Posłowie po kontrolach ws. Odry stwierdzili, że państwo nie działa. Panuje kompletny chaos

845

Spóźniona reakcja oraz brak komunikacji i współdziałania pomiędzy instytucjami. To główne wnioski, które nasuwają się po wszystkich kontrolach w urzędach odpowiedzialnych za katastrofę na Odrze – stwierdzili jednogłośnie posłowie KO biorący udział w kontrolach. Politycy Koalicji Obywatelskiej  przedstawili wnioski pokontrolne podczas specjalnie zwołanego spotkania w Sejmie

W zeszłym tygodniu parlamentarzyści Koalicji Obywatelskiej rozpoczęli serię kontroli w sprawie katastrofy ekologicznej na Odrze. Pod lupę wzięli instytucje zaangażowane w sprawę. Weszli m.in. do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, KPRM oraz Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. – Przeprowadziliśmy 40 kontroli w urzędach na szczeblu państwowym i regionalnym. Mamy już wstępne wyniki kontroli, część z nich dopiero spływa, do części dokumentów posłowie nie dostali dostępu – powiedział wiceprzewodniczący PO Borys Budka.

Politycy KO przedstawili wnioski pokontrolne podczas specjalnie zwołanego spotkania w Sejmie.  Budka: Państwo wyjechało na urlop. To obywatele w pierwszej fazie zastępowali państwo

– W czasie kryzysu należy wrócić z urlopu i zająć się swoimi obowiązkami. Kilkudziesięciu posłów, posłanek, senatorów, senatorek Koalicji Obywatelskiej przeprowadziło te kontrole. Pokazaliśmy, że państwo powinno działać w każdej sytuacji. Niestety, polski rząd i instytucje, zarówno te regionalne podległe rządowi, jak i centralne – państwo wyjechało na urlop. A jednocześnie stworzony centralny system, który od siedmiu lat funkcjonuje w Polsce, w sytuacjach kryzysowych nie działa. Tak było w przypadku pandemii, tak jest w przypadku katastrofy na Odrze – stwierdził Budka. I zapowiedział, że kontrole będą kontynuowane: – Nasi parlamentarzyści będą wchodzić do tych instytucji, w których nie otrzymali odpowiednich informacji i finałem będzie czarna księga przedstawiająca zarówno kwestie związane z zawinieniami tej władzy, jak i rekomendacje na przyszłość.

Poseł KO oczekuje zabezpieczenia dokumentów. – Doskonale wiemy, że będzie próba zamiatania tego wszystkiego pod dywan – oznajmił Budka.

Katastrofa ekologiczna na Odrze nie mogła się nie wydarzyć. To była kwestia czasu. Posłowie Dariusz Joński oraz Michał Szczerba przeprowadzili kontrolę w Państwowym Gospodarstwie Wodnym „Wody Polskie”. – To nie jest tak, że system nie działa. Systemu po prostu nie ma. I to doprowadziło do katastrofy – stwierdził Joński.

– Pięć dni po tym, jak premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę, dowiedzieliśmy się, że ten wcale nie został zwolniony, ale przebywa na dwutygodniowym urlopie. Nie zdał gabinetu ani samochodu służbowego. Tak, jakby się nic nie stało. To jest skandal. Dopiero nasze pytania do ministra Gróbarczyka na komisji tydzień temu wymusiły tę decyzję – poinformował poseł Szczerba.

Kontrolę w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa przeprowadzili posłowie Katarzyna Lubnauer i Bartłomiej Sienkiewicz: – Przede wszystkim RCB powinno być informowane, a kontrola wskazała, że RCB nie zostało w ogóle poinformowane, ani przez MKiS, ani przez wojewodów. Żaden z wojewodów nie raportował do RCB do 10 sierpnia, że się cokolwiek dzieje. Zawiadomienie przyszło od obywatela.

