W światowej prasie specjalistycznej pojawiają się informacje, że koronawirus może atakować mózg. „To nas nie zaskakuje, ponieważ jednoznaczne dowody na takie niebezpieczeństwo neurologiczne stwierdzono przy SARS–COV 1, a obecny wirus jest dużo bardziej zaraźliwy i mocniejszy w działaniu” – powiedział w RMF FM prof. Konrad Rejdak – szef lubelskiej Kliniki Neurologii, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. „Osłabienie węchu czy smaku to jeden z dowodów, ale co gorsza, koronawirus może zaatakować bezpośrednio ośrodki odpowiedzialne za oddech” – ostrzega.
Jak tłumaczy w rozmowie z reporterem RMF FM prof. Rejdak, skoro u pacjentów z koronawirusem dochodzi do osłabienia węchu i smaku, oznacza to, że wirus atakuje struktury ośrodkowego układu nerwowego. Z każdym dniem pojawiają się nowe doniesienia, że może nerwami obwodowymi docierać do pnia mózgu, w którym znajdują się ośrodki odpowiedzialne za oddychanie – tłumaczy ekspert. Opisano bardzo ciężkie przypadki, gdy w sytuacji niezbyt masywnego stanu zapalnego nagle pojawiały się drgawki, zaburzenia świadomości, przypadki encefalopatii, czy co najgorsze, nagłej niewydolności oddechowej – opisuje.
Jak podkreśla, jest to bardzo niebezpieczne. Przy zapaleniu płuc możemy zastosować sztuczną wentylację, ale w tym przypadku nie – zastrzega. Na szczęście dotyczy to niewielkiej grupy pacjentów. Może to jednak tłumaczyć nagłe zgony u osób, które nie miały poważnych objawów i stwierdzonych wcześniej chorób towarzyszących – dodaje.
Jak podkreśla prof. Rejdak, tym zagadnieniem zajmuje się wiele ośrodków neurologicznych na świecie. W związku z epidemią ciągle wymieniamy się informacjami – zapewnia ekspert w rozmowie z reporterem RMF FM. Jest to bez wątpienia poważne ostrzeżenie, którym zajmują się uczeni. Krzysztof Kot