Rząd zapowiedział zmiany w obostrzeniach nakładanych na społeczeństwo w ramach walki z koronawirusem. W sobotę, 30 maja wejdą w życie nowe zasady funkcjonowania – jak wpłyną one na podróżowanie samochodem? Czy brak maseczki wśród osób znajdujących się w pojeździe może skutkować nałożeniem mandatu?
Czwarty etap tzw. „luzowania” obostrzeń może dostarczyć
sporo zmian w wygodzie przemieszczania się na świeżym powietrzu. Prezes Rady
Ministrów – Mateusz Morawiecki zapowiedział, że od 30 maja dozwolone będzie
poruszanie się w otwartej przestrzeni bez noszenia maski zakrywającej nos i
usta, jednak pod warunkiem zachowania 2 m odstępu między innymi. W przypadku
przejścia zatłoczonym chodnikiem lub uliczką wymagane jest nałożenie maseczki
ochronnej (wyjątek stanowią rodzice z dziećmi do 13. roku życia czy osoby
wspólnie mieszkające).
Obowiązkowe pozostaje używanie maseczki zakrywającej usta i nos w
przestrzeniach zamkniętych – sklepy, urzędy, kościoły czy komunikacji
publicznej (tramwaj, metro, autobus, pociąg)
– W samochodzie nie ma obowiązku noszenia maseczek, bo jesteśmy najczęściej w nim sami albo w tym gronie, w którym żyjemy w domu. Maseczki będą obowiązkowe w transporcie publicznym. – zapowiadał minister zdrowia, Łukasz Szumowski.
Maseczka ochronna podczas jazdy prywatnym samochodem nie jest obowiązkowa, gdy: poruszamy się samodzielnie; poruszamy się wraz z osobami z którymi zamieszkujemy w jednym gospodarstwie domowym; jeśli wyklucza to stan zdrowia pasażera
Pamiętać należy jednak o tym, że w przypadku kontroli drogowej. Funkcjonariusz ma prawo do zażądania odkrycia ust i nosa w celu ustalenia tożsamości osoby znajdującej się w samochodzie.
Wystawienie mandatu przez policjantów za brak maseczki jest jednak rzadkością, a wręcz ostatecznością. Ewentualny mandat za brak oczekiwanej reakcji wynosi 500 złotych, jednak należy zwracać uwagę i wystrzegać się nadużyć, które mogą skutkować karą administracyjną wynoszącą od 5 tysięcy złotych do 30 tysięcy złotych.
Autor: Marek Kiszczak, student dziennikarstwa na UKSW