Duncan Laurence jest zwycięzcą zeszłorocznej Eurowizji. Do tej pory zdążył wydać dwa single oraz wyruszyć w europejską trasę koncertową. Artysta, wciąż nie zdecydował się na wydanie albumu studyjnego. 13 maja miała jednak swoją premierę debiutancka EPka Duncana „Worlds On Fire”.
Pochodzący z Holandii Duncan Laurence, swoją popularność zaczął zdobywać w 2014 roku podczas The Voice of Holland, dochodząc do półfinałów. Dzięki wsparciu między innymi swojej mentorki z programu – Ilse DeLange, udało mu się wystąpić na Eurowizji w 2019 roku i wygrać ją z piosenką „Arcade”. Niedługo potem, utwór pokrył się sześciokrotnie platyną i obecnie ma ponad 23 miliony wyświetleń w serwisie YouTube. Jesienią, holenderski artysta, wyruszył w trasę koncertową, odwiedzając między innymi Polskę, Norwegię oraz Francję.
EPka „Worlds On Fire” składa się z pięciu utworów, z czego dwa z nich zostały już wcześniej wydane. Artysta pracował nad nimi w Stanach Zjednoczonych wraz z kompozytorami i producentami takimi jak Brett „Leland” McLaughlin oraz Bram Inscore, odpowiedzialnymi między innymi za brzmienia i aranżacje utworów australijskiego piosenkarza – Troya Sivana.
Na początku wydawnictwa, znajduje się ballada „Beautiful” skierowana do najbliższych przyjaciół i rodziny artysty. Duncan śpiewa o swojej, wciąż rosnącej popularności i sławie, jaką osiągnął w ciągu zaledwie roku. Pojawiające się w drugiej połowie utworu chórki, nie zagłuszają jednak głosu Holendra, a chwilami nawet przypominają styl australijskiego artysty Troye’a Sivana.
Następnie przechodzimy do utworu „Yet”, który jest akustyczną balladą. W tle słychać tylko gitarę oraz głos artysty, który w refrenach prezentuje swój, rozpoznawalny już, wyższy rejestr. Piosenka nie prezentuje się najgorzej, jednak w porównaniu z pozostałymi propozycjami, jest zdecydowanie najprostsza i najbardziej stonowana.
Kolejnym utworem jest znane z Eurowizji „Arcade”, które mimo upływu czasu, wciąż wywołuje we mnie zachwyt i plasuje się zdecydowanie na podium całego wydawnictwa Duncana. Emocje, które próbuje przekazać oraz niezwykła barwa jego głosu sprawiają, że utwór był grany w rozgłośniach radiowych w wielu krajach Europy oraz zdobył ogromną sympatię fanów.
Czwarty utwór to „Someone Else”, który jest zdecydowanie chwytliwszy i bardziej wpadający w ucho niż trzy pierwsze. Jest to Indie – popowy utwór, kojarzący się z twórczością wspomnianego już Australijczyka. W tym utworze, najbardziej dobitnie widać wpływ wydawców na charakter i brzmienie całej EPki artysty. Piosenka skupia się na emocjach, przez które przechodzą osoby tuż po rozstaniu z partnerem/partnerką. Fakt, że czwarta pozycja z minipłyty została wybrana na kolejny singiel sprawia, że ma ona największe szanse, by stać się kolejnym wielkim hitem Duncana.
EPkę zamyka utwór „Love Don’t Hate It”, wydany zaledwie kilka miesięcy temu. W tym przypadku, Duncan skupia się na lęku drugiej połówki przed wejściem w związek. Dzięki syntezatorom w refrenie oraz charakterystycznemu wokalowi artysty, piosenka osiągnęła niemały sukces w całej Europie.
Wydanie przez Duncana od początku jego działalności jedynie pięciu utworów, świadczy o jego coraz większej dojrzałości i świadomości muzycznej. Zdecydowanie nie zawiódł fanów, gdyż każda z piosenek prezentuje inny styl, łącząc się jednak w całość. Jedynie „Yet” lekko odstaje od reszty, natomiast wsłuchując się w głos Duncana, można odnaleźć piękno w tej prostocie. Największy potencjał widzę w utworze „Someone Else”, który od razu zapada w pamięć, nie dając o sobie zapomnieć przez długi czas. Z niecierpliwością czekam na debiutancką płytę holendra, gdyż z pewnością zagości na najwyższych miejscach europejskich i światowych list przebojów oraz podbije serca fanów.
Autorka: Zuzanna Gąsiorowska, studentka dziennikarstwa na UKSW