Oko w oko z pandemią

2464

Powszechnie wiadomo jak ciężka jest obecnie sytuacja służby zdrowia. Najbardziej boimy się zakażenia koronawirusem. Z tego powodu bagatelizujemy większość innych objawów. Takich jak chociażby problemy ze wzrokiem. Jak dbamy o oczy? Jakie są nowe możliwości i jak się chronić przed zakażeniem drogą oczną? O tym z prof. Robertem Rejdakiem, przewodniczącym Rady Naukowej na UKSW, prezesem Stowarzyszenia Chirurgów Okulistów Polskich i szefem Kliniki Okulistycznej Lubelskiego Uniwersytetu Medycznego, rozmawia Ewa Karpińska, studentka Wydziału Dziennikarstwa na UKSW.

E. K.: Panie profesorze, pytam o możliwości zakażenia koronawirusem przez oko. Chronimy się obecnie za pomocą rękawiczek i maseczek. Zmysł wzroku pozostaje bez ochrony, jakie jest ryzyko transferu wirusa tą drogą?

R.R.: Ryzyko to jest bardzo istotne. Obserwacje klinik leczących takich pacjentów pokazują, że zarówno pacjenci i personel medyczny są bardzo narażeni na wniknięcie wirusa drogą oczną, szczególnie przy bliskim kontakcie z osobą mówiącą. Wtedy drogą kropelkową wirus osiada w okolicach szpary powiekowej. Takie przeniesienie może nastąpić również za pomocą ręki, którą dotykamy okolicy oka. Jeśli wirus ma kontakt ze spojówką czy błonami śluzowymi dróg łzowych lub jamy nosowo- łzowej transferuje się bardzo szybko. Należy więc pamiętać, aby nie pocierać oczu lub robić to świadomie po uprzedniej dezynfekcji rąk. Mamy informacje, że pierwsza fala zakażeń w chińskich szpitalach nastąpiła właśnie ze względu na dostawanie się wirusa do organizmu drogą oczną. Lekarze, badający pacjentów okulistycznych jako pierwsi zostali zarażeni. Pierwszy lekarz, który poinformował opinię publiczną o epidemii- dr. Lǐ Wénliàng– nie żyjący już niestety, zmarły właśnie z powodu choroby COVID-19, informował nie tylko o samej epidemii, ale również alarmował również o istocie zakażenia  drogi ocznej. Opisywał również objawy oczne infekcji, takie jak: zaczerwienienie oczu i zapalenie spojówek. Oczy to z jednej strony droga wnikania koronawirusa, jak również wydzielina występująca przy zapaleniu spojówek, która sama w sobie jest już zakaźna. Dlatego tak ważne, aby powstrzymywać się w takim wypadku dotykania oczu, ponieważ możemy tą wydzielinę przenieść na inne powierzchnie. Należy pamiętać, że oczy mogą być również źródłem zakażenia.

E.K.: Czy są jakieś czynniki usposabiające do szybszego zakażenia, takie jak np. obecne zmagania alergików z łzawieniem oczu?

R.R.: Alergia to z jednej strony podrażnienie oczu, pieczenie, kłucie, które powodują częstsze dotykanie oczu. Z drugiej strony pojawiają się prace w zakurzonym, zanieczyszczonym środowisku, które również sprzyjają łzawieniu i pieczeniu oczu. Noszenie soczewek kontaktowych również nie jest bezpieczne w czasie epidemii, ponieważ to również jest czynnik drażniący. Amerykańska Akademia Okulistyki jako pierwsza dała rekomendację, z którą my się zgadzamy, aby w tym trudnym czasie
z soczewek kontaktowych przejść na okulary. Nawet ze względu na fakt, że okulary są mechaniczną osłoną oczu przed tą drogą kropelkową i ograniczają ich bezpośrednie dotykanie. Należy zaznaczyć, że podświadome ograniczenie dotykania tej okolicy stanowi już samo noszenie rękawiczek.

E.K.: A propos noszenia rękawiczek i maseczek. Użytkownicy okularów narzekają na niewygodę związaną z parowaniem jak pan profesor ustosunkowuje się do tego problemu?

