Piosenka nikomu nie zrobi krzywdy, na nikogo nie podniesie ręki. Piosenka jednak wesprze, podniesie na duchu, stanie się czymś czego będzie można się kurczowo trzymać, czuć bezpiecznie w trakcie słuchania. Sam utwór nie ma żadnej siły sprawczej, jednak to ludzie słuchający go, poddający go pod interpretacje nadają mu swój indywidualny charakter jako jednostka, a także społeczność, grupa. Artysta tworząc utwór stara się wzbudzić w słuchaczu emocje, dlatego sięga po swoje osobiste doświadczenia, licząc na to, że chociaż kilka osób będzie w stanie utożsamić się z tematyką, którą porusza w utworze. To on narzuca tematykę tworzonej przez siebie muzyki z nadzieją, że ktoś utożsami się z przekazywanymi przez niego emocjami.
Znamy jednak przypadki w których to artysta celowo wychodził do ludzi tworząc utwory, które są ważne nie tylko dla niego, ale dla całych grup społecznych, czy nawet narodów. Wtedy to na podstawie swoich osobistych przekonań, tworzył utwory, które miały porwać tłumy poprzez swoją tematykę. Tak też rodziły się piosenki o charakterze antysystemowym. Nie zawsze jednak tak to wyglądało. Bardzo często bowiem to słuchacze nadawali konkretnym utworom charakter antysystemowy, a jednym z głównych czynników wpływających na to był czas wydania konkretnej piosenki.
Artysta jest człowiekiem tak samo jak każdy z jego słuchaczy. Odczuwa takie same emocje, ogląda te same kanały w telewizji, ma swoje przekonania oraz opinie, które poprzez muzykę dają mu platformę do komunikacji z większym gronem odbiorców. „Fight The Power” stworzone przez Public Enemy na potrzeby filmu „Do The Right Thing” z 1989 roku to utwór z którym po dziś dzień społeczność osób czarnoskórych może się utożsamiać, szczególnie patrząc na zeszłoroczny ruch BLM (Black Lives Matter). To niesamowicie smutne, że po tylu latach ta piosenka dalej opowiada historie z naszej współczesności, a społeczność czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych musi dalej walczyć o równe prawa oraz szacunek. Z jednej jednak strony pokazuje nam to jak silna potrafi być jedna piosenka. „Fight The Power” przetrwało próbę czasu ze względu na tematykę poruszaną w tekście. Utwór powstał ze szczerych intencji artystów, chęci stworzenia piosenki, która podtrzymywałaby innych na duchu, dawała siły do przeciwstawienia się rasizmowi oraz ówczesnej władzy Stanów Zjednoczonych.
Polska jest krajem, który prawdopodobnie w swej głęboko zakorzenionej przez historie naturze posiada szeroki katalog utworów antysystemowych. W zależności od czasów i epoki takie utwory powstają. Jedne są bardziej popularne i zapisują się w historii jako utwory legendarne i wielopokoleniowe, inne przemijają wraz z ucichnięciem omawianego tematu. Przykładem utworu wielopokoleniowego o uniwersalnym, choć tym samym – sprecyzowanym przekazie jest tekst do piosenki „Mury” napisany przez Jacka Kaczmarskiego pod melodię jednej z piosenek katalońskiego pieśniarza Lluisa Llacha. „Mury” to nie tylko przykład hymnu „Solidarności”, utworu o walce z władzą. To przede wszystkim utwór, który jest doskonałym przykładem tego jak społeczeństwo narzuca artyście interpretacje jego własnej twórczości. Jacek Kaczmarski bowiem tworząc tekst do utworu „Mury” pragnął pierwotnie opowiedzieć o poecie-wieszczu oraz o cenzurze narzucanej na artystę. Fragment mówiący o wyrywaniu murom zębów krat, jak przyznał sam Kaczmarski, był zapisany w cudzysłowie, jednak społeczeństwo poddane tyrańskiej opresji zinterpretowało je dosłownie, czując nawet, że jest to kropka w kropkę instrukcja do walki z władzą. Jednym także z pierwotnych przekazów utworu „Mury” była zawarta z nim przestroga. Kaczmarski puentuje utwór wersami „A mury rosną, rosną, rosną/Łańcuch kołysze się u nóg” co jest jednoznaczne z faktem, że podmiot liryczny zdaje sobie sprawę, iż jakakolwiek forma walki z władzą, może mieć zupełnie inny skutek, niż ten którego by wszyscy oczekiwali. Tak oto z utworu o nieufności do ruchów masowych, społeczeństwo otrzymało hymn na skale narodową, który pomógł Polakom w trakcie walki z władzą.
Artyści wielokrotnie padali ofiarami swoich własnych utwór, a przede wszystkim błędnej interpretacji ich tekstów dokonywanej przez społeczeństwo. Zespół Lady Pank zapłacił za to ceną skreślenia utworu „Mniej niż zero” z listy przebojów Trójki. Premiera utworu zbiegła się z tragicznymi wydarzeniami (śmiercią studenta Grzegorza Przemyka) co w głowach wściekłego społeczeństwa doprowadziło do okrzyknięcia utworu mianem antysystemowego. Słowa piosenki rozbrzmiewały zupełnie inaczej w ustach wokalisty, a inaczej rozbrzmiewały na ustach wściekłego tłumu.
Te oraz wiele innych utworów niosą ze sobą uniwersalny przekaz, który został narzucony przez społeczeństwo. Kto jednak wie, czy którakolwiek z tych legendarnych dzisiaj piosenek otrzymałaby ten status gdyby nie ludzie i gdyby nie ich interpretacja. To tak naprawdę społeczeństwo tchnęło w te utwory życie i nadało im zupełnie nowego znaczenia w polskiej popkulturze. Artyści powinni być świadomi, że w chwili wydania jakiegokolwiek dzieła, wyrażenia siebie poprzez sztukę, narażeni są na różne warianty interpretacji ich twórczości. Jak jednak wspomniałem na samym początku – piosenka sama w sobie nie wyrządzi nikomu krzywdy. Jednak dla Polaków żyjących w ciężkich czasach, czy dla czarnoskórej społeczności w Stanach Zjednoczonych muzyka była jedną z fundamentalnych form sztuki, która dawała ludziom nadzieje na lepsze jutro. Społeczeństwo czuło się wysłuchane przez artystę oraz jego twórczość. Uważam, że to piękne i fascynujące jak potężnym medium samym w sobie jest się muzyka i jak jej uniwersalny oraz wielowymiarowy charakter może po dziesiątkach lat tak samo pobudzać tłumy jak w chwili premiery.
Mateusz Zalewski