Dzisiaj 70 urodziny obchodziłby Zbigniew Wodecki. Dzięki jego córce, Katarzynie Wodeckiej- Stubbs grono krakowskich artystów z tej okazji, zaśpiewało wraz z piosenkarzem jeden z jego utworów „Razem być”. Można to potraktować jako apel do Polaków. Izolowani z powodu kwarantanny zdali ten egzamin bez porównania lepiej niż politycy. Najwyższy czas, żeby parlamentarzyści także się tego nauczyli.
Patrząc na polskie społeczeństwo, nasuwa się wniosek, że
całkiem nieźle odrabiamy tę lekcję, jaką zadał nam koronawirus. W naszym kraju
było stosunkowo niewiele przypadków złamania kwarantanny. Prawie wszyscy noszą
maseczki, na ulicach nie ma zbyt wielu spacerowiczów,
a 4 maja mimo dwumiesięcznej przerwy w galeriach było spokojnie i bez tłumów.
Niestety, takiej odpowiedzialności i zgody próżno szukać w polskim parlamencie. Wiadomo, że w sierpniu tego roku kończy się kadencja prezydencka Andrzeja Dudy. Co za tym idzie, potrzebne są wybory, które według rekomendacji ministra zdrowia nie mogą się odbyć na tradycyjnych zasadach. I to by było na tyle jeśli chodzi o to , co do czego zgodni są nasi parlamentarzyści.
Jak dotąd, wszystkie ustawy dotyczące pandemii były procedowane stosunkowo szybko. Nawet, jeśli politycy opozycyjni nie byli w stu procentach zadowoleni z proponowanych rozwiązań, nie blokowali aktów pozwalających na zagwarantowanie Polakom, w miarę możliwości bezpiecznej i stabilnej sytuacji. Niepisane porozumienie nie sięga jednak kwestii wyborczych.
Do tej pory na głosowanie trzeba było iść do lokalu wyborczego. Teraz nie wiadomo czy swój głos będziemy osobiście wrzucać do urny czy do skrzynki i kiedy to będzie. W Sejmie i Senacie trwa typowe polityczne przeciąganie liny.
XX wiek to czas, kiedy patrząc na historyczne dzieje nie powinniśmy sobie pozwalać na „bezprezydenctwo”. A terminy zdefiniowane w konstytucji coraz bliżej. Tymczasem trwa przepychanka o interpretację konstytucji, kto ma stać na czele państwa w czasie kwarantanny i czy koronawirus na pewno jest szczególną okolicznością, pozwalającą na zmiany w prawie wyborczym.
Kiedy świat jest w kryzysie, wszyscy parlamentarzyści powinni
próbować zapewnić ciągłość funkcjonowania najważniejszego w państwie urzędu,
bezpieczeństwo i stabilność. Czy zatem, żeby zapewnić te warunki również
narodowi polskiemu, politycy nie powinni się zjednoczyć i podjąć jednogłośnej,
konstruktywnej decyzji?
Nie ma znaczenia czy ktoś jest za taką partią czy inną, skoro zostali
obdarowani społecznym zaufaniem i powierzono im funkcję posła lub senatora. W obliczu takiej tragedii, jaką niewątpliwie
jest pandemia, która pochłonęła już w
kraju setki ludzkich istnień i nie wiadomo, kiedy się skończy, powinni odłożyć na bok swoje własne interesy.
Skoro kończy się kadencja prezydencka to trzeba jak najszybciej podjąć decyzję kiedy
i jak ma zostać wybrana kolejna pierwsza osoba w państwie. Należałoby w końcu coś zdecydować, a nie
stroić miny i uprawiać grę polityczną. Zaoszczędziło by to spokoju wszystkim.
Bo, albo naród rozwiałby wątpliwości odnośnie tego, kogo chcą widzieć w pałacu
na Krakowskim Przedmieściu, albo opozycja zyskałaby pewność, że Andrzej Duda przez
następne 5 lat tam nie pomieszka. W
wypadku 7- letniej kadencji opozycja miałaby pewność, że będzie rządził 3 lata
krócej, niż w wypadku reelekcji. Nie jest to również moment sprzyjający
przejmowaniu urzędu i adaptacji na nowym stanowisku. Tak czy tak, niepewność
wszystkich zainteresowanych by się skończyła. A w obecnej chwili Polacy w
dalszym ciągu niczego nie wiedzą. Ani tego kto w tych trudnych czasach będzie
sprawował urząd prezydenta, ani kiedy ten cały koszmar się skończy. Czyżby
polscy senatorowie i posłowie nie słyszeli apelu zawartego w piosence
Wodeckiego: „nauczmy się żyć obok siebie”? Wyszłoby to wszystkim na dobre.
Autorka: Ewa Karpińska, studentka dziennikarstwa na UKSW