Przywrócenie dialogu ministra nauki i szkolnictwa wyższego ze środowiskiem akademickim przynosi dobre efekty. Spełnia oczekiwania uczelni i ośrodków badawczych. Zrealizowano już pierwsze wnioski zgłaszane przez grupę ekspertów podczas lutowego forum polityki technologicznej. Inicjatorem tego spotkania, był prof. Ryszard Pregiel, założyciel i honorowy prezes Polskiej Izby Gospodarczej Zaawansowanych Technologii oraz przewodniczący rady Centrum Zastosowań Perspektywicznych Technologii. Współorganizatorem tego forum, które odbyło się w Warszawskim Domu Technika, była FSNT – NOT.
Szybka reakcja resortu nauki na postulaty ekspertów ds. polityki technologicznej zaskoczyła pana profesora?
Szybkość działania ministra nauki Dariusza Wieczorka, który wsłuchiwał się w nasze sugestie podczas lutowego forum, budzi duże nadzieje nie tylko wszystkich organizatorów tego wydarzenia, ale także całego środowiska akademickiego. Oprócz znaczącego zwiększenia nakładów na naukę, postulowaliśmy między innymi zmianę charakteru działania Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Jedną z pierwszych decyzji wprowadzonych przez resort na początku marca, było przywrócenie nadzoru MNiSW nad działalnością NCBR i zmiana na stanowisku dyrektora. Na czele tej instytucji stanął doświadczony organizator profesor Jerzy Małachowski, dziekan Wydziału Mechaniczno-Inżynieryjnego Wojskowej Akademii Technicznej. Błyskawiczna reakcja resortu na postulowaną przez nas reformę miała istotne znaczenie, ponieważ NCBR odgrywa bardzo ważną rolę w dystrybuowaniu środków na badania i rozwój. Dysponuje ponad miliardem złotych rocznie przeznaczanych na ten cel. Dzielenie tych pieniędzy wymaga optymalnej polityki dotyczącej wspierania innowacyjnych rozwiązań w dziedzinach kluczowych dla polskiej gospodarki. Wraz z tą ważną zmianą organizacyjną rząd podjął decyzję o zwiększenie nakładów na naukę o 22% w stosunku do 2023 roku. Uwzględniając bardzo niski poziom tych nakładów i wskaźniki inflacji nie jest to wzrost satysfakcjonujący, świadczy jednakże o tym, iż rząd rozumie konieczność zmian aktualnej sytuacji.
Jakie zmiany postulowali eksperci związane z dystrybucją środków, którymi dysponuje NCBR?
Zwracaliśmy uwagę na to, że najpierw trzeba określić strategiczne kierunki prac badawczo-rozwojowych, ustalić priorytety i dopiero do nich dostosować wydatkowanie pieniędzy na konkretne przedsięwzięcia. Wsparcie NCBR należy kierować na dofinansowanie projektów w ramach zweryfikowanej jak najszybciej listy inteligentnych specjalizacji, która zawiera obecnie kilkaset pozycji. To jest absurdalne. Nie można marnować pieniędzy na wszystko, co tylko wpadnie autorom do głowy. Nie ma się co dziwić, że przy dotychczasowych zasadach dystrybucji środków na badania i rozwój, znajdujemy się nadal w ogonie unijnego rankingu innowacyjności. Lista inteligentnych specjalizacji powinna być ściśle skorelowana ze strategicznymi kierunkami rozwoju polskiego przemysłu wysokiej techniki w dziedzinach najważniejszych dla Polski, m.in. takich jak obronność. Bezpieczeństwo narodowe jest jedną z takich dziedzin. Środki należy przeznaczać na realizację nowatorskich rozwiązań, wzmacniających działania wojska, które korzysta z zaawansowanych technologii elektronicznych, komputerowych, sztucznej inteligencji czy robotyki i automatyki. Nie mamy w Polsce przemysłu wysokiej technologii, ale musimy się koncentrować na wspieraniu technologii, które przyniosą największą korzyść społeczeństwu i polskiej gospodarce. W czasie transformacji ustrojowej zniknęły w Polsce całe gałęzie przemysłu high-tech, których nie potrafiliśmy odbudować przez 35 lat. Nie mamy ani jednej polskiej firmy zaawansowanej technologii, która byłaby powszechnie rozpoznawalna na światowym rynku.
