Polski system emerytalny nie będzie spełniał w pryszłości minimalnych standardów, które stawiane są przed systemami ubezpieczeń społecznych, wynika z ekspertyzy Instytutu Emerytalnego. Świadczenia, które będą wypłacane po przejściu na emeryturę, okażą się niewystarczające. Emerytury będą niższe niż 40 proc. ostatniej pensji.
Polski system emerytalny opiera się przede wszystkim na danych demograficznych. Pieniądze, które trafiają do ZUS ze składek przekazywane są na wirtualne konto i subkonto. Oznacza to, że realnie nie odkładamy tam żadnych pieniędzy. Są to jedynie dane, na podstawie których obliczana jest wysokość naszej końcowej emerytury.
Środki, które wpłacamy do ZUS, zasilają konta obecnych emerytów. Takie rozwiązanie wydaje się racjonalne, jeśli stosunek pomiędzy osobami aktywnymi zawodowo i tymi, którzy pobierają już składki, nie jest zachwiany. Problem polega na tym, że żyjemy dłużej, przez co wydłuża się także okres, w którym pobieramy składki. Emerytura obliczana jest na podstawie oczekiwanej długości życia, która stale się wydłuża. Nasze wirtualnie zgromadzone środki dzielone są przez liczbę miesięcy dzielące nas od „statystycznej” śmierci. Musimy jednak pamiętać, że od tej kwoty zapłacimy jeszcze składki na ubezpieczenie zdrowotne i podatek.
Zgodnie z przewidywaniami ZUS, w 2050 roku już ⅓ populacji będą stanowiły osoby w wieku 65 lat i więcej, a średnia długość życia stale będzie się wydłużać i sięgnie 87 lat w przypadku kobiet, a 81 lat w przypadku mężczyzn. Na 100 osób w wieku produkcyjnym będzie przypadać aż 52 osoby w wieku emerytalnym i 26 osób w wieku przedprodukcyjnym.
Ile odkładamy do ZUS i jaka będzie nasza emerytura?
Czy w takiej sytuacji warto liczyć na emeryturę z ZUS? Eksperci podkreślają, że w ciągu życia wpłacamy do systemu kilkaset tysięcy złotych. Według wyliczeń nawet zaczynając pracować stosunkowo szybko na umowie o pracę (w wieku 20 lat) i zarabiając 4000 zł brutto z uwzględnieniem ciągłego podwyższania się pensji, przechodząc na emeryturę w wieku 60 lat, statystyczna Kowalska może liczyć na bardzo niską emeryturę. Będzie to średnio około 30 proc. jej ostatniej pensji, czyli około 1700 zł. To i tak dość optymistyczne założenia, gdyż scenariusz nie uwzględnia okresów bezskładkowych (np. wtedy, gdy pracujemy na umowie o dzieło). Wydłużanie się średniej długości życia tylko pogłębia problem niskich świadczeń.
O zabezpieczeniu swojej emerytury powinniśmy pomyśleć jak najwcześniej. Istnieje wiele narzędzi, które ułatwiają wypracowanie dodatkowych środków, a co więcej oferują ulgi podatkowe. Warto przyjrzeć się rozwiązaniom w ramach III filara, takim jak IKE oraz IKZE. Pracownicy mają również możliwość inwestowania środków na swoją emeryturę w ramach PPE oraz PPK. Dla osób, które potrzebują ochrony ubezpieczeniowej i chcą inwestować swój kapitał, zostały opracowane ubezpieczenia z UFK. – wylicza ekspert z DobraPolisaNaZycie.pl, Piotr Siekański.
Fundusz bez pokrycia
ZUS ma obowiązek raportowania prognoz dotyczących wpływów i wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Najnowszy, opracowany w 2019 roku i prognozujący sytuację do 2080 roku uwzględnia istotną zmianę, o której wspominają również autorzy ekspertyzy Instytutu Emerytalnego – obniżenie wieku emerytalnego. Prognozy nie są optymistyczne – wpływy, które otrzyma Fundusz, nie pokryją wydatków na emerytury. W dokumencie przygotowanym przez ZUS czytamy także o tym, że we wszystkich przyjętych scenariuszach współczynnik obciążenia systemowego rośnie aż do 2060 roku.
Opierając się na wyliczeniach ZUS, ekspertyzach i prognozach demograficznych nie możemy mówić o optymistycznym scenariuszu dla większości Polaków. Już teraz wiemy, że nie będzie można liczyć nawet na 40 proc. ostatniej pensji. To ważna informacja, ponieważ wiele osób zapomina o dodatkowym zabezpieczeniu na przyszłość. Co można zrobić, by nie martwić się o spokojną starość? Należy pomyśleć o dodatkowej emeryturze już teraz. Jest wiele możliwości, które pozwalają uzyskać niezależność finansową po zakończeniu aktywności zawodowej.