Sytuacja panująca na świecie jest bardzo napięta. Choć główną przyczyną jest szalejąca zaraza, która zbiera żniwo, w postaci setek ofiar dziennie, to pobocznym wątkiem są podejrzenia o manipulacje społeczeństwem. To właśnie, ma miejsce w naszym kraju. Ludzie oskarżają polską władzę, że nie mówią nam prawdy o epidemii. Jeśli jest tak bardzo niebezpieczna i wymaga różnych ograniczeń, to dlaczego nie odwołano wyborów? Wątpliwości jest znacznie więcej.
Na świecie panuje epidemia COVID-19. Jest to choroba, która oficjalnie wykryta została na koniec listopada, zeszłego roku, a do dziś jest dla nas zagadką, której nie możemy rozwiązać. Dziennie, w Polsce, wykrywa się setki osób zakażonych, a dziesiątki umierają na skutek powikłań. Media huczą tylko o zarazie, a wypowiedzi specjalistów nie uspokajają społeczeństwa. Wprowadzane są coraz to nowsze ograniczenia, pokazywane są nowe fakty, które mają na celu uświadomienie nas o zagrożeniu życia. CZY TO NIE JEST KŁAMSTWO?
Choć większość ludzi dostosowuje się do nakazów publikowanych przez rząd, to spora część społeczeństwa doszukuje się w tym manipulacji politycznej. Ludzie zaczynają dostrzegać nie klejące się „fakty”, a także zwracać uwagę na przedstawiane materiały. Mediom zarzuca się odtwarzanie w kółko tych samych filmów, zamiast podawania nowych informacji na temat choroby. Wątpliwym jest.. powoływanie się na przypuszczenia, a nie na fakty. W Internecie możemy doszukać się coraz więcej filmików pokazujących sytuację panującą w innych krajach, w zestawieniu z tym, co donoszą nam media i mówią politycy. Duża część youtuberów dostrzegła znaczące różnice w tych wypowiedziach i przez to zarzuca się władzy kłamstwa, po to, byśmy chętniej ich słuchali.
Jestem studentką i mieszkam w Warszawie, ale z powodu epidemii musiałam wrócić do swojej rodzinnej miejscowości, znajdującej się w gminie Czerwin. W jej skład wchodzi około 45 sołectw (dane pochodzące z internetowej strony gminy). Liczba mieszkańców wynosi ponad 5 tys. osób. Większość z nich, na początku poważnie podchodziła do sytuacji panującej w naszym kraju, jak i na całym świecie. Trwało to tylko kilka tygodni, ponieważ teraz jest sceptyczne nastawienie do obecnej sytuacji. Coraz mniej osób martwi się ryzykiem zakażenia chorobą, a także w mniejszym stopniu się izoluje. Z dnia na dzień widzę coraz więcej spacerowiczów oraz kręcącej się młodzieży. Dowiedziałam się, że ponad 60 proc. uważa, , że koronawirus wcale nie jest taki straszny. Mówi się, że media specjalnie chcą nas nastraszyć, po to, byśmy byli bardziej podatni na oddziaływanie władz, a sami politycy swoim zachowaniem, przeczą temu, co mówią. Momentem przełomowym, kiedy ludzie upewnili się w swoich podejrzeniach, był dzień rocznicy katastrofy smoleńskiej. Politycy, pomimo wprowadzenia zasad ograniczających niewychodzenie domów, chyba że w ważnej sprawie, wyszli całą gromadą, bez zachowania środków bezpieczeństwa w postaci maseczek i rękawiczek, po to, by uczcić pamięć poległych. To właśnie wtedy ludność zaczęła oskarżać władze o złe zagrywki. Przecież jeżeli sytuacja byłaby na tyle poważna, to nie wyszliby, narażając siebie na zachorowanie. Gdyby panująca epidemia, była tak bardzo niebezpieczna, to odwołane zostałyby wybory. Czy to jest ważniejsze niż nasze życie? Rodacy się zastanawiają! Kolejnym powodem, jaki mi podano, jest to, że w ciągu dnia umiera większa ilość osób na choroby nowotworowe, niż na COVID-19. Ludzie są oburzeni z powodu wstrzymania wizyt osób chorych na raka, a także wykonywania chemioterapii. Są to przypadki, również z moich okolic.
Można podsumować, że koronawirus istnieje i zagraża naszemu życiu, ale nie jest tak niebezpieczny jak mówią decydenci. Mieszkańcy są zdania, że należy przestrzegać środków bezpieczeństwa, ale ta choroba jest tak samo zagrażająca naszemu życiu, jak zwykła grypa. Ludzie zaczynają negatywnie patrzeć na sytuację w Polsce, a także na nasz parlament. Zaczynają robić się nerwowi i dochodzi do różnorodnych poróżnień. Jakie będą skutki epidemii? Tego nie wiemy, ale już dziś mogę powiedzieć, że istnieją podejrzenia, że cała ta sytuacja może doprowadzić do wojny domowej. Mniej pesymistycznie nastawieni ludzie mówią, że przez długi czas będziemy się od siebie izolować i negatywnie nastawiać. Człowiek człowiekowi będzie wrogiem. Czy naprawdę chcemy, żeby do tego doszło?
Autorka: Sylwia Czernysz , studentka dziennikarstwa na UKSW