Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” zamierza w Radomiu rozbudować lotnisko, które docelowo będzie mogło obsłużyć 10 milionów pasażerów. Przejmując loty czarterowy i obsługiwane przez tanie linie lotnicze miałoby odciążyć warszawskie Okęcie. Plan jest ambitny, ale jego realizacja budzi poważne obawy. Od 3 miesięcy z tego lotniska nie odleciał ani jeden samolot pasażerski. List intencyjny podpisany 17 stycznia przez prezydenta Radomia i prezesa przedsiębiorstwa Państwowe Porty Lotnicze w sprawie przejęcia udziałów w radomskiej spółce lotniskowej ma tę sytuację uzdrowić.
List intencyjny to dopiero początek długiej drogi – pisze w swoim komentarzu na łamach Życia Radomskiego dziennikarz Leszek Wyrwicz. – Aby rozwiać od razu wszelkie wątpliwości i ewentualne zarzuty, powiem wprost: całym sercem jestem za tym, aby lotnisko w Radomiu nareszcie stało się portem z prawdziwego zdarzenia. Tyle tylko, że z dotychczasowych działań wcale nie wynika, że cel ten zbliża się szybkimi krokami, jak to sugerują niektórzy politycy i niektóre środki przekazu.
Radomskie lotnisko to temat już tak ograny i wystarczająco ośmieszony, że prosi się by przy jego podejmowaniu zachować więcej umiaru i zdrowego rozsądku. Tymczasem ostatnie działania wskazują, że niemal każda próba racjonalnego podejścia do tego nabrzmiałego problemu kończy się kolejnym snuciem pięknych wizji, zachłystywaniem się wspaniałymi perspektywami, tyle tylko, że możliwych do zrealizowania przy sprzyjających okolicznościach, za co najmniej kilkanaście lat. Realia są zaś takie, że mamy lotnisko, z którego od 3 miesięcy nie odleciał ani jeden samolot pasażerski, utrzymujemy na nim ponad 100-osobową załogę, co pochłania poważne środki z kasy miejskiej, a co gorsze nie wiemy wciąż jak długo będzie utrzymywał się taki stan.
Pożądanie odbiera rozum nawet mędrcom – powiada jedna ze wschodnich maksym. Wszystko wskazuje na to, że wielu z nas uległo właśnie czarowi pożądania. Chcielibyśmy lotniska, z którego co chwilę startowałyby samoloty unosząc nas w dalekie kraje, pragnęlibyśmy, aby było to wielkie lotnisko na miarę naszej wyobraźni, by nam mieszkańcom dawało poczucie dumy z naszego miasta, pozbycie się uczucia peryferyjności, sprzyjało rozbudowie miasta, a sfera otoczenia przynosiłaby wiele nowych miejsc pracy…
Zgoda, ale podpisanie listu to dopiero pierwszy maleńki kroczek w dobrą stronę. Kroczek, bo list intencyjny to nic innego jak deklaracja zamierzeń ewentualnych przyszłych działań i w odróżnieniu od oferty nie wiąże niczym składającego ani przyjmującego. Ci wszyscy więc, którzy sądzą, że jest to już niemal decyzja, wielce się mylą. Powiedział to zresztą wyraźnie prezes PPL Mariusz Szpilkowski, stwierdzając: – Jestem daleki od podejmowania decyzji, jeśli chodzi o strukturę właścicielską, będzie to zarekomendowane przez międzynarodowego doradcę, który zajmował się analizami możliwości rozwoju lotniska i obecnie prowadzi audyt. List ma umożliwić tylko podjęcie szczegółowych rozmów związanych z potencjalnym przejęciem portu, pozwoli działać dalej.
Nie stanowi więc żadnych gwarancji ewentualnej transakcji, w wyniku której miasto zaprzestałoby finansowania lotniska. Korzyścią dla miasta w pierwszym etapie byłoby samo to, że nie będzie już wydawać pieniędzy na jego utrzymanie i dopłacać spore sumy
Według wstępnych założeń ewentualny rozbudowany port lotniczy na Sadkowie miałby spełnić rolę drugiego dużego lotniska na Mazowszu. Konflikt z udziałowcami lotniska w Modlinie uniemożliwiający jego dalszą rozbudowę oraz preferencyjna wieloletnia umowa z największym przewoźnikiem Rynairem, praktycznie zastopowała zainteresowanie PPL tym portem i przeniosła ciężar zainteresowania zarówno pod względem merytorycznym, jak i przy wsparciu politycznych decydentów na Radom. To dużo, ale nie wszystko. Lotnisko w Radomiu, aby mogło spełniać swą nową rolę obsługiwania w pierwszym etapie ok. 6 mln pasażerów linii niskokosztowych czy tanich przewoźników czarterowych, wymagać będzie ogromnych, kosztownych inwestycji, wydłużenia pasa startowego, płyt postojowych, większego bardziej funkcjonalnego terminalu. A ponadto zdecydowanie nowej infrastruktury drogowej, kolejowej itp.
To wszystko jest możliwe rzecz jasna do zrealizowania, tyle że na przestrzeni lat i przy zagwarantowaniu sporych pieniędzy z budżetu państwa. Chcę i wierzę, podobnie jak wielu radomian, że tak się stanie, ale doświadczenie podpowiada, że dopóki nie będzie ostatecznej decyzji, zagwarantowanych środków – wszystko (oby tylko to, co korzystne dla miasta) może się jeszcze zdarzyć. A póki co, chyba jeszcze przez dłuższy czas radomski port lotniczy będzie raczej zamknięty dla pasażerów, ale czy także dla miejskiej kasy?