Panie profesorze, czy istnieje szansa na odbudowę tego potencjału?
To jest nierealne, bo likwidacja sektora wysokiej technologii spowodowała olbrzymią lukę w rozwoju innowacyjnych rozwiązań między Polską i światowymi potęgami. My tych krajów nigdy nie dogonimy, bo jesteśmy na straconej pozycji. Ten dystans coraz bardziej się pogłębia. To u nich powstają przełomowe technologie, które rewolucjonizują współczesny świat. My nie mamy co marzyć o podboju kosmosu, tworzeniu najbardziej zaawansowanych systemów elektronicznych, komunikacyjnych, sztucznej inteligencji, robotyki czy automatyki. Montujemy w Polsce zaawansowane technologicznie wyroby, ale właścicielami tych rozwiązań są firmy z zagranicznym kapitałem. Nasz dość znaczny eksport wysokiej techniki w zakresie przemysłu maszynowego czy elektronicznego wynika z działalności przedsiębiorstw o zagranicznym kapitale, które działają na terenie Polski. Przed transformacją produkowaliśmy własne komputery, urządzenia telekomunikacyjne, mieliśmy bardzo dobry przemysł obrabiarkowy i wszystkie te gałęzie zniknęły w wyniku zmian własnościowych w okresie transformacji ustrojowej. Straciliśmy suwerenność technologiczną w tym zakresie. To jest bardzo ryzykowne dla bezpieczeństwa państwa, zwłaszcza jeśli chodzi o przemysł obronny.
Import wojskowego sprzętu nie zapewni nam tego bezpieczeństwa?
Kupowanie uzbrojenia w ogromnej mierze za pożyczki ma swoje konsekwencje. Ciężar ich spłaty ze wszystkimi skutkami, rozkłada się na lata dla całej gospodarki i całego społeczeństwa. To jeden mankament, ale jest również poważniejszy, związany z bezpieczeństwem narodowym. Nie chodzi o to, że zabraknie nam czołgów, helikopterów czy śmigłowców tylko, że nie będzie niezbędnego zaplecza do ich serwisowania. Taka sytuacja jest właśnie teraz na Ukrainie. Znaczna część dostarczanego tam sprzętu wojskowego jest w tej chwili unieruchomiona, ponieważ nie ma kto go naprawiać. Brakuje infrastruktury technicznej, będącej częścią systemu obrony i bezpieczeństwa, odpowiednio uzbrojonych fabryk oraz odpowiedniego zaplecza intelektualnego. Nie mamy stuprocentowej gwarancji, że import uzbrojenia nas uratuje, bo nie jesteśmy samodzielni. Wystarczy zmiana rządu w państwie sojuszniczym, który będzie miał inną koncepcję na dostawę sprzętu wojskowego do Polski i stajemy się bezbronni.
Nie kwestionując potrzeby wydatków na obronność, które dzisiaj są trzykrotnie wyższe niż na rozwój nauki i techniki, musimy zadbać o stworzenie opartych o polski kapitał gałęzi wysokiej technologii. Bez tego pogłębimy jeszcze technologiczną lukę ze światem, a w sprawach obronności będziemy nadal stąpać po kruchym lodzie. Niestabilna sytuacja na świecie i nasze geopolityczne położenie powinno nas skłaniać do rozwoju autonomicznych środków walki i wywiadu, bo takie systemy są przyszłościowe i bardzo istotne. To jest prawie pewne, że wkrótce walka będzie się odbywała między autonomicznymi pojazdami, robotami czy aparatami latającymi. Odbudowa sektora wysokich technologii ma kluczowe znaczenie nie tylko dla zapewnienia bezpieczeństwa narodowego, ale również konkurencyjności polskiej gospodarki i przemysłu na europejskim i światowym rynku.
Jakie gałęzie wysokiej technologii powinniśmy rozwijać obecnie w Polsce poza obronnością?
