Komercjalizacja wyników prac badawczo-rozwojowych i wprowadzanie nowatorskich produktów na rynek przynosi wiele korzyści nie tylko uczelni, ale przede wszystkim twórcom. Badaczom i uczonym w implikacji korzyści płynących z wynalazczości, pomaga Centrum Innowacji i Transferu Technologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, którego dyrektorem od 10 lat jest dr n. med. Bartłomiej Grobelski. Młody naukowiec wykorzystał własne doświadczanie z prowadzonej działalności badawczej, aby zostać managerem i specjalistą w dziedzinie transferu technologii.
Zamiana chirurgii doświadczalnej na pracę managera w CIiTT to był świadomy wybór?
To była jedna ze ścieżek rozwoju zawodowego, którą podążyłem. Budowanie pomostu między nauką, badaniami i biznesem w obszarze rozwoju technologii medycznych i ochrony zdrowia daje mi wiele satysfakcji. Kiedyś zajmowałem się badaniami w Katedrze Endokrynologii w Zakładzie Chirurgii Doświadczalnej UM w Łodzi, kierowanym przez prof. Zbigniewa Pasiekę. Budowaliśmy różnego rodzaju rozwiązania wspólnie z Politechniką Łódzką. Jedno z nich mojego autorstwa, dotyczące sposobu, wytwarzania protezy do chirurgii rekonstrukcyjno-odtwórczej doczekało się po kilku latach patentu i teraz szukamy partnera wdrożeniowego. Podczas prowadzonych badań z chirurgii doświadczalnej udało się nam zrekonstruować tchawicę i udowodnić na modelu zwierzęcym, że to działa. Największym wyzwaniem dla mnie było skonstruowanie takiego materiału, żeby na nim odrósł nabłonek urzęsiony. Do tej pory pamiętam radość jak zobaczyłem te komórki pod mikroskopem, bo to pozwoliło mi na przystąpienie do obrony doktoratu z rekonstrukcji tchawicy. To było cenne doświadczenie dla przyszłego specjalisty w dziedzinie transferu, zwłaszcza prowadzone wówczas rozmowy z funduszami inwestycyjnymi i potencjalnymi partnerami wdrożeniowymi. Po obronie doktoratu praktycznie zakończyła się już moja przygoda z chirurgią doświadczalną.
Dlaczego pan z tego zrezygnował?
Jeszcze przed obroną doktoratu zacząłem pracować na modelach zwierzęcych u prof. Cezarego Watały, w Katedrze Nauk Biomedycznych UM w Łodzi. Zajmowałem się tam bardzo trudną procedurą zakładanie serca mysiego na zewnętrzy układ krwionośny. Niedługo potem padła propozycja, żebym pokierował Zwierzętarnią Wydziału Farmaceutycznego (ZWF), bo miałem pewien dorobek naukowy odpowiadający tej działalności. Postanowiłem spróbować. Wygrałem konkurs i przystąpiłem do przekształcania tej deficytowej jednostki. Ze wsparciem prorektora, prof. Dariusza Nowaka zmieniłem przestarzałe zwierzętarnie, słabo dofinansowane w jeden dobrze funkcjonujący kompleks pracowni doświadczalnych in vivo i in vitro, świadczących usługi badawcze w zakresie wielu dziedzin od chirurgii ogólnej po genetykę medyczną. Pomogły mi w tym dodatkowe kompetencje, bo jak tylko zostałem kierownikiem tej jednostki poszedłem na podyplomowe studia menadżerskie, aby nauczyć się zarządzania projektami. To przyniosło bardzo dobry efekt, bo pod moim nadzorem ZWF stała się jednostką dochodową, certyfikowaną przez Polskie Centrum Akredytacyjne z dużym potencjałem rozwoju. Ten sukces, otworzył mi drogę do sprawdzenia się jako dyrektor Centrum Innowacji i Transferu Technologii Uniwersytet Medycznego w Łodzi. A zwierzętarnia świadczy teraz akredytowane usługi dla producentów wyrobów medycznych – m.in. badania niezbędne do ich rejestracji i wprowadzenia do obrotu.
