Niepewne perspektywy rynku prasy kształtującej opinie

1732

Sięgając pamięcią nieco wstecz znajdujemy kilka tytułów prasowych, zaliczanych do prasy opinii, które przez lata utrzymywały wiodącą pozycję na rynku czytelniczym. Takie periodyki, jak: „Polityka” (wydawana od 1957 roku), „Wprost” (od 1982), „Newsweek Polska” (od 2001) osiągały nakłady rzędu kilkaset tysięcy egzemplarzy, przy zwrotach rzędu 30 proc.. Ofertę uzupełniały pisma w rodzaju „Przekroju” (od 1947), „Przeglądu Tygodniowego” (reaktywowanego w 1995) oraz tytuły dość specyficzne, jak np. „Nie” (od 1990 r.) czy ‘Tygodnik Solidarność” (od 1981).

Pisma te deklarowały zwykle swoją polityczną niezależność i obiektywizm, co właściciel i redaktor naczelny tygodnika „Nie” Jerzy Urban, skwitował: „Inne czasopisma i gazety twierdzą obłudnie, że są obiektywne. My jesteśmy pismem stronniczym, lewicowym, choć irytującym”. [Dane te podaję za: Tomasz Mielczarek, Współczesna polska prasa opinii, „Rocznik Prasoznawczy 2013, nr 1 (31), s. 80-102]

Z biegiem czasu malały nakłady tytułów zaliczanych do prasy opinii, a wskaźnik zwrotów rósł katastrofalnie. Czasopisma te dopadały problemy finansowe, a ich obecność na rynku uzależniała się coraz bardziej od kampanii promocyjnych w rodzaju „Człowiek Roku” tygodnika „Wprost”, ranking celebrytów miesięcznika „Forbes” czy Paszporty „Polityki” oraz od kapitału prywatnego. Czytelników odbierały też im wydania magazynowe gazet codziennych oraz portale internetowe.  Mimo tych trudności, prasa opinii nadal egzystuje, choć w mocno okrojonym nakładzie. Szacuje się, że, kiedy w pierwszych latach XXI wieku łączny nakład ośmiu głównych tytułów prasy opinii kształtował się na poziomie 1,2 mln egz., to w drugiej dekadzie spadł do poziomu 0,7 mln egz.

Lektura współczesnej polskiej prasy opinii prowadzi do kilku spostrzeżeń i refleksji. Prasę tę zdominowały bieżące wydarzenia społeczno-polityczne. Uzupełnieniem są niekiedy materiały z historii najnowszej, zwykle nawiązujące, w jakiś sposób do wydarzeń bieżących. Sporadycznie pojawia się tematyka kulturalna, raczej dotycząca kultury masowej, uprawianej przez aktualne gwiazdy. Przewagę materiałów politycznych można tłumaczyć faktem, iż dziennikarze nie mogą pomijać problematyki politycznej. Podobnie jak polityk musi zdobyć elektorat, tak dziennikarz musi pozyskać grono czytelników. Brak elektoratu dla polityka, skutkuje jego porażką wyborczą – brak czytelników marginalizuje dziennikarza. Dlatego dziennikarze starają się zwrócić na siebie jak największą uwagę pisząc o sprawach żywo zajmujących czytelników, a sprawy te są najczęściej natury politycznej.

 Dostrzec też można, iż konieczność ustawicznej walki o czytelników ma również wpływ na gatunki dziennikarskie goszczące na łamach prasy opinii. Coraz mniej jest obszernych materiałów, w których mieści się solidna analiza merytoryczna podnoszonych problemów i towarzyszący jej logiczny wywód, będący uzasadnieniem opinii. W to miejsce coraz częściej pojawia się felieton, który treścią ledwie dotyka podnoszonego problemu, za to przyciąga czytelników możliwie błyskotliwą formą. Dzieje się tak dlatego, że panuje przekonanie, iż przeciętny czytelnik nie angażuje się w refleksję nad przeczytanym tekstem z braku czasu, ochoty i wiedzy. Dlatego przyjmuje się, że najczęściej czytelnik podzieli opinię przeczytaną, o ile atrakcyjna forma skłoni go by doczytał artykuł do końca. Przez to cenione są publikacje merytorycznie spłycone, ale za to „ostre”; zwłaszcza, że po pióro sięgają także celebryci, którzy są uniwersalnymi ekspertami poczynając od gotowania jajek na średnio miękko-półtwardo, poprzez bycie „trendy” i swobody obywatelskie, aż do walki z epidemią.

Powyższe refleksje skłaniają do postawienia pytania czy prasa opinii wciąż pełni rolę opiniotwórczą? Moim zdaniem wolno w to wątpić, z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze dramatyczny spadek nakładów wskazuje, iż prasa ta ma coraz mniejsze grono stałych czytelników, przez co liczba „opiniobiorców” kurczy się zastraszająco, a dzieje się to w sytuacji, gdy prasa codzienna popularna serwuje oprócz newsów, również materiały publicystyczne. To one – uważam – abstrahując od ich poziomu dziennikarskiego, mają zasadniczy wpływ na kształtowanie opinii publicznej; zwłaszcza, że dzielnie wspierane są w tej misji przez media elektroniczne. Po drugie, dziennikarze piszący np. w „Polityce” czy we „Wprost” nie stronią od publikacji w prasie popularnej i w internecie. Przez to przeciętny czytelnik nie ma powodu, by sięgać po prasę opinii.

  Czy zatem prasa opinii skazana jest na wymarcie? Byłabym ostrożna w formułowaniu takiego zdania. W końcu dzieje tej prasy pokazały, iż potrafiła ona przetrwać trzy dekady od transformacji w warunkach bardzo niekorzystnych. Przypuszczalnie wciąż istnieje znaczna grupa potencjalnych czytelników, dla których papierowe wydania „Newsweeka” czy „Angory”, ustawiane skrzętnie na półce w domu lub w firmie, mają większą wartość od dostępu do platform tematycznych portali „Onet” czy „Wirtualna Polska”. Prasoznawcze badania wykazują, że najwierniejszymi czytelnikami prasy opinii jest inteligencja oraz biznesowa klasa średnia. Wolno sądzić, że lektura prasy „poważnej” należy w tych grupach do dobrego tonu, a może być nawet elementem swoistego snobizmu. Dzięki temu, sądzę, że prasa opinii utrzyma się na rynku prasowym, oczywiście nie w tak masowych nakładach, jak przed laty i być może jeden czy dwa tytuły upadną, co może wyjść na dobre pozostałym.

Autorka: Rogala Sylwia, studentka dziennikarstwa na UKSW

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać komentarz!
Please enter your name here