To wymaga wnikliwej analizy, ale jedno jest pewne, że nie możemy ścigać się z potentatami w dziedzinach, w których już nie mamy szans. Przykładem niech będzie samochód elektryczny. To była szansa, ale wiele lat temu, natomiast jej urzeczywistnianie, to jest całkowita porażką. Chiny zaczęły w tym samym czasie i dzisiaj zarzucają świat samochodami elektrycznymi, a my ciągle mamy polanę. Nawet do końca nie wiemy, jakie auto produkować. Ten wyścig jest dla nas stracony. Zresztą i tak nie ma to znaczenia, bo inni będą nam oferowali samochody elektryczne trzy razy taniej. Poza tym, prawdopodobnie w nieodległej przyszłości pojawią się już na masową skalę pojazdy wodorowe. Polska powinna się koncentrować na niszowych gałęziach wysokiej techniki w zakresie np. biotechnologii czy bioinżynierii. Nawet sobie nie wyobrażamy ile nowych specjalizacji i nowych dziedzin może tu powstać i to nie tylko dotyczy biomedycyny. Branża medyczno-techniczna, a w szczególności bioinżynieria, stwarza ogromne możliwości polskim przedsiębiorcom. Odnieśliśmy już sporo sukcesów w tej dziedzinie na globalnym rynku. Takim przykładem są m.in. nasze doskonałe implanty kręgosłupowe. Jeśli chodzi o sprzęt diagnostyczny, wyroby i aparaturę medyczną to możemy się z powodzeniem ścigać ze światem. Najpierw jednak trzeba podjąć na szczeblu rządowym konkretne decyzje na co stawimy, a potem dokonać spójnego połączenia planów badawczo-rozwojowych z planami inwestycyjnymi i zabezpieczyć środki na te działania.
To będzie wymagało dużych nakładów, dlatego zachodzi obawa, czy stać nas na taki wysiłek?
Pieniądze są ważne, ale to nie one stanowią największy problem, tylko brak dotychczas polityki technologicznej i spójności działania Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego z Ministerstwem Rozwoju i Technologii. Oba te resorty muszą tę politykę wspólnie opracować, dlatego nasze lutowe forum, w którym oprócz ministra Dariusza Wieczorka uczestniczył też minister Ryszard Hetman, było poświęcone przede wszystkim tej sprawie. Nie można bowiem zaczynać wielkich planów badawczych bez zabezpieczenia środków na inwestycje. Te plany mają być kompleksowe, ale najpierw trzeba przejrzeć i zweryfikować krajowe inteligentne specjalizacje, które są w tej chwili całkowicie rozmyte.
Kiedy Komisja Europejska zaleciła, żeby dystrybucje środków uzależniać od tych specjalizacji, to one się tak rozrosły, że dzisiaj nie mamy w Polsce przemysłu, który nie byłby „inteligentny”, „czołowy” i „najlepszy”. Namnożyło się mnóstwo firm, którym rozdaliśmy pieniądze, ale nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Jak wspomniałem, nie mamy ani jednej wiodącej marki w gałęziach przemysłu wysokiej techniki, która byłaby nasza wizytówkę rozpoznawalna w świecie. Jeśli nie dokonamy racjonalnego wyboru, jakie dziedziny rozwijać i w co inwestować, to nie mamy co marzyć o takiej rozpoznawalności. Przemyślana polityka technologiczna zapewniła to wielu krajom. Korea Południowa w latach 60. ub. wieku, była na poziomie gospodarczym i przemysłowym porównywalnym do naszego, a wyrosła na światową potęgę, nie mówiąc o Chinach. Podjęto tam właściwe decyzje. Polska jest jedynym dużym krajem, który nie ma żadnego ośrodka programowo analitycznego, aby systematycznie zajmował się polityką technologiczną. W rezultacie nie mamy, ani konkretnie zarysowanej polityki technologicznej, ani sukcesów w światowej skali.
Kto może wystąpić z inicjatywą powołania takiego ośrodka?
Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie „think-tanku”, działającego na przykład jako fundacja organizacji samorządu gospodarczego czy stowarzyszeń naukowo-technicznych. Jeśli taki ośrodek powoła się przy jakiejś instytucji naukowej lub badawczej, na przykład przy Sieci Badawczej Łukasiewicz, jego analizy i wnioski nieuchronnie będą zniekształcone interesem tej instytucji. Nie sądzę także, że dobrze spełni taką rolę państwowa jednostka organizacyjna. To musi być instytucja niezależna. Polska Izba Gospodarcza Zaawansowanych Technologii podjęła już dyskusję na ten temat z Ministerstwem Rozwoju i Technologii, aby tę inicjatywę urzeczywistnić.
Rozmawiała Jolanta Czudak
Wywiad zamieszczony jest w kwietniowym numerze Przeglądu Technicznego