Sepsa jest reakcją organizmu na zakażenie, które wyczerpuje możliwości obronne organizmu i może doprowadzić do niewydolności wielu narządów: nerek, wątroby, serca i płuc. Zbiera żniwo większe niż rak prostaty, rak piersi i HIV razem wzięte. W skutecznej walce z grożąca śmiercią sepsą decydujące znaczenie ma jej szybkie rozpoznanie. Liczy się dosłownie każda godzina – podkreślali w eksperci podczas konferencji prasowej w Warszawie. Spotkanie zorganizowano z okazji przypadającego 13 września Światowego Dnia Sepsy. Z danych przedstawionych podczas tego spotkania wynika, że co roku dochodzi do niej u 27-30 mln osób na świecie, spośród których umiera 7-9 mln. Aż 1,2 mln przypadków sepsy dotyczy dzieci.
W Polsce sepsa wykrywana jest u co najmniej 50 tys. osób rocznie. Najgroźniejsza jest ta, którą u dzieci wywołują meningokoki. „Sepsa meningokokowa u dzieci w pierwszych 2 latach życia to w Polsce największy problem, jest ona powodem 80 proc. spraw sądowych w pediatrii” – powiedział kierownik Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego dr hab. Ernest Kuchar.
Specjalista, który jest prezesem Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, przyznał, że lekarze często nie mają zbyt dużego doświadczenia w rozpoznaniu sepsy, bo występuje ona rzadko. Główny kłopot polega jednak na tym, że rozwija się bardzo szybko, w ciągu zaledwie 24 godzin. Każda godzina opóźnienia podania antybiotyku, zwiększa ryzyko zgonu chorego o 8 proc.
Eksperci wyjaśniali, że sepsą nie można się zarazić. To nie jest choroba, tylko zespół objawów, które trudno od razu z nią skojarzyć. Może to być gorączka, przyspieszone bicie serca i przyśpieszony oddech, bóle kończyn, wymioty, czasami biegunki, a także senność i zaburzenia świadomości; zdarza się też krwotoczna wysypka. Chorego należy jak najszybciej zawieźć do szpitala.
– Tę nadmierną reakcję w organizmie wywołują drobnoustroje, u dzieci najczęściej są to bakterie, takie jak pałeczka hemofilna typu b, pneumokoki oraz meningokoki, ale mogą do niej doprowadzić także wirusy i grzyby” – powiedział prezes Fundacji Rozwoju Pediatrii lek. Piotr Hartmann, kierownik Oddziału Pediatrii w Szpitalu Dziecięcