Po 30 latach od upadku komunizmu co drugi Polak nie jest zadowolony ze stanu naszej demokracji. Potwierdza to kwietniowy sondaż PEW Reasearch Center przeprowadzony w całej Europie. Jeszcze większą dezaprobatę deklarują Polacy w kilku innych rankingach i badaniach opinii społecznej. Dla porównania w Szwecji satysfakcję z rodzimej demokracji wyraża 69 proc obywateli, w Holandii 64 proc, a w Niemczech 56 proc. Niezadowolenie deklaruje 44 proc Polaków, 30 proc Szwedów i 34 proc Holendrów. Znaczące, że część mediów związanych z aktualną władzą prezentowało ten wynik jako… optymistyczny, zauważa Łukasz Perzyna, autor publikacji zamieszczonej na portalu Polska Nas Potrzebuje.
Zespół badaczy Economist Intelligence Unit w rankingu Democracy Index za 2018, ogłoszonym w „The Economist” zalicza Polskę do grupy krajów o „demokracji wadliwej”, za nami klasyfikując w Europie tylko Węgry, Chorwację i Rumunię. W ogłoszonym w październiku ub. r. raporcie Fundacji Bertelsmanna w gronie krajów OECD Polska znalazła się na 37 miejscu wśród 41 klasyfikowanych państw. Wyprzedzamy wyłącznie Rumunię, Meksyk, Węgry i Turcję.
Laureat Nobla z ekonomii Paul Krugman ocenia, że w Polsce demokracja jest martwa, bo pomimo zachowania instytucji wyborów władza uzależniła sądownictwo i zinstytucjonalizowała korupcję na ogromną skalę. Studenci dziesięciu renomowanych uniwersytetów amerykańskich uczą się o erozji demokracji na przykładzie Polski, pomysłodawcą zajęć jest Robert Blair z Brown University.
Smutny to obraz, który tylko w pewnym stopniu wynika z polityki rządzącej ekipy, w dużo większym – z niskiej frekwencji wyborczej, minimalnego uczestnictwa w życiu publicznym i poczucia, że od obywatela niewiele zależy. Już w czerwcowych wyborach 1989 r. frekwencja wyniosła ledwie 62 proc. Reformując państwo i budując instytucje demokratyczne nie zadbano o ich trwały prestiż i skuteczność, ani o kooptację najszerszych grup społecznych, żeby w zmienionych warunkach poczuły się u siebie. „Byliśmy głupi” – podsumuje po latach w tytule książki historyk idei prof. Marcin Król.
Obecna większość parlamentarna, tak chętnie powołująca się na „suwerena” sprawuje władzę od wyborów do Sejmu w 2015 r., w których uczestniczyło 50,92 proc uprawnionych. Jeszcze słabszą legitymacje miały pierwsze rządy PiS – w 2005 r. posłów wybrało 40,57 proc obywateli. Ale również obrońcy Konstytucji powinni pamiętać, że w przyjmującym ją referendum w 1997 r. zagłosowało ledwie 42.86 proc uprawnionych. W dwudniowym głosowaniu powszechnym w sprawie akcesji do Unii Europejskiej wzięło udział 58,85 proc z nas.
W tej kadencji parlamentu, wedle różnych badań, tylko od 40 do 51 proc Polaków jest usatysfakcjonowanych stanem demokracji w ojczystym kraju. Czy z ich ocen wynika, że nie warto świętować rocznicy Konstytucji 3 maja albo wyborów 4 czerwca? Raczej odwrotnie: zwykle w trudnych momentach dziejowych pamięć o tradycji i duma z historii podpowiadały nam dobre rozwiązania. Teraz nie mamy się czym pochwalić, chociaż jeszcze niedawno Polskę tytułowano prymusem wśród państw wychodzących z komunizmu, a jej drogę do demokracji porównywano do szanowanej w świecie Hiszpanii. Obecnie dominują głosy krytyczne, a co ważniejsze – surowe noty globalnych ekspertów pokrywają się z samooceną samych rodaków, niezmiennie przywiązanych do demokracji i uznających ją za najlepszą formę rządów. Chcemy demokracji, ale nie takiej, jaką teraz mamy…
Kolejne protesty społeczne przypominają listę grup, pokrzywdzonych w trakcie zmian ustrojowych: nauczycieli, rolników i hodowców, pracowników służby zdrowia czy taksówkarzy. Wielu zaś, w tym robotnicy wielkich zakładów, stanowiących kiedyś twierdze Solidarności, czy zatrudnieni w dawnych PGR – nie zdążyło się o swoje upomnieć, bo ich miejsca pracy błyskawicznie zlikwidowano.
Jak zauważa ekonomista Dariusz Grabowski nie określono przy tym celu transformacji ustrojowej, ani tego, jak długo potrwa. Tak jak w socjalizmie mieliśmy do czynienia z permanentnym reformowaniem i następującymi po sobie kolejnymi manewrami gospodarczymi, tak teraz – z nie kończącą się transformacją, której po zmianach władzy towarzyszą zapewnienia, że właśnie naprawia się błędy poprzedników. Zaś za sprawą biurokracji, tłumiącej inicjatywę oraz samowoli i bezduszności urzędniczej państwo polskie postrzegane jest jako nieprzyjazne zwykłemu obywatelowi. Politykę zaś widzi się jako cyniczną grę, dostępną dla nielicznych.
Tym bardziej więc warto przypominać i świętować rocznice nowoczesnej i demokratycznej Konstytucji 3 Maja, pierwszej w Europie i drugiej po amerykańskiej (z 1787 r.) na świecie, a także wyborów z 4 czerwca 1989, bez których późniejsza rozbiórka muru berlińskiego – uchodząca za symbol zmian w naszej części Europy – nie byłaby możliwa.
Zbiorowa pamięć i refleksja nad dobrymi przykładami z historii pozwoliły nam kiedyż przybliżyć się do odzyskania niepodległości i demokracji i sprawić, że nas ono nie zaskoczyło. Nie da się naprawiać niedoskonałości ani korygować złej polityki obecnie rządzących bez zastanowienia nad tym, czym się słusznie szczycimy. Bez aktywnego udziału w wyborach trudno nam będzie stworzyć demokrację jakiej większość z nas pragnie.