Doświadczenia z zarządzania ZWF przydały się w kierowaniu CIiTT?
Każde takie doświadczenie procentuje. W mojej drodze zawodowej przeszedłem kilka etapów, zaczynając od patentów, które początkowo były obowiązkiem, a dzisiaj wiemy, że są dla nas korzyścią. Nie tylko mamy z nich dodatkowe punkty w parametryzacji uczelni, ale również przychody ze sprzedaży licencji. Transfer technologii nie ogranicza się wyłącznie do takich działań. To jest także działalność usługowa laboratoriów badawczych. Jeśli laboratorium jest dobrze prowadzone to przyjmuje zlecenia z rynku i jest w stanie realizować badania na które ma ochotę przemysł, pozbawiony odpowiedniego zaplecza. Ruszyliśmy dlatego w ośrodki badawcze, które dzisiaj przynoszą zleceń na 1.700 tys. zł i cały czas pracujemy, żeby ten wynik podwoić. Dzięki temu udało się nam wiele laboratoriów ukierunkować a zarazem otworzyć na potrzeby rynku. Nasze usługi są nie tylko laboratoryjne i kliniczne, ale również pomagamy firmom opracowywać i wdrażać nowe produkty, współpracujemy też z działami marketingowymi – budując dla firm przekaz podparty opiniami specjalistów. Naukowcy zaczynają rozmawiać z przemysłem, który ich inspiruje do tworzenia kolejnych rozwiązań. Zaczynają się pojawiać nowe pomysły, nowe badania i publikacje. Nauka staje się bardziej przydatna dla gospodarki, a właśnie o to chodzi w naszych działaniach. Gdyby co setna publikacja z ok. 17 tys. powstających na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi nadawała się do opatentowania to nasze wyniki za komercjalizację wzrosłyby czterokrotnie.
Trzeba do tego namawiać uczonych?
Niekoniecznie, ale warto im o tym przypominać. Jeśli naukowiec UM w Łodzi ma pomysł na wynalazek to my pomagamy mu w przejściu przez całą procedurę związaną ze zdobyciem patentu, a potem w komercjalizacji i poszukiwaniu partnera do produkcji wyrobu medycznego, aż po wprowadzenie go na rynek. Może to być przykładowo wyrób do rekonstrukcji twarzoczaszki czy pozycjoner języka, albo jakiś nowy materiał do uzupełnień implantów dentystycznych. W świetle prawa co najmniej 50 proc. korzyści z wdrożenia produktu na rynek musi trafić do naukowca, ale u nas te proporcje sięgają czasem nawet 90 proc. Zgodnie z dyscypliną finansów publicznych jako uczelnia musimy dążyć do odzyskania środków poniesionych na ochronę. Czasami naukowcy sami wskazują nam firmy, które zabiegają o jakiś wyrób medyczny. Ta współpraca zaczyna nam fajnie wychodzić, zwłaszcza kiedy powstają nowe firmy i startupy, realizujące jakieś potrzeby rynkowe. Jest to najlepszy dowód na tzw. „urynkowienie” nauki. Od kiedy kieruję CIiTT doprowadziliśmy do powstania 18 firm startupowych w sektorze zdrowia, z czego 6 przetrwało. Jeszcze żadna nie zarobiła co prawda, miliarda jak amerykański startup typu unicorn („jednorożec), ale to tylko kwestia czasu. Bardzo dobrze układa się nam współpraca z podmiotami zewnętrznymi dla których robimy badania kliniczne. Świetnym przykładem takich działań jest firma MediSensonic, która wręcz wzorcowo prowadzi rozwiązanie we współpracy z uczelnią od pomysłu do wdrożenia.
Na czym polega ich modelowe działanie?
