Wielka dziura w centrum miasta jest symbolem długotrwałego konfliktu między radnymi i prezydentem Otwocka oraz braku spójności w stylu rządzenia i uprawiania polityki. Miasto było kiedyś perłą uzdrowiskową Mazowsza, przyciągającą tysiące letników i kuracjuszy, z której pozostały jedynie stare fotografie i wspomnienia. Aby przywrócić dawną atrakcyjność, Otwock potrzebuje silnego wstrząsu i przebudzenia z letargu oraz wspólnoty w działaniach. Kandydat na prezydenta Otwocka – Ireneusz Paśniczek deklaruje taką właśnie politykę zarządzania miastem w swoim programie wyborczym.
– Zdecydował się pan na kandydowanie w wyborach na prezydenta Otwocka . Skąd ten pomysł?
Jako otwocczanin zwyczajnie mam dość tej instytucjonalnej niemocy, jaka panuje w naszym mieście i nie mogę już patrzeć na to, jak z roku na rok staje się ono brzydsze.
– Co pana zdaniem jest przyczyną tego, że Otwock wygląda coraz gorzej na tle miast w regionie?
Przyczyn jest wiele. Według mnie, mamy niestety od lat bardzo upartyjnioną radę miasta. Upartyjnioną w sensie przedkładania własnych interesów politycznych nad dobro wspólne. Ktoś, kto uważnie obserwuje pracę włodarzy w naszym mieście widzi, jak to wygląda. Na porządku dziennym są złośliwości, torpedowanie pomysłów i prób wprowadzenia jakichkolwiek zmian. Każdy ciągnie w swoją stronę, więc w efekcie mamy permanentną obstrukcję i pat inwestycyjny. Widoczna jest stopniowa degradacja Otwocka z perły uzdrowiskowej Mazowsza do podrzędnej i coraz brzydszej sypialni Warszawy. Tak dalej być nie może, nie zgadzam się na to. Nie zgadzam się jako mieszkaniec i lokalny patriota. Otwock jest sławny na Mazowszu, ba, w całej Polsce z wielkiej dziury w centrum miasta, która jest symbolem dotychczasowego stylu rządzenia i uprawiania polityki. Trzeba zasypać „otwocką dziurę”. Będziemy mieć nowy dworzec, wyremontowane tory, więc wykorzystajmy to jako impuls do działania, do zmiany.
– Czyli impuls do czego? Co chciałby pan zmienić?
Impuls do przełamania marazmu i rozwoju Otwocka. Od lat w zasadzie nie wiadomo, dokąd zmierzamy, o co walczymy, jak ma wyglądać Otwock za pięć, dziesięć, piętnaście lat. Bez określonego punktu na horyzoncie, do jakiego dążymy, będziemy błądzić i kręcić się w kółko. Musimy wybrać, jakim miastem chcemy być. Czy Otwock pozostanie prowincjonalną sypialnią Warszawy, czy nadajemy mu indywidualny charakter, który wyróżni go na tle innych miejscowości w regionie. To musi być wybór, którego dokonają mieszkańcy. Mam pomysł na Otwock, prezentuję go, przekonuję do niego otwocczan i proszę ich o głos za Otwockiem tętniącym życiem.
– Jaka jest ta wizja Otwocka? Trudno mi sobie to wyobrazić, aby w sąsiedztwie Warszawy dało się zrobić coś unikalnego.
Ależ proszę zwrócić uwagę, że Otwock – jak niewiele miejscowości w okolicy Warszawy – ma swoją tradycję i swój charakter. Zagubiliśmy w ostatnim czasie te wartości, ale Otwock to miasto z ogromnym potencjałem. Pamiętajmy, że kiedyś był jednym z najwspanialszych uzdrowisk na Mazowszu. Ja taki Otwock kiedyś pokochałem i takim chciałbym go dziś widzieć. Tu na wypoczynek przyjeżdżała cała Warszawa i goście z całej Polska. Mamy swój piękny charakterystyczny styl budownictwa – świdermajer, który powinniśmy reaktywować i uczynić symbolem miasta. Musimy zapanować nad byle jakością, prowizorką. Powinniśmy mieć naczelnego architekta miasta. Nie wygramy z Warszawą pod względem atrakcyjności dla biznesu, nie będziemy centrum technologicznym, możemy jednak znów być perłą wypoczynkową, którą chętnie będą odwiedzać nie tylko mieszkańcy Warszawy, ale i turyści z całej Polski. Zamiast być tylko senną sypialnią możemy mieć Otwock tętniący życiem i radością.
– Chce pan, żeby Otwock znów stał się uzdrowiskiem, miejscem wypoczynku, jak sam pan powiedział – miastem tętniącym życiem, ale jak to zrobić? To nie będzie łatwe.
