Uczelnie prywatne nie są zobligowane do prowadzenia działalności naukowej, ale ich aktywność w tej dziedzinie wpływa na podniesienie poziomu kształcenia, większą renomę i prestiż. Naukowcy mogą dokonywać nowych odkryć, patentować i komercjalizować swoje wynalazki i zdobywać nowe stopnie oraz tytuły naukowe. Na takim rozwoju zyskuje zarówno system kształcenia jak i konkurencyjność uczelni. Badania naukowe i dydaktyka są ze sobą mocno powiązane, dlatego jedno nie powinno istnieć bez drugiego – uważa prof. dr hab. n. med. Lech Chyczewski, rektor Wyższej Szkoły Medycznej w Białymstoku, który w swoim dorobku ma setki prac naukowych, przede wszystkim w zakresie patomorfologii.
Kierowanie WSM, w której kształci się ponad 1000 osób na 5 kierunkach można pogodzić aktywnością naukowo-badawczą?
Wyższa Szkoła Medyczna jest młodą uczelnią, ponieważ istnieje dopiero od 2003 roku, ale zawsze miała ambicje prowadzenia badań naukowych. To mnie zmotywowało do objęcia funkcji rektora WSM cztery lata temu. Wcześniej, przez kilka dekad pracowałem w Zakładzie Patomorfologii Lekarskiej na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku i prowadziłem tam setki różnych badań. Zajmowałem się m.in. problematyką biologii raka płuca, zarówno w aspekcie badań podstawowych i przedklinicznych, jak i ich bezpośredniego zastosowania w praktyce klinicznej. Z mojej inicjatywy powstał tam Zakład Klinicznej Biologii Molekularnej i Akademicki Ośrodek Diagnostyki Patomorfologicznej i Genetyczno-Molekularnej, z którym teraz nasza uczelnia czasami współpracuje przy wykonywaniu badań immunohistochemicznych, które są bardzo ważne w diagnostyce precyzyjnej nowotworów. Dwa lata temu zorganizowałem w Wyższej Szkole Medycznej nowoczesną pracownię histopatologiczną, aby nadal badać pod mikroskopem zjawiska chorobowe zachodzące w komórkach oraz tkankach przy różnego rodzaju schorzeniach. Godzę obowiązki rektora z aktywnością badawczą, bo nie wyobrażam sobie życia bez mikroskopu. Ta pracownia to jest moje królestwo a z mikroskopem nie rozstaję się od 50 lat.
Jakie badania pan rektor tutaj przeprowadza?
Nasza pracownia histopatologiczna wyposażona jest w nowoczesną aparaturę i sprzęt do prowadzenia badań i diagnostyki. Mamy tutaj mikroskop posiadający wszystkie możliwe opcje wykorzystywane do badań preparatów biologicznych przy rozpoznawaniu chorób nowotworowych, schorzeń zapalnych, zwyrodnieniowych oraz śledzenie postępu procesu chorobowego i leczenia. W diagnostyce chorób nowotworowych badania histopatologiczne mają szczególne znaczenie. Pozwalają na ustalenie rodzaju nowotworu oraz jego stopnia złośliwości. Od ich wyników zależy decyzja o doborze odpowiedniej terapii, a także rozległości zabiegu operacyjnego. Materiał tkankowy pobrany od pacjenta w czasie zabiegu chirurgicznego trafia do naszej pracowni i podlega analizie w celu ustalenia charakteru choroby. Próbka poddana jest niezwykle precyzyjnej obróbce przy użyciu zaawansowanej technologicznie aparatury. Mamy tutaj procesor do obróbki tkanek, barwiarkę, mikrotom służący do cięcia preparatów biologicznych na bardzo cienkie skrawki oraz inne niezawodne przyrządy. Ten proces przygotowania tkanek, zanim wykonane z nich preparaty trafią do mikroskopowej oceny, przeprowadza bardzo doświadczona w badaniach biotechnologicznych dr Joanna Bicz, która przez ok. 20 lat pracowała w najlepszych ośrodkach w Anglii. Ja koncentruję się przede wszystkim na diagnostyce mikroskopowej. Dokonuję rozpoznania, a zakodowane wyniki są przesyłane online do szpitali. To wszystko działa błyskawicznie. Jeżeli dzisiaj otrzymuję materiał tkankowy, to następnego dnia, po jego obróbce szpital ma już rozpoznanie i specjalista może rozpoczynać proces leczenia. To nasze szybkie działanie jest ewenementem na skale Polską.
W czym jeszcze WSM się wyróżnia?
Wszystkie uniwersytety medyczne są wyposażone w nowoczesną aparaturę. Jeśli natomiast chodzi o niepubliczne szkoły medyczne, to według mnie jesteśmy prawdopodobnie jedyną uczelnią w Polsce, która dysponuje zaawansowaną aparaturą do badań biochemicznych, morfologicznych i genetyczno – moleklarnych. To nam pozwala łączyć naukę z dydaktyką z możliwością kształcenia studentów na poziomie akademickim. Możemy bowiem przekazać im własne doświadczenia, wynikające z efektów prowadzonych badań. W mojej ocenie bez nauki nie ma dobrej dydaktyki. My tutaj przyprowadzamy studentów i pokazujemy im jak to wszystko działa. Taka praktyka jest kluczowa zwłaszcza dla przyszłych pielęgniarek, których najwięcej kształci się w WSM. W tym roku akademickim na studiach licencjackich i magisterskich na tym kierunku naukę rozpoczęło ponad 500 osób, a ok. 300 jest na II i III roku. Podczas zajęć w tej pracowni tłumaczę studentom pielęgniarstwa, jak ważne jest to, żeby każdy usunięty podczas zabiegu chirurgicznego materiał tkankowy był przebadany. Nigdy nie wiadomo bowiem, co tam odkryjemy. Dopiero po badaniu mikroskopowym okaże się, czy nie ma tam patologicznej zmiany, albo nowotworu. Jakie znaczenie ma dobrze przygotowana do zawodu pielęgniarka sam się przekonałem swego czasu w Libii.
