Symboliczne hasło V Światowego Zjazdu Inżynierów Polskich i XXVII Kongresu Techników Polskich nawiązywało do globalnych wyzwań, które stoją przed środowiskiem akademickim i technicznym we współczesnym świecie. Uczeni i praktycy wymieniali się wiedzą i doświadczeniami podczas trzydniowych obrad na Politechnice Śląskiej w Gliwicach pod koniec czerwca. Poszukiwali recepty na zapewnienie zrównoważonego rozwoju planety, zgodnego z wymaganiami ekologicznymi. Senator Jolanta Hibner, uczestniczka tego ważnego wydarzeniu uważa, że inżynierowie mogą zrobić wszystko, ale wykorzystanie ich pomysłów i rozwiązań zależy przede wszystkim od decydentów i polityków.
W historii czterech poprzednich Światowych Zjazdów Inżynierów Polskich nie było tak trudnej sytuacji geopolitycznej z jaką mamy do czynienia obecnie. W jaki sposób twórcy techniki mogą pomóc w rozwiązaniu globalnych problemów z którymi teraz zmaga się świat?
Inżynierowie mogą zrobić wszystko, ale decyzje podejmują przede wszystkim politycy i to od nich zależy do czego wykorzystają twórczy potencjał środowisk technicznych. Technika może bardzo dobrze służyć ludziom, ale może też ich zabijać i dewastować planetę. Jeśli ją zniszczymy to będzie koniec naszej ziemskiej cywilizacji. Można powiedzieć, że stoimy tuż nad przepaścią. Barbarzyńska agresja Rosji na Ukrainę, wiele innych światowych konfliktów zagrażających ludzkości i planecie, groźba użycia broni jądrowej, niszczycielskie skutki zmian klimatu powodowane nieodpowiedzialną eksploatacją środowiska naturalnego, kryzys energetyczny i wiele jeszcze innych przyczyn są alarmującym ostrzeżeniem przed takim dramatem. Jeśli świat się nie opamięta to ludzkość i planetę czeka zagłada. Wysiłki inżynierów zmierzają do powstrzymania tej tragedii i odwrócenia apokaliptycznych skutków, ale sami tego nie zrobią bez odpowiedzialnej polityki decydentów.
Decydenci wysłuchali tych ostrzeżeń?
Przedstawiciele administracji państwowej zlekceważyli udział w V Światowym Zjeździe Inżynierów Polskich, pomimo licznych zaproszeń skierowanych do nich przez Federację Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych NOT, jednego z głównych organizatorów tego wydarzenia, przygotowywanego za każdym razem we współpracy z partnerami. Zawsze bardzo aktywnie włącza się w to Rada Polskich Inżynierów w Ameryce Północnej, Konferencja Rektorów Polskich Uczelni Technicznych, a także ośrodki akademickie i badawcze. Tym razem była to Politechnika Śląska w Gliwicach, gdzie odbywały się trzydniowe obrady. Niestety, nikt nie reprezentował Ministerstwa Klimatu i Środowiska, ani Ministerstwa Edukacji i Nauki, a także Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Wygląda na to, że przedstawiciele tych resorów nie są zainteresowani propozycjami zgłaszanych przez inżynierów i uczonych o światowym autorytecie, jak radzić sobie z poważnymi problemami związanymi m.in. z dbałością o środowisko naturalne i zdrowie człowieka, jego miejsca w cyfrowym świecie, gwarantowanie cyberbezpieczeństwa, racjonalnego wykorzystywania surowców czy zapewnienia bezpiecznej dla planety energetycznej przyszłości z uwzględnieniem zrównoważonego budownictwa i przyjaznej dla środowiska naturalnego komunikacji. Doświadczenia polskich i polonijnych inżynierów związanych z tymi zagadnieniami na pewno byłyby przydatne dla przedstawicieli administracji państwowej. Takich problemów nie da się rozwiązać bez udziału nauki i techniki, dlatego tak ważna staje się również mądra edukacja młodego pokolenia, przygotowująca je do przewidywania i zapobiegania zagrożeniom, które stoją przed Ziemią i jej mieszkańcami.
Polscy naukowcy i inżynierowie, którzy mieszkają i pracują za granicą, niejednokrotnie w bardzo odległych krajach, nie zawiedli w przeciwieństwie do decydentów. Rozczarowani byli nieobecnością przedstawicieli władzy na tym elitarnym forum w Gliwicach?