W dzisiejszych czasach nic nie jest łatwe. Ale są rzeczy, które po prostu warto zrobić. Przede wszystkim musimy mieć miejsce integrujące mieszkańców. Potrzebujemy rynku z prawdziwego zdarzenia, by po pracy czy w weekendy, zamiast zastanawiać się, jak spędzić wolny czas i jeździć do Warszawy, spędzić go ze znajomymi u nas, na miejscu. Potrzebna jest ciekawa i różnorodna alternatywa. Dla dorosłych, dzieci i młodzieży. Kiedyś taką wizję przedstawiła pani mgr inż. arch. Marta Sidoruk – Gościcka w pracy „Mój Otwock na 100- lecie”. Urzekła mnie ta wizja. Widziałem ją – jest w niej rozmach. Zakłada zbudowanie naprzeciwko dworca kolejowego przy ulicy Orlej – rynku z prawdziwego zdarzenia. Z brukowanym placem, fontannami, kawiarniami, sklepami, zielonymi miejscami integracji i wypoczynku dla dzieci i seniorów. Dziś o tym wszystkim możemy tylko marzyć i patrzeć na wielką dziurę w ziemi. Ile można? Ile razy można dokonywać tych samych wyborów i oczekiwać innych rezultatów?! Proszę abyśmy dali sobie jako mieszkańcy szansę na zmianę. Brak reprezentacyjnego rynku jako przestrzeni integrującej otwocczan ma wpływ na naszą kondycję psychiczną, powoduje chaos mentalny i rozproszenie. Mieszkańcy nie mają gdzie „przytulić się” w przestrzeni miejskiej i nie utożsamiają się z miastem, które pozostaje dla nich obce i odpycha ich. Stajemy się introwertykami „zamykającymi się we własnej skorupie” i ciszy domów. Życie społeczne zanika. To są stwierdzenia specjalistów. Oczywiście to wymaga to pracy, nakładów, mediacji, pogodzenia często różnych interesów, ale jestem na to gotów i wiem, co chciałbym osiągnąć.
– Odważna wizja, ale to wymaga ogromnych środków. Skąd wziąć takie pieniądze?
To muszą być środki z różnych źródeł. Nie ma innego wyjścia, trzeba je do nas ściągnąć. Wykonać pracę, a nie czekać na mannę z nieba. Czy wiecie Państwo, że w 2016 roku, nasze miasto nie przeznaczyło nawet złotówki z budżetu na współfinansowanie programów unijnych? Oznacza to, że z nich nie korzystamy, nie pozyskaliśmy ich. W budżecie przeznaczamy na różnego rodzaju inwestycje ok. 10 proc. środków. To oznacza, że nie możemy mówić nawet o stagnacji, bo przy tym poziomie mamy po prostu stały regres, na co wskazuje chociażby stan naszych dróg, chodników. Możemy i musimy współpracować z naszymi lokalnymi przedsiębiorcami. Jest forma partnerstwa publiczno-prywatnego i wspólnie z prywatnym kapitałem powinniśmy rozwijać nasze miasto. Są środki publiczne, które rząd przeznacza na zrównoważony rozwój, a to, co proponuję dokładnie się w tę strategię wpisuje. Nikt, kto jest lokalnym patriotą, nie powinien być obojętny. Jeżeli miasto ma tętnić życiem, to urząd również musi nim tętnić i szukać aktywnie współpracy oraz źródeł finansowania.
– To jedyny pana postulat? Czy coś jeszcze pan proponuje?
Budowa rynku pociągnie za sobą przebudowę dróg, chodników i budowę ścieżek rowerowych. Jeżeli celujemy w to, że Otwock znów stanie się uzdrowiskiem, musimy zadbać o estetykę całego miasta. Czyli nie tylko zrealizować wspomniane działania architektoniczne, ale również zadbać o regularne sprzątanie ulic. Dotychczasowy model obsługi tych potrzeb mieszkańców chyba się nie sprawdza, być może trzeba przywrócić miejską spółkę komunalną. Nie może być w mieście sortowni śmieci. To nie jest dobre miejsce na taką działalność. Chciałbym zorganizować miejsca wypoczynku i rekreacji: plażę nad Świdrem, basen, halę sportową, dom seniora, parki i miejsca zabaw dla dzieci, żłobki. To miasto liczy prawie czterdzieści pięć tysięcy mieszkańców, mamy ogromne zaległości w tego typu infrastrukturze. Nie mówiąc już o dalszych działaniach wspierających czyste powietrze. Wyzwań jest mnóstwo, jestem na nie gotowy. Jeszcze raz powtórzę. Proszę Państwa, mieszkańców, o głos w tych nadchodzących wyborach.
Dziękujemy za rozmowę
Z Ireneuszem Paśniczkiem, kandydatem na prezydenta Otwocka rozmawiał Marek Tomaka