Na studiach technicznych zaskakiwał kreatywnością, a to był dopiero początek. Po ich zakończeniu mgr inż. Janusz Ceglewski przeniósł życie studenckie z Bydgoszczy do Raciążka pod Ciechocinkiem. Działalność Domu Kultury, którym kierował przez kilka kolejnych lat znana była w całej Polsce. Wciągnął do współpracy najlepszych dziennikarzy z „Trójki”. Potem było Radio Las Vegas i mnóstwo imprez realizowanych z jego inicjatywy. Stworzył Pikniki Rodzinne, które ogarnęły z czasem cały kraj. Po pandemii wycofał się z artystycznego biznesu, ale jego pomysłowość i aktywność mimo upływu lat wcale nie maleje.
Przy tak ogromnej inwencji zawód techniczny nie ograniczał inżyniera?
Wręcz przeciwnie, inżynier to zawód twórczy. Jeden wymyśla rozwiązania a inny stara się jak najlepiej wykorzystać je w praktyce. Ja należę do tej drugiej grupy, choć zdarzało mi tworzyć też różne innowacje w życiu. Ciągotki do techniki miałem już w szkole średniej. Budowałam proste telefony pomiędzy pomieszczeniami w domu, bo telekomunikacja była moim hobby. Wybrałem sobie właśnie taki kierunek. Na studiach przez dwa lata prowadziłem agencję fotograficzną, bo to też był mój konik. Po ich ukończeniu przez rok odbywałem praktykę w telekomunikacji, żeby zwrócić państwu koszty wykształcenia, a później była służba wojskowa w stanie wojennym. Kiedy wszystko się już uporządkowało wróciłem do domu rodzinnego w Raciążku i zatrudniłem się w Domu Kultury. Miałem dużo pomysłów jak pokierować tą placówkę, ale żeby zostać dyrektorem musiałem skończyć studia podyplomowe z kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Kiedyś to był warunek konieczny do spełnienia, aby uzupełnić kompetencje. Zaprzyjaźniłem się w Warszawie z wieloma osobami i później wspólnie z nimi organizowałem różne wydarzenia w Raciążku.
Kto je wymyślał?
Te pomysły rodziły się w mojej głowie, ale miałem mnóstwo wspaniałych dziennikarzy do współpracy. Organizowałem imprezy ogólnopolskie między innymi trzydniowe Dni Młodości na wzór studenckich juwenaliów. Bezpośrednie transmisje z tego wydarzenia prowadzili dziennikarze z Trójki, Marek Gaszyńki, Bogdan Fabiański, Marek Niedźwiecki, same gwiazdy. To był szok dla mieszkańców małego Raciążka, zwłaszcza kiedy wprowadziłem technikę do Domu Kultury. Mieliśmy pierwszą w województwie kujawsko-pomorskim antenę satelitarną o potężnej czaszy 2,5 m średnicy, bo wtedy był jeszcze słaby sygnał. Sprowadziłem też komputery Commodore i założyłem pierwszy klub komputerowy dla sympatyków. To była absolutna nowość. Moja działalność kulturalna była oczywiście połączona z wiedzą techniczną. Każda impreza czy dyskoteka miała profesjonalne nagłośnienie, bo ja się na tym dobrze znałem. Wszystko zawsze było perfekcyjnie przygotowane, dlatego te nasze działania podziwiano w całym kraju.
Co było inspiracją do tych wszystkich działań?
Miłość do ludzi. Zawsze chciałem robić dla nich coś dobrego. Chyba odziedziczyłem tę cechę po moim wujku Czesławie Lewandowski, który był działaczem społecznym, obdarzonym niesamowitą energią. Stał się legendą za życia, zwłaszcza kiedy doprowadził do przywrócenia statusu gminy w Raciążku po jej wcześniejszej likwidacji. Był niezwykle aktywnym sołtysem, który organizował wiele imprez i festiwali m.in. orkiestr i zespołów ludowych w Gminnym Ośrodku Kultury. Zaraził mnie taką pasją do twórczego działania w której łączyłem umiejętności techniczne z działalnością kulturalną. Ciągle coś wymyślałem. Stworzyliśmy cykl imprez sportowych i wyścigi pomiędzy sołectwami, które prowadził znany komentator sportowy Włodek Szaranowicz. Jak wybierano Miss Polonia i Queen of Europe to gościliśmy te panie w Raciążku. Organizowaliśmy pokazy z Teatrem Mody z Mochylewa i koncerty gwiazd estrady. Beata Kozidrak premierę utworu „Nie ma wody na pustymi” miała właśnie u nas. Uruchomiłem też kino, bo mieliśmy piękną salę widowiskową, w której odbywało się wiele imprez, a jedną z nich były bale sylwestrowe z udziałem Kapeli Czerniakowskiej. Długo mógłbym wymieniać te nasze inicjatywy, organizowane przez 8 i pół roku, kiedy zarządzałem tym Gminnym Domem Kultury.
Te sukcesy nie zachęcały do kontynuowania pracy w Raciążku?
Zachęcały, ale otrzymałem ciekawą propozycję objęcia funkcji dyrektora dużego kompleksu Amazonka w Ciechocinku i plany się zmieniły. Wahałem się czy objąć to stanowisku, ale w Raciążku już prawie wszystko zrobiłem. Po namyśle przyjąłem tę propozycję, bo Domem Kultury zgodziła się pokierować moja bratowa, która zresztą do dzisiaj nim zarządza. Po przejściu do Ośrodka Amazonka, w którym pracowało 100 osób, zrobiłem małą rewolucję. Zapowiedziałem, że przez trzy miesiące nikogo nie zwolnię, ale załoga ma pracować według moich zasad. Po tym okresie tylko 3 osoby odeszły z powodów alkoholowych, a reszta pozostała.
Cały wywiad z Januszem Ceglewskim do przeczytania w grudniowym Przeglądzie Technicznym