Radykalna zmiana narracji PIS wobec realizacji zobowiązań wynegocjowanych przez Komisję Europejską z polskim rządem, oddala perspektywę wypłaty unijnych pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Blisko 24 miliardy euro dotacji i ponad 11 mld euro preferencyjnych pożyczek miało sfinansować 54 inwestycje i 48 reform. Ponad 40 proc. środków planowane były na cele klimatyczne.
Po zatwierdzeniu przez unijnych komisarzy wynegocjowanego przez polski rząd KPO było jasne, że zanim pieniądze popłyną do Polski, rząd musi wypełnić zobowiązania dotyczące sądownictwa do końca czerwca br. Tak się nie stało, pomimo podjętych deklaracji.
W porozumieniu jest zapisane, że głównym celem wprowadzanych reform jest podniesienie standardu ochrony sądowej, wzmocnienie niezależności i bezstronności sądów oraz niezawisłości sędziów, a także poprawa klimatu inwestycyjnego w Polsce. I choć wynegocjowane przez polski rząd zapisy są faktem rządzący zarzucają Komisji Europejskiej łamanie umowy.
Po wstępnej analizie ustawy, która w miejsce Izby Dyscyplinarnej powołała Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, KE stanowczo dała znać polskiemu rządowi, że zobowiązań nie dopełnił. A to oddala perspektywę wypłaty środków z pocovidowego fundusz odbudowy.
Posłowie opozycyjni jednoznacznie oceniają, że rząd, który nie bierze tych pieniędzy działa na szkodę polskich obywateli. To miały być dodatkowe środki na ochronę zdrowia i środowiska, na budowę m.in. żłobków i przedszkoli, a zatem na te wszystkie obszary, na które zawsze pieniędzy brakowało. Krajowe budżet zawsze budżet nie pozwalał na to, żeby zwiększać wydatki na takie inwestycje. Na to wszystko mieliśmy mieć pieniądze z KPO, przypominają posłowie Koalicji Obywatelskiej.
Blisko 24 miliardy euro dotacji i ponad 11 mld euro preferencyjnych pożyczekto były dodatkowe środki poza negocjowaną co 7 lat unijną perspektywą budżetową. W przypadku Polski miały być wydawane w ramach 5 obszarów: odporność i konkurencyjność gospodarki, zielona energia, transformacja cyfrowa, efektywność, dostępność i jakość ochrony zdrowia oraz na zieloną zieloną mobilność.
– Rząd zgodził się na warunki stawiane przez KE, a następnie z powodu decyzji Jarosława Kaczyńskiego, większość parlamentarna nie dopełniła warunków i dlatego Polska nie dostaje tych pieniędzy – tłumaczył Michał Kamiński w niedzielnym programie „Kawa na ławę”. Perspektywa ich wyplata coraz bardziej się oddala.
W samym rządzie nie ma nawet zgodności w kwestii tego, kiedy do Brukseli pójdzie pierwszy wniosek o wypłatę środków. Jedni mówią o wrześniu, inni o październiku, a wiceminister Marcin Horała o przełomie roku. „Pod koniec tego roku lub z początkiem przyszłego, będziemy gotowi, żeby ten wniosek o płatność złożyć do Brukseli.
Pytany o tę zwłokę europoseł PIS, Karol Karski wyznał, że wyplata trafi do Polski najpóźniej po przegranych wyborach parlamentarnych Donalda Tuska. Wtedy komisarz Ursula Von der Leyen nie będzie już miała nadziei, że uda im się go zainstalować w Polsce jako posłusznego wykonawcę interesów niemieckich”.
Cyniczny ton tej wypowiedzi nie jest niczym nowym. W podobnym antyniemieckim i anty unijnym tonie w ostatnich dniach mówią też inni przedstawiciele PIS i rządu.
– Prezes PIS, Jarosław Kaczyński stawia interes partyjny ponad interesem państwa. Chce razem ze Zbigniewem Ziobro mieć pełną kontrolę nad polskim wymiarem sprawiedliwości, bo inaczej nie będą w stanie chronić swoich funkcjonariuszy przed ponoszeniem odpowiedzialności za bezprecedensowe łamanie prawa i podejmowanie różnego rodzaju decyzji – podsumowała Joanna Mucha w Kawie na ławę.
Wniosek o płatność będzie ostatecznym testem, czy polityka rządu blokuje europejskie środki. Kiedy trafi do Brukseli, KE będzie musiała ocenić czy je wypłacić czy nie. Zapisane w KPO pieniądze to mniej więcej tyle, ile wynosi 1/3 polskiego rocznego budżetu. One są Polsce bardzo potrzebne. Jeśli nie przywrócimy w kraju niezależności sądownictwa, będziemy się mogli z nimi pożegnać. Wyborcy na pewno tego PIS-owi nie darują. (JC)