Przed rozpoczęciem pisania felietonu zrobiłam sobie przegląd prasy. W „Polityce” Sylwia Chutnik opisuje jak wierci się w łóżku, złości się na hałasujących sąsiadów, na wodę szumiącą w rurach i na głośną lodówkę. Autorka pragnie przytulać ciszę. Natomiast jakaś Kaja Godek, która może i nie czytuje „Polityki”, ale za to sama politykę uprawia, grzmi publicznie, że nie istnieją orientacje – jest norma albo patologia. Obie Panie dotykają spraw bieżących, bo taki powinien być felieton, a przy tym spraw ważnych. Zastanawiam się dla kogo ważnych? Dla nich, dla mnie?
Jeśli sprawy te są ważne, to będą w TV – myślę. Otwieram pierwszy z brzegu kanał. Słyszę jedno słowo odmieniane przez wszystkie przypadki. Bracia Sekielscy wsunęli kij w mrowisko i spowodowali niemal histeryczne reakcje. Jedni krzyczą: „To wyście winni”. Tamci odkrzykują: „To przez was”. Strzeżcie się trenerzy, instruktorzy, kaznodzieje i sprzedawcy zabawek. Po wyborach powoła się inkwizycję, która wytropi i wytępi tę patologię w kraju, a jeśli Kaja wejdzie do Parlamentu Europejskiego, to w całej Europie.
Zmieniłam kanał. Tu pokazują, że rzeki się zbuntowały i popłynęły wcale nie tak, jak powinny, jak im nakazano. Wzburzyły się i rozlały poza wyznaczone ustawowo koryta. Woda wdarła się do domów i obór. Nic to – jak mawiał Wołodyjowski – już przystąpiły do akcji zastępy służb miejscowych, wsparte przez wolontariuszy z pierwszych stron gazet. Jedni i drudzy dzielnie walczą z żywiołem. Zwłaszcza ratownicy w garniturach i krawatach nie szczędzą wysiłku i potu pod czujnym okiem reporterów uzbrojonych w kamery. Jedni sypią piasek do worków, drudzy – piaskiem po oczach oglądaczy przy szklanych ekranach. Uchwycono w kadrze jakąś panią, która ubolewa, że bieda ją dopadnie, bo jej świnie się potopiły. Ci od piasku odkrzykują: „Damy za każdą świnię po 100, a może i plus, tylko głos na nas musicie dać, bo tamci kłamią”. Pomyślałam, że może ktoś z boku mruknie: ”Za podrzuconą świnię też stówka? Tego nie było w TV, może niewłaściwą stację oglądałam…
Widzisz Sylwio, nie istnieje cisza i istnieć nie może. Cisza jest tylko w próżni, a życie próżni nie toleruje. Tętniące życie to wrzawa i zgiełk, to potoki słów, odgłosy, brzmienia, nawoływania i echa. Dźwięki, które ciebie tak drażnią dowodzą, że jesteś wśród ludzi i z nimi, choćbyś była wbrew nim. Możesz i powinnaś filtrować je, ale nie odgradzaj się od nich dźwiękoszczelną i uczucioszczelną barierą. Zamykając się na te odgłosy, sama pozbawiasz się możliwości współodczuwania i przerywasz nić empatii z tymi, którzy są tworzywem twoich książek. I wiesz, co myślę? Wtedy zacznie krzyczeć do ciebie cisza – wszechobecna, przerażająca, oblepiająca cię…
Zgasiłam telewizor. Patrzę na sufit. Pająk przędzie pajęczynę tak, jak chce Sylwia – bez hałasu. Jednak inaczej, niż Kaja i piaskarze, bo bez publiki. Gdy skończy, przyczai się w kącie i będzie czekał. Na co czeka? Na ciszę? Nieee – pająk czeka na krzyk muchy zaplątanej w jego sieć! Bo ten krzyk to dla niego życie. Bez tego krzyku sam zapadnie w ciszę – w pajęczy niebyt. Tę samą nadzieją żyją wszyscy „aktywiści” z telewizora, zwłaszcza przed wyborami. Zarzucają pajęcze sieci i czekają na głosy wyborców. Bez tych głosów oni znikną w politycznym niebycie, w ciszy, która nie wróży nic dobrego dla nich…
PS. Nagłówki gazet też krzyczą. Zwykle jest to medialna wrzawa i bełkot, ale czasem tytuły bywają autentycznym krzykiem rozpaczy bądź bezsilności. Niezwykle rzadko z nagłówków gazet bije czyjeś uszczęśliwienie. Dlaczego? Bo szczęście nie jest medialne? To już temat na następny felieton…
Autorka: Sylwia Rogala, studentka dziennikarstwa na UKSW