Większość naszego środowiska nie była tym zaskoczona, ponieważ z arogancją obecnej władzy spotykamy się na co dzień przy różnych okazjach. Sama jestem absolwentką Wydziału Inżynierii Sanitarnej i Wodnej Politechniki Warszawskiej i czynnym zawodowo inżynierem, pomimo wieloletniej pracy parlamentarnej. Byłam posłem na Sejm V, VI i VIII kadencji, posłem do Parlamentu Europejskiego VII kadencji, a teraz jestem senatorem X kadencji. Władza nie konsultuje z nami projektów dotyczących rozwiązań technicznych, w sprawach ważnych dla społeczeństwa i gospodarki. W Senacie doświadczamy tego na każdym kroku. Decyzje podejmują politycy partii rządzącej, a jak się to kończy widać najlepiej po budowie elektrowni węglowej w Ostrołęce. Prawie 2 mld wyrzuconych w błoto pieniędzy publicznych. Kiedy świat odchodzi od paliw kopalnych i dokonuje transformacji energetycznej zwiększając znacząco udział odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym, my chcieliśmy stawiać nową elektrownię węglową. To musiało się skończyć klęską i kompromitacją tej władzy, która liczyła na unijne środki na ten cel. Specjaliści przestrzegali przed takimi konsekwencjami, ale rząd ich nie słuchał. Takich przykładów mamy znacznie więcej w wielu dziedzinach nie tylko w energetyce. Sytuacja byłaby dużo lepsza, gdyby sami inżynierowie startowali w wyborach do Parlamentu. W takim gronie dyskusje miałyby charakter merytoryczny, a nie populistyczny. W obecnej kadencji mamy w Senacie tylko 11 inżynierów na 100 senatorów. Najwięcej jest z dziedziny rolnictwa. W Sejmie twórców techniki też jest bardzo mało. Powinno ich być znacznie więcej, bo inżynierowie mają nie tylko wiedzę techniczną, ale także analityczne umysły. Warto sobie przypomnieć jakie Polska miała osiągnięcia w okresie międzywojennym, kiedy do polityki i rządu wchodzili inżynierowie. Będę namawiała moje koleżanki i kolegów do startu w najbliższych wyborach. Wtedy będziemy mogli zrobić dużo dobrego dla ludzi i planety.
Co zyskaliby decydenci, gdyby uczestniczyli w V Światowym Zjeździe Inżynierów Polskich, połączonym z XXVII Kongresem Techników Polskich w Gliwicach?
Nawiązanie kontaktów z wybitnymi polskimi naukowcami i ekspertami, którzy od lat pracują zagranicą w ośrodkach akademickich lub koncernach o światowej renomie. To jest wielki kapitał i dostęp do wiedzy oraz najnowszych technologii. Byli wśród nas polscy profesorowie z Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii, Auburn University w Alabamie, polonijni inżynierowie pracujący w przemyśle i agencjach rządowych z Chicago, Toronto, San Francisco w Dolinie Krzemowej, a także przedstawiciele stowarzyszeń naukowo-technicznych z europejskich krajów: Austrii, Francji, Litwy, Niemiec i liczna grupa z Wielkiej Brytanii. Polskie uczelnie reprezentowali rektorzy uczelni technicznych, nauczyciele akademiccy, badacze, natomiast środowisko branżowe przedstawiciele różnych organizacji inżynierskich. Jednym w podstawowych celów Światowych Zjazdów Inżynierów Polskich oprócz poznania wzajemnego dorobku twórców techniki, a także przełamywanie barier, które utrudniają optymalne wykorzystanie potencjału polonijnych inżynierów i naukowców. Te Zjazdy odbywają się co trzy lata od 2010 roku, a w międzyczasie pojawiają się przełomowe rozwiązania na świecie. Polonijni inżynierowie też biorą w tym udział, a często sami wymyślają wspaniałe rzeczy. Można się o tym dowiedzieć właśnie podczas takich spotkań. Ubolewam nad tym jako inżynier, że my nie korzystamy z rozwiązań, które nasi koledzy z innych krajów wymyślili. Naukowcy i inżynierowie dzielą się między sobą swoją wiedzą i pomysłami, ale decydenci z tego prawie nie korzystają. Ja z wielkim zainteresowaniem i uwagą słuchałam wypowiedzi i prezentacji inżynierów oraz środowiska akademickiego przez trzy dni trwania Zjazdu. Wnioski z debat, co inżynierowie mogą zrobić dla zdrowej planety, roześlemy do przedstawicieli władzy, aby się dowiedzieli jaką wartość mają spotkania w gronie wybitnych polskich i polonijnych ekspertów technicznych.
Rozmawiała Jolanta Czudak