Na przemyślanej strategii postępowania zainicjowanej przez Roberta Gromadę, współzałożyciela i prezesa MediSensonic. Firma nie działała w ciemno, tylko metodycznie. Najpierw zrodził się pomysł na tworzenie technologii medycznych. Potem założono firmę, która sięgnęła po dotację z NCBR na opracowanie produktów, a następnie przystąpiono do badań klinicznych i zgłoszeń patentowych. Teraz spółka, przygotowując się do wejścia z gotowymi wyrobami na rynek, poszukuje partnerów wdrożeniowych. Tylko takie działanie zapewnia sukces rynkowy. My im w tym procesie pomagamy i prowadzimy dla nich badania kliniczne dotyczące materaca monitorującego bezdech senny z jednoczesną funkcją terapeutyczną. To jest rewelacyjny wyrób medyczny, wyposażony w biosensory, który będzie na bieżąco kontrolował funkcje życiowe i oddechowe pacjenta w czasie snu. Ze względu na swoją mechanikę, która pozwala na bezpieczną zmianę pozycji śpiącego pacjenta, przywracającą mu oddechu, ten produkt jest unikatowy na poziomie światowym. Badania jeszcze potrwają kilka miesięcy, ale już teraz widzimy wspaniałe efekty tej technologii. A to jest tylko jedna z kilkunastu, którą opracowuje MediSensonic. Dla wspierania takich właśnie projektów, które budują pomost między nauką, badaniami i biznesem działalność Centrum Innowacji i Transferu Technologii ma głęboki sens. Dla mnie osobiście jest z kolei potwierdzeniem, że dokonałem dobrego wyboru na ścieżce kariery zawodowej, bo dowodzi, że możemy mieć wpływ na otaczający nas świat.
Jakimi technologiami medycznymi dysponuje obecnie CIiTT, które są już gotowe do wdrożenia?
Mamy kilka bardzo dobrych rozwiązań, które są przygotowane do wprowadzenia na rynek i są w fazie poszukiwania partnerów wdrożeniowych. W obszarze nowych wyrobów medycznych są to m.in. szybkie testy diagnostyczne na stwardnienie rozsiane (SM). Taki test pozwoli na wczesne wykrycie choroby, dzięki czemu możliwe będzie jej spowolnienie na najwcześniejszym etapie. W katalogu mamy również rozwiązania z zakresu intubacji tj. stabilizator rurki intubacyjnej, stosowanej podczas zabiegów, jak również u pacjentów wymagających długoterminowej intubacji w warunkach domowych, których trzeba sztucznie wentylować. Pomysł lepszego montowania stabilizatora, który ma w głównej mierze poprawić komfort pacjenta, zgłosili nasi studenci, którymi opiekuje się prof. Waldemar Machała. Twórcy z silikonu wytworzyli demonstrator, a CIiTT zadbał o ochronę prawną – patent. Rozwiązanie jest gotowe i szukamy firmy wdrożeniowej, która chciałaby wyrób produkować.
Technologie UM w Łodzi to również nowe nośniki dla skutecznego dostarczania leków np. do zastosowania stomatologicznego tj. membrany do kieszonek zębowych czy tabletki szybkiego rozpadu do zastosowania w leczeniu chorób dziąseł, ale również filmy polimerowe do zastosowania ginekologicznego. Mamy również technologię aplikowania połączonych leków w terapeutycznym leczeniu naczyniaków u noworodków i dzieci. Dzisiaj one są stosowane osobno w formule tabletek, obciążających niewykształcony jeszcze w zupełności układ pokarmowy, a my wytworzyliśmy z nich nowy, bezpieczny produkt w formie maści o większej skuteczności.
Bardzo mnie cieszy, że nie tylko naukowcy i badacze, ale również studenci angażują się w tworzenie nowatorskich produktów i technologii. W ramach naszej działalności kojarzymy przedsiębiorców z naukowcami UM w Łodzi, tak abyśmy mogli, odpowiadając na potrzeby pacjentów, dostarczać na rynek we współpracy z firmami produkty, których potrzebują i z sukcesami realizować projekty badawcze i wdrożeniowe.
Z dr Bartłomiejem Grobelskim rozmawiała Jolanta Czudak