Co się wtedy wydarzyło?
W libijskim szpitalu prowadziłem pracownię histopatologiczną w ramach istniejącej wówczas współpracy z uczelnią medyczną w Białymstoku. Badałem tam cysty związane z tasiemczycą, występującą tam dość powszechnie. Tasiemiec m.in. w wątrobie wytwarza duże torbiele, które z czasem wapnieją. W warunkach libijskich torbiele te nagminnie występują w całej jamie brzusznej. Zajmowałem się badaniem zawartości tych cyst. Nie było wiadomo jaka jest etiologia tych torbieli, ale dzięki moim badaniom udało się to udowodnić. W tym libijskim szpitalu mieliśmy przypadek, kiedy jedna z pacjentek nie mogła urodzić dziecka. Przeszkodą były cysty w otoczeniu kanału rodnego. Położnik po cesarskim cięciu usunięty materiał wrzucił do kosza. Położna z bardzo dobrej białostockiej szkoły położniczo-ginekologicznej, której twórcą był prof. Stefan Soszka, wyjęła te resztki, ponieważ wiedziała, że to musi być zbadane. Włożyła je do formaliny i przyniosła do mnie. Ja to zbadałem i zobaczyłem pewną formę w rozwoju tego tasiemca. Moja praca była opublikowana w światowych periodykach medycznych. W działalności dydaktycznej przytaczam ten przykład, ponieważ on obrazuje jak ważna jest rola dobrze wykształconej pielęgniarki. Materiał usuwa chirurg, ale to pielęgniarska zabezpiecza go do badań i wstępnie opisuje. Zwracamy uwagę jak istotne jest odpowiednie utrwalanie tego materiału we właściwej proporcji do utrwalacza oraz jego jakość, żeby prowadzić dalsze badania immunohistochemiczne, gdzie musi być odpowiednie stężenie formaliny. To wszystko jest w rękach pielęgniarki. Dlatego podkreślam jeszcze raz jak fundamentalne jest połączenie badań naukowych z dydaktyką. Badania są wstępem do przekazywania wiedzy i kształtowania w młodych ludziach ciekawości, która rozbudza ich zainteresowania.
Uczelnia sięga po dotacje na prowadzenie badań?
To przykre, ale nie otrzymujemy żadnych dotacji na działalność badawczą. Sami musimy zdobywać fundusze, natomiast w przypadku szkół publicznych jest zupełnie inaczej. Mają dotacje statutowe na działalność naukową. To nie są duże pieniądze, ale zapewniają ciągłość prowadzenia badań naukowych. Pozyskują też środki z NCBR, NCN, Fundacji na rzecz Nauki Polskiej i z innych jeszcze źródeł. WSM, aby dostać dostaję na jakiś projekt badawczy musi wnieść swój własny wkład w wysokości np. kilkuset tysięcy, albo kilku milionów złotych. Nie mamy takich pieniędzy, zwłaszcza teraz kiedy inflacja jest najwyższa od 20 lat , a my nie możemy podnieść czesnego o wskaźnik inflacji i głowimy się jak zbilansować działalność uczelni. Na wszystko musimy pozyskiwać każdą złotówkę. Założyciel i kanclerz Wyższej Szkoły Medycznej, Mikołaj Tomulewicz jest wielkim fanem nauki, dlatego cały czas dokłada do badań z własnej kieszeni. Przeznaczył na ten cel już ponad 4 mln zł, ale wartość badań przeprowadzonych przez nasz zespół naukowo-badawczy przekracza tę kwotę dziesięciokrotnie. Systematycznie inwestuje również w rozwój nowoczesnej infrastruktury, niezbędnej do prowadzenia badań. W działalności naukowej koncentrujemy się na opracowywaniu różnych środków medycznych i kosmetycznych m.in. z miodownika melisowatego, sromotnika smrodliwego, kory brzozowej oraz z innych roślin, ponieważ dysponujemy świetnie przygotowaną do tego bazę laboratoryjną. Mamy sporo osiągnięć oraz patenty: amerykański, europejskie na preparaty ułatwiające gojenie się ran. Już niedługo skończą są ich badania kliniczne. Robilibyśmy jeszcze dużo więcej, bo zespół jest do tego bardzo dobrze przygotowany, gdyby nie ograniczenia finansowe. Zależy nam na komercjalizacji naszych wynalazków, ale trudno jest do takiej współpracy przekonać firmy farmaceutyczne. Szkoda, bo z naszych preparatów mogliby skutecznie korzystać pacjenci.
Z prof. Lechem Chyczewskim, rektorem WSM rozmawia Jolanta Czudak