Minęło już siedem lat od momentu, w którym Tomasz Linde zdecydował się opuścić Polskę w poszukiwaniu lepszego życia za granicą. Decyzja nie była prosta, ale ostatecznie osiedlił się w okolicach Oslo. Dziś, może podzielić się swoim bogatym doświadczeniem oraz doradzić jak wyjechać i przede wszystkim, czy było warto.
Co skłoniło pana do wyjazdu?
To była długa decyzja. Myślę, że głównie chęć zmiany i frustracja związana z polską polityką. Początkowym kierunkiem miała być Anglia i pierwszy plan był taki, że będę kierowcą autobusu w Wielkiej Brytanii. Natomiast, przez przypadek rozmawiałem z kierowcą autobusu, który jeździł, też dorywczo taksówką i powiedział mi, że wielu jego kolegów wyjeżdża do Norwegii. Zainteresowałem się tym i rozpocząłem naukę języka norweskiego. Zacząłem czytać o tym kraju i jego kulturze a także jak wygląda tam życie. Po takiej półrocznej nauce języka, wyjechałem, bo byłem już do tego przygotowany.
Jakie były początki na emigracji?
Początki bywają różne. W moim przypadku były dosyć trudne, ponieważ zaczynałem wszystko sam i nikogo nie znałem. Wyjechałem samochodem, z namiotem. Czyli byłem takim, można powiedzieć, turystą, który szukał pracy. Mieszkałem trzy tygodnie w namiocie, dlatego była to turystyka połączona z poszukiwaniem pracy. Ceny w Norwegii są bardzo wysokie, jeżeli chodzi o wynajęcie mieszkania i ciężko jest się tam zahaczyć. Trudno jest na przykład otworzyć konto w banku lub zarejestrować numer telefonu. Często jest tak, że nawet jeżeli ktoś ma pracę, to wypłatę dostaje nawet po trzech miesiącach. Rejestracja telefonu i Internetu zajęła mi trzy dni, ponieważ odbywa się to tak samo jak w Polsce na podstawie dowodu osobistego lub paszportu. W Norwegii jest to oczywiście paszport, ale na początku nie znałem jeszcze tego wszystkiego. Szukałem kontaktów wśród osób, które mogłyby mi pomóc w tym starcie i na szczęście to się udało. Później zacząłem pracować na powiedzmy 75 proc. etatu i powoli, powoli wszystko zaczęło się to rozkręcać.
Co pana zaskoczyło w Norwegii?
Zaskakiwały mnie daleko idące udogodnienia dla pracowników. Tam naprawdę opłaca się ludziom pracować. Generalnie nie było jakiś specjalnie wielkich rzeczy, o których bym nie wiedział, które by mnie mogły tak bardzo zaskoczyć. Minęło siedem lat, dlatego te początki już się zatarły trochę w mojej pamięci.
Jakie plany ma pan na przyszłość?
Miałem taki plan już w momencie przyjazdu do Norwegii, że pozostanę tam już na zawsze. Marzyło mi się, żeby mieć domek w górach i to marzenie zrealizowałem. Są tutaj takie wzniesienia 500, 900 metrów, więc można powiedzieć, że są to większe pagórki. Do tego jezioro, więc miejsce, jest tak naprawdę dla mnie wymarzone. Ten plan wykonałem, ale jest w nim jeszcze furtka. Nie podoba mi się narastająca ilość muzułmanów oraz ich agresywność z jaką postępują wobec innych nacji. Nie wykluczam takiej opcji, że gdy to przekroczy mój próg tolerancji, to sprzedam nieruchomość i powrócę do Polski. Aczkolwiek, jeżeli chodzi o miejsce, styl życia, kulturę norweską, to ona bardzo mi odpowiada. Natomiast, jeżeli ta kultura się zmieni, na tyle, że będzie to dla mnie dotkliwe, to niestety, będę musiał opuścić Norwegię, czego nie chciałbym czynić. Biorę to jednak pod uwagę.
Jakie rady dałby pan osobom, które chciałyby wyemigrować?
Podstawowa rada jest taka, żeby nauczyć się języka kraju, do którego się emigruje. Oczywiście nie mówimy tutaj na starcie o języku w stopniu bardzo dobrym, natomiast przynajmniej jakieś minimum. Chodzi o to, żeby można było się w tym języku porozumiewać, znaleźć sklep, zapytać o drogę, czyli taki podstawowy poziom, powiedzmy A2, może nawet B1, gdzie można by było już w miarę swobodnie poruszać się językowo. No i poznanie kultury też oraz zapoznanie się z miejscem do którego chce się wyruszyć. Oczywiście można też wyjechać żywiołowo i zaczynać poznawać kulturę od razu na miejscu, ale znajomość języka to podstawa. Języka, który obowiązuje w danym kraju, przynajmniej w stopniu komunikatywnym i języka angielskiego. Bez znajomości języka nie radzę wyjeżdżać, bo to będzie tylko rozczarowanie.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia
Z Tomaszem Linde rozmawiała Zuzanna Gąsiorowska, studentka dziennikarstwa na UKSW