Archaiczny przepis uchwalonej przed paroma laty ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce nie przewidują możliwości zwiększania raz ustalonych opłat podbieranych od studentów za cały okres kształcenie w uczelniach niepublicznych. W przypadku studiów licencjackich ten czas wynosi 3 lata, a magisterskich 5 lat. Przy prawie 16 procentowej inflacji władze uczelni nie mogą skorygować czesnego ani o złotówkę. Stawia to niepubliczne szkoły wyższe w bardzo trudnej sytuacji finansowej zagrażającej ich upadłości.
Uczelnie niepubliczne tracą płynność ze względu na gigantyczny wzrost cen towarów i usług, w tym za dostawę prądu, wody, odbiór śmieci i wielu innych świadczeń. Sytuacja w uczelniach publicznych jest bez porównania lepsza, ponieważ dostają rokrocznie wyższe dotacje na kształcenie studentów. Nierówne traktowanie uczelni dyskryminuje środowisko akademickie.
Wyższa Szkoła Medyczna w Białymstoku, która kształci rocznie ok. 900 studentów stara się o zmianę tej dramatycznej sytuacji od dwóch lat, ale jej apele pozostają bez echa. Ministerstwo Edukacji i Nauki oraz Ministerstwo Zdrowia w odpowiedzi na interwencje powołują się na obowiązujące prawo. Nikt nie chce się podjąć nowelizacji krzywdzących przepisów całkowicie oderwanych od rzeczywistości. Tam gdzie obecna władza ma interes, ustawy zmienia się nawet w ciągu kilku dni, ale kondycja finansowa niepublicznych uczelni nie budzi ich zainteresowania. Jeśli do wyborów nic się w tej sprawie nie zmieni, pozostaje nadzieja, że po zmianie władzy zniesiona zostanie dyskryminacja niepublicznych uczelni.
– Sytuacja wprowadzająca istotne dysproporcje w finansowaniu kształcenia w niepublicznych i publicznych szkołach wyższych przy szalejącej inflacji bardzo nas niepokoi, do rząd nałożył nam finansowy kaganiec – mówi Mikołaj Tomulewicz, kanclerz Wyższej Szkoły Medycznej w Białymstoku. – Uczelnia ponosi wysokie koszty, bo wszystkie świadczenia za korzystanie z usług komunalnych i energetycznych zdrożały nie tylko o kilkadziesiąt ale nawet o kilkaset procent, a my nie możemy podwyższać czesnego. Płace dla pracowników naukowych też nie stoją w miejscu. Powstaje pytanie dlaczego państwo ingeruje w wysokość pobieranych opłat od studentów skoro mamy wolny rynek. Takie sprawy powinna regulować tylko uczelnia. Czesne wynosi u nas średnio ok. 650 zł miesięcznie, prawie tyle samo co w prywatnych szkołach podstawowych i średnich, które otrzymują dodatkowo subwencje budżetowe.
Jeśli prawo się nie zmieni zawodowe, niepubliczne szkoły wyższe padną. Czy rządowi właśnie o to chodzi? Jeśli przestaniemy kształcić pielęgniarki i ratowników medycznych , zabraknie tej kadry w służbie zdrowia. Dotknie to boleśnie samych pacjentów. Za 5 lat ponad 70 tys. pielęgniarek uzyska prawo do świadczeń emerytalnych. Kto je zastąpi jak przestaniemy je kształcić m.in. w niepublicznych szkołach wyższych? Podobne zagrożeni może się pojawić również z ratownikami medycznymi.
– W naszej uczelni kształcimy pielęgniarki, ratowników medycznych i fizjoterapeutów, a także kosmetologów na wysokim poziomie, którzy są poszukiwani na rynku – informuje prof. Lech Chyczewski, rektor białostockiej WSMed. – Mamy wspaniałych nauczycieli akademickich. Uczelnia posiada wysokiej klasy zaplecze dydaktyczno – naukowe, prowadzi badania naukowe na poziomie międzynarodowym. Może pochwalić sią kilkoma patentami, w tym międzynarodowymi, na innowacyjne preparaty przyspieszające gojenie się ran. W Centrum Symulacji Medycznej wykorzystywane są interaktywne fantomy do ćwiczeń ze studentami, ale też do przeprowadzania obiektywnych egzaminów klinicznych. Nasi absolwenci są bardzo dobrze przygotowani do pracy zawodowej. Stale się rozwijamy i chcemy być konkurencyjni i najlepsi w swojej dziedzinie, a zatem potrzebujemy pieniędzy na inwestycje, a zamiast tego boimy się teraz o płynność finansową.
Podobne problemy mają pozostałe niepubliczne szkoły wyższe. Część z nich już zaprzestała działalności. Jeśli niekorzystne dla nich prawo się nie zmieni, taki los może wkrótce spotkać inne uczelnie.
Subwencje dla publicznych uczelni medycznych
Subwencje dla publicznych uczelni medycznych zostały przez ministra zdrowia zwiększone w 2022 roku o takie kwoty, które swobodnie pozwolą im przetrwać inflację. Komunikat w tej sprawie opublikowano 13 lipca. Ministerstwo Zdrowia poinformowało w nim o wysokości subwencji ze środków finansowych na utrzymanie i rozwój potencjału dydaktycznego i badawczego przyznanych na rok 2022 tym uczelniom. W uzasadnieniu komunikatu podkreślono, że zwiększenie subwencji pozwoli na utrzymanie stabilności finansowej w warunkach wysokiego poziomu inflacji i znaczącego wzrostu cen. Nie dotyczy to oczywiście niepublicznych uczelni medycznych, którym odmawia się prawa do podnoszenia czesnego przez cały okres trwania nauki.
Łącznie (biorąc pod uwagę kwotę subwencji i zwiększenie subwencji) resort zdrowia przeznaczył dla publicznych uczelni 1 965 620 849 złotych.
Przyznane subwencja dla uczelni medycznych:
Gdański Uniwersytet Medyczny – 196 207 078 zł,
Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie – 121 555 309 zł,
Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach – 252 587 336 zł,
Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu – 228 878 482 zł,
Uniwersytet Medyczny im. Piastów Śląskich we Wrocławiu – 214 447 746 zł,
Uniwersytet Medyczny w Białymstoku – 161 826 418 zł,
Uniwersytet Medyczny w Lublinie – 218 511 381 zł,
Uniwersytet Medyczny w Łodzi – 281 739 143 zł,
Warszawski Uniwersytet Medyczny – 289 867 956 zł.
W objaśnieniu dotyczącym wskazanych w dokumencie subwencji wskazano, że ich wysokość dla uczelni medycznych nadzorowanych przez ministra zdrowia została ustalona zgodnie z algorytmem określonym w rozporządzeniu w sprawie sposobu podziału środków finansowych dla tych podmiotów.
Jolanta Czudak