Jak pożegnać osobę, która w okresie pandemii odeszła? Jak pogodzić się z uczuciem, że przez kwarantannę, była sama w szpitalu i nikt nie mógł jej odwiedzać? – a ona wcale nie była zarażona. Kontakt z nami był ograniczony. Nawet w ostatnich chwilach życia, nie pozwolono nam jej towarzyszyć. Najbliższa nam osoba, leżała tam całkiem samotna. Nie rozumiała, co tak naprawdę się dzieje.
Śmierć ukochanej osoby w tak niesprzyjających okolicznościach jest bardzo trudna. Nie można nawet spotkać się z najbliższymi. Jest zakaz zgromadzeń i wychodzenia z domu. I jak samemu dać sobie radę, kiedy nie ma kto cię wesprzeć, pocieszyć, przytulić…
Utrata kogoś zawsze była czymś wręcz tragicznym. A śmierć osoby, która praktycznie wychowywała cię wraz z rodzicami, jest jeszcze bardziej dotkliwa. Bo nie ma już możliwości takiej osobie podziękować, przeprosić i powiedzieć kocham.
A pogrzeb? Obecnie to jakaś jedna wielka kpina. Tylko 5 osób podczas mszy. I jak tu wybrać, kto powinien w niej uczestniczyć. Bo nawet redukując tylko do najbliższej rodziny i tak jest nas za dużo. I tu trzeba spróbować trzeźwo myśleć i wybrać kogoś. Ale kogo? Każdy chce być i pożegnać się. To nie jest łatwy wybór. Dlatego my postanowiliśmy wymieniać się. Jedna osoba wychodziła, następna wchodziła do kościoła. Robiliśmy tak, ponieważ była możliwość, aby przed budynkiem było kilkoro ludzi. Jednak każdy musiał zachowywać odstęp 2 metrów od siebie. I przez to wszystko odczuwało się jeszcze większą bezsilność i samotność.
Na cmentarzu też zabroniona była obecność dużej grupy osób. Nadal tylko 5 i w wyznaczonych odległościach. A reszta była o wiele dalej, stojąc przy innych nagrobkach. Tak w razie czego, jakby ktoś miał nas skontrolować. Bo służby ochronne w tym czasie nie próżnowały. Policja podjechała najpierw pod kościół. Sprawdziła ilość osób i odjechała. Następnie pojawili się na cmentarzu i obserwowali czy nikt „przypadkiem” nie doszedł. Ich czyny były narzuconymi z góry rozkazami. Musieli je bez współczucia spełniać i w razie przekroczenia określonej liczby osób, wystawiać mandaty.
W całym tym otoczeniu panującego wirusa najbardziej nieodpowiedzialną osobą był ksiądz. Nie zastosował się do poleceń i nie miał ubranych rękawiczek i maseczki. A wszędzie mówi się o tym, aby bez tego nie wychodzić z domu! Może złudnie wierzy, że Bóg go oszczędzi. Jednak obecnie panuje danse macabre. Wszyscy jesteśmy równi w obliczu śmierci.
Wydawać się może, że śmierć jest czymś naturalnym i na każdego przyjdzie pora, ale utrata kogoś w tym momencie jest praktycznie nie do opisania słowami. Człowiek odczuwa w sobie gniew, nienawiść, rozgoryczenie, smutek i żal. Nie wie, jak ma reagować i jak się zachowywać, bo każda przychodząca myśl w takich momentach nie jest czymś prostym, a każde pożegnanie jest trudne. Te było o wiele trudniejsze niż wszystkie inne.
Autorka: Marta Szymańska, studentka dziennikarstwa na UKSW