R.R.: Uważam, że powinniśmy dostosowywać wielkość środków ochrony bądź w miarę możliwości szkieł do panującej sytuacji. Ja sam jednocześnie noszę maseczkę i okulary wiele godzin dziennie           
i uważam, że nie jest to sytuacja nie do opanowania. Jednocześnie należy jednak pamiętać o czyszczeniu okularów, które również mogą być siedliskiem bakterii. Jeszcze przed erą koronawirusa przypominaliśmy o higienie z tym związanej. Obecnie nabiera to nowego znaczenia. Okulary należy czyścić nie tylko ze względu na komfort widzenia, ale również usuwanie bakterii i drobnoustrojów chorobotwórczych. Powinniśmy czyścić nasze okulary regularnie, ciepłą wody z mydłem. Szczególnie w sytuacji, kiedy przez cały dzień stykamy się z obcymi osobami, powinniśmy robić to częściej.
Jeśli zaś chodzi o środki zapobiegające parowaniu, myślę, że firmy specjalizujące się w tym zareagują dość szybko i wyprodukują preparaty ograniczające tę niedogodność, nieniszczące przy tym szkieł kontaktowych.

E.K.: A co z planowanymi wizytami, bądź zabiegami takimi jak np. usunięcie zaćmy? Czy nadal się one odbywają i czy są w tej sytuacji bezpieczne?

R.R.: Do tej pory, przez ten miesiąc były one zawieszone. W tej chwili wraz z prof. Markiem Rękasem, krajowym konsultantem ds. okulistyki, pracujemy nad nowymi wytycznymi, które pojawią się w przyszłym tygodniu, umożliwiającymi operowanie właśnie zaćmy w tych nowych warunkach, tak, aby odbywało się to możliwie najbezpieczniej. Szczególnie, że w dalszym ciągu podejmujemy interwencje chirurgiczne. Co prawda tylko te ze wskazaniem pilnym, ale nie obserwujemy w naszej klinice okulistycznej, jakiejś zachorowalności na koronawirusa, szczególnie, że zachowujemy wszelkie procedury bezpieczeństwa. Pacjenci są wcześniej badani na wypadek zakażenia, w trakcie zabiegu są w maseczkach, a personel jest wyposażony zarówno w maseczki i rękawiczki jak i okulary i płaszcze ochronne. Dziś można powiedzieć, że niebawem planowe operacje zaćmy powrócą.

E.K.: Czy będzie to funkcjonować na tej samej zasadzie co turnusy sanatoryjne? Czy pacjenci nie stracą swojego miejsca w kolejce?

R.R.: Tak. Pacjenci nie tracą swojej kolejki. Wszystko zostało wstrzymane, ale już w najbliższym czasie przewidujemy powrót do zabiegów w takim rytmie jak przed epidemią.

E.K.: W tej chwili duża część z nas jest zobligowana do pracy bądź nauki w trybie zdalnym, co generuje długie godziny przed komputerem. Co, jeśli zauważymy znaczące pogorszenie wzroku, a dostęp do świadczeń jest utrudniony lub zwyczajnie boimy się iść w obecnej sytuacji do lekarza?

R.R.: My lekarze, że swojej strony widzimy, że pacjenci pojawiają się dopiero w momencie wystąpienia bólu. Ja bym radził pacjentom, którzy obserwują obniżenie jakości wzroku, jednak udać się po pomoc, ponieważ takie zmiany mogą być nieodwracalne. Placówki przyjmujące pacjentów stosują się w tej chwili do wszelkich obostrzeń i dbają o bezpieczeństwo swoje i pacjentów. Jeśli jest to poważny uszczerbek, należy niezwłocznie udać się do okulisty.

E.K.: Co, jeśli ze względu na bezpieczeństwo lekarz zaleci konsultację telefoniczną i opis objawów lub poprosi o dołączenie zdjęcia? Pojawiają się obawy wśród pacjentów dotyczące niedostatecznego opisu problemu lub złej jakości zdjęć.

R.R.: Telemedycyna dopiero do Polski wchodzi. Stawiałbym raczej na telekonsultację. Jeśli lekarz sobie zażyczy to można np. wykonać badanie OCT i taki wynik przesłać. Samo zdjęcie musi być wykonane specjalną aparaturą. Ewentualnie, jeśli ewidentnie widać wynaczynienie krwi pod spojówkę lub jakiś krwiak powieki i to stanowi główny problem, wtedy nawet takie zdjęcie ze smartphone’ a jest miarodajne. Zaś jeśli mówimy o wewnętrznych strukturach oka, to potrzebny jest odpowiedni sprzęt. Jeżeli jest ten sprzęt u lekarza rodzinnego, co się już w tej chwili zdarza, i takie zdjęcie zostanie, fachowo i w dobrej jakości oczywiście, wykonane, a lekarz zna przypadek i umie to zdjęcie ocenić. Nie jest to obecnie reguła, jednak my do tego dążymy. Ten system na pewno zostanie szybko wprowadzony, ponieważ epidemia wykazała jego faktyczną konieczność.

E.K.: Odwołam się jeszcze do naukowej działalności Pana Profesora. Jest Pan członkiem zarówno Rady Naukowej przy Wojskowym Instytucie Medycznym, jak i na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.  W jednym z wywiadów mówił Pan o zastosowaniu telemedycyny lub medycyny cyfrowej w zakresie badań epidemiologicznych. Czy któraś z tych instytucji już prowadzi jakieś działania z tym związane?

R.R: Jest mi bardzo miło, że możemy współpracować z obydwoma podmiotami. Na UKSW pod patronatem jego Magnificencji ks. Rektora Stanisława Dziekońskiego w tej chwili powstaje wieloośrodkowy grant, który właśnie ma na celu wprowadzenie telemedycyny do Polski. Ten projekt powstaje we współpracy z naukowcami UKSW, z Uniwersytetem Medycznym w Lublinie i Uniwersytetem Rutgers w Stanach Zjednoczonych. Ze strony amerykańskiej bierze udział prof. Marco Zarbin. Również doradcą jest prof. Anzelm Jünemann z Niemiec. W tej chwili to są bardzo zaawansowane prace, projekt zostanie złożony do końca maja.

E.K.: Czyli prace naukowe dotyczące wprowadzenia badań epidemiologicznych za pomocą medycyny cyfrowej są podejmowane?

R.R: Są zaawansowane, ponieważ były już małe próby, projekty wykonane na populacji pacjentów w woj. lubelskim. W tej chwili ten projekt przygotowywany będzie w województwie mazowieckim, podkarpackim i świętokrzyskim. Obejmie kilka ośrodków. Są to konkretne propozycje masowego zastosowania rozwiązań telemedycznych

E.K.: Jeszcze jedno pytanie w kontekście działań pacjentów w trakcie pandemii. Odnośnie stosowania okularów ajurwedyjskich do delikatnych korekt wzroku. Jeśli w tym momencie zauważymy nieznaczne pogorszenie wzroku, a przykładowo jesteśmy z małej miejscowości dostęp do lekarza jest utrudniony. Czy możemy samodzielnie podjąć decyzję o zastosowaniu takiej terapii? Czy jednak najpierw powinniśmy udać się do specjalisty?

R.R.: Reguły współczesnej medycyny polegają na udaniu się w pierwszej kolejności do specjalisty. Czasami, kiedy mamy trudności, wszystko jest zamknięte, można próbować jakiejś korekcji na własną rękę. Korekcja nie jest inwazyjną metodą, która pozostawi ślady. W najgorszym wypadku nie zadziała. Tu nie ma bezwzględnych zakazów. Jednak czasami za taką wadą może kryć się nie tylko refrakcja, ale też inna choroba, dlatego warto w miarę szybko się skonsultować.

E.K.: Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego w tym trudnym czasie.

Z prof. Robertem Rejdakiem rozmawiała Ewa Karpińska, studentka dziennikarstwa na UKSW

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać komentarz!
Please enter your name here