RCB, które 10 sierpnia zapytało wojewodów, czy coś się dzieje, otrzymywało odpowiedzi, że nie ma problemu, że się nic nie dzieje, że nie ma potrzeby wysyłania jakichkolwiek alertów.

Alert, który pojawił się 12 sierpnia, to w dużym stopniu był wynik monitorowania sprawy przez RCB, które pytało się Wód Polskich, wojewodów, czy taki alert jest potrzebny, takie odpowiedzi otrzymywało właściwie do 12 sierpnia, dopiero jak się zebrał rządowy zespół zarządzania kryzysowego – stwierdziła Katarzyna Lubnauer.

W Ministerstwie Klimatu i Środowiska senator Jazłowiecka dowiedziała się, że nie ma systemu zbierania informacji o zagrożeniach dot. środowiska płynących z zewnątrz. – Wszystkie doniesienia medialne były bagatelizowane – mówi senator.

– Katastrofa ekologiczna nie mogła się nie wydarzyć, to była kwestia czasu. I jak nic się nie zmieni, to wydarzy się raz jeszcze i nie tylko na Odrze – stwierdziła posłanka Gabriela Lenartowicz, która przeprowadziła kontrolę w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska. – Ryba psuje się od władzy. Pierwszy akt, który zlikwidował ochronę rzek w Polsce, to nowe prawo wodne, które weszło w życie w 2018 roku i które przeniosło zarządzanie gospodarką wodną na Wody Polskie. I de facto ochrona wód zniknęła – stwierdziła Lenartowicz. – Nie ma monitoringu środowiska, bo to, co jest nazywane „monitoringiem środowiska”, jest zbiorem drobnych badań, nic niemówiących o obecnym stanie rzeki – mówi posłanka. I dodaje: – Minister Moskwa zadeklarowała, że wyasygnuje z pieniędzy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska 270 mln na monitoring wód, którego nie ma. Otóż 90 mln zł zostało niedawno wydane ze środków UE na „wzmocnienie monitoringu wód”. Jest nawet rozliczenie tego projektu, ale monitoringu nie ma. Tym przypadkiem powinna zainteresować się policja unijna.

W Ministerstwie Infrastruktury kontrolę przeprowadził poseł Arkadiusz Marchewka: – Podczas kontroli nie dostaliśmy szczegółowych informacji od ministra, jak badają wodę. Usłyszeliśmy, że nie mają wiedzy, kto to nadzoruje. Zobaczyliśmy, że panuje kompletny chaos. Nie ma żadnej współpracy między ministrem ds. gospodarki wodnej Markiem Gróbarczykiem a głównym inspektorem. Wygląda to na ucieczkę od odpowiedzialności. Gdyby nie te błędy, można byłoby zmniejszyć szkody – stwierdził polityk.

Posłowie przeprowadzili kontrole m.in.:

– w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa (posłowie Katarzyna Lubnauer i Bartłomiej Sienkiewicz); – w Ministerstwie Infrastruktury (posłowie Małgorzata Chmiel i Arkadiusz Marchewka); – w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (posłowie Jan Grabiec i Marcin Kierwiński); – w Ministerstwie Klimatu i Środowiska (posłanka Gabriela Lenartowicz i senator Danuta Jazłowiecka); – w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska (posłanka Lenartowicz i senator Jazłowiecka); – w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej (posłowie Tadeusz Aziewicz i Artur Łącki).

Kontrole będą kontynuowane.

Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk kontrole posłów KO nazwał „hucpą”. – To nie są żadne kontrole, to bicie piany. Pozwólmy działać administracji państwowej. Widać, że opozycja chce coś ugrać na tej sprawie. Narzuciła narrację o zatruciu rtęcią, co okazało się bzdurą. Opozycja nie ma własnego programu, więc chwyta się każdego problemu rządu – mówi Mularczyk. Poseł partii rządzącej uważa, że „rząd zrobił, co było możliwe, aby tę sprawę wyjaśnić”.

Wyborcza.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać komentarz!
Please enter your name here