Chiny inwestują na potęgę w energetykę wiatrową, mają dostęp do surowców i nie muszą zmagać się z inflacją. Zachodni producenci turbin wiatrowych mierzą się z trudnościami i coraz bardziej obawiają się konkurencji ze strony chińskich dostawców.
Zjawiska związane z trwającym kryzysem energetycznym nie zawsze wydają się być racjonalne. Jak bowiem postrzegać to, że wiatrowe biznesy takich koncernów jak General Electric czy Siemens Gamesa notują straty i redukują zatrudnienie w sytuacji, gdy to właśnie m.in. przyspieszenie rozwoju energetyki wiatrowej ma doprowadzić do zmniejszenia zależności od paliw kopalnych i obniżenia cen energii?
– Firmy zwalniają ludzi w czasie, gdy łańcuch dostaw powinien się rozpędzać – podkreślił niedawno Ben Backwell, dyrektor generalny Global Wind Energy Council, na łamach dziennika „Financial Times”.
Najpierw niemiecko-hiszpański Siemens Gamesa ogłosił, że pożegna się z ok. 2,9 tys. pracownikami, co oznacza zmniejszenie ogólnego poziomu zatrudnienia o 10 proc. Nieoficjalnie mówi się też, że grupa poszukuje kupca na dwie spółki zależne, które produkują komponenty do wiatraków w Hiszpanii, Indiach, Chinach i Brazylii. To kolejne 1,4 tys. pracowników.
Następnie amerykański General Electric (posiadający liczne zakłady w Europie, w tym w Polsce) przyznał, że jego wiatrowy biznes będzie wymagał restrukturyzacji co wiąże się ze zwolnieniami kilkuset osób. W języku komunikacji korporacyjnej brzmi to tak: „Te trudne decyzje nie odzwierciedlają zaangażowania, ani ciężkiej pracy naszych pracowników, ale są konieczne, aby biznes mógł pozostać konkurencyjny i z czasem poprawiać rentowność”.
Wcześniej – w lipcu tego roku – GE zarzuciło plany budowy fabryki łopat do elektrowni wiatrowych w Wielkiej Brytanii, w której miało pracować 750 osób. Firma nie miała wystarczającej liczby zamówień, które uzasadniałyby budowę nowego zakładu.
Inflacja w górę, zamówienia w dół
Obu firmom we znaki dały się przede wszystkim zakłócenia w łańcuchach dostaw oraz wzrost kosztów, czyli gospodarcze efekty pandemii COVID-19.
To natomiast odbiło się na długoterminowych kontraktach na produkcję turbin. Zamówienia są ustalane z wieloletnim wyprzedzeniem, a wobec wysokiej inflacji i problemów z dostawami producentom pozostaje zaciskać pasa oraz próbować renegocjować z klientami ceny i terminy.
Jednocześnie dopływ nowych kontraktów nie jest tak duży, jak życzyłaby sobie tego branża. Mimo szumnych zapowiedzi Komisji Europejskiej, czy też poszczególnych krajów UE, gwałtowne przyspieszenie inwestycji w OZE wciąż pozostaje przede wszystkim myśleniem życzeniowym. Tomasz Elżbieciak
Co jest głównym hamulcem? Kto może stracić a kto zyskać? Jakich surowców potrzebuje transformacja energetyczna? Jak wygląda turbinowa liga mistrzów? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl LINK: https://wysokienapiecie.pl/78172-europa-kontra-chiny-kto-wygra-wojne-o-wiatraki/#dalej