Lokalne ciepłownictwo sieciowe to „uśpione aktywa” polskiej energetyki, które rząd planował obudzić i wykorzystać do transformacji polskiej energetyki. Szybujące ceny węgla, gazu, biomasy i uprawnień do emisji sprawiają, że ciepłownie budzą się same… jako bankruci. Rząd przygotował strategię do 2040 r., ale miejskie ciepłownie nie dowiedzą się z niej jak nie zginąć w ciągu najbliższych pięciu lat.
– Kiedy przyśniło mi się, że spółka nie ma pieniędzy na zapłacenie za uprawnienia do emisji CO2, to uznałem, że już pora odejść. Miałem dość ciągłego kombinowania jak firma przetrwa następny miesiąc – opowiada były już prezes MPEC z południowo-wschodniej Polski. – Podałem się do dymisji i teraz mam spokojną posadę w państwowej spółce.
Ale dymisja nawet wszystkich prezesów miejskich ciepłowni nie rozwiąże problemów, które narastały od lat. Raporty Urzędu Regulacji Energetyki od lat sygnalizują, że ciepłownictwo sieciowe przynosi straty, a należące przeważnie do samorządów spółki nie mają pieniędzy na inwestycje.
Co roku ceny ciepła rosną jak na drożdżach – o ile w 2020 r. średnia podwyżka wyniosła 8 proc., to w ciągu ostatnich kilku miesięcy URE było zmuszone zatwierdzić podwyżki o kilkadziesiąt procent. Rekordzista – czyli Nowy Tomyśl – podwyższył taryfę prawie o 88 proc. I nic dziwnego – tamtejsi mieszkańcy mają ciepło z kotłowni gazowych, a kryzys na rynku gazu to dramat dla ciepłowni.
URE w najnowszym raporcie o ciepłownictwo (niestety za 2020 r. ) informuje, że 97 proc. przedsiębiorstw rozpoczęło już inwestycje dostosowania swoich instalacji do nowych, unijnych norm emisji spalin. Wysokość planowanych do poniesienia do końca 2029 r. nakładów na realizację tego celu ciepłownicy oszacowali na blisko 5,4 mld zł.
Jak związać koniec z końcem?
Tymczasem ciepłownicy nie tylko nie wiedzą skąd mają te pieniądze wziąć, ale jeszcze rozpaczliwie próbują związać koniec z końcem. Od trzech lat rosną ceny uprawnień do emisji CO2, które muszą kupować jednostki o mocy powyżej 20 MW. Jeszcze w 2017 r. wynosiły poniżej 10 euro za tonę, dziś to sięgają 80 euro, a bywały i po 90. Ciepłownie płacą i płaczą – według danych Forum Energii emitują ok. 30 mln ton rocznie, jak łatwo policzyć przy średniej cenie 70 euro za tonę w zeszłym roku zasiliły z tego tytułu budżet państwa kwotą 8 mld zł.
Ciepłownicy są szczególnie rozgoryczeni, bo zostali sami ze swoimi problemami. Państwowe spółki energetyczne dostały całkiem solidną pomoc od państwa – dość przypomnieć o dokapitalizowaniu PGE i Enei kwotą blisko 4 mld zł w tym roku. Ciepłownicy mają różne programy, w których mogą wystąpić o pożyczki czy dotacje, ale to zaledwie ułamek tych pieniędzy, które dostała energetyka. – To szczególnie niesprawiedliwe, bo my jesteśmy dużo biedniejsi i mamy straty, a energetyka – rekordowe zyski – mówi prezes miejskiej ciepłowni, który woli być anonimowy bo „nie chce się narażać”. Tomasz Elżbieciak, Rafał Zasuń
Gdzie ciepłownie szukają ratunku? Które ciepłownie są w najgorszej sytuacji? Co robi rząd żeby im pomóc? Jakie są scenariusze dla ciepłownictwa? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl LINK: https://wysokienapiecie.pl/71567-biedne-cieplownie-patrza-na-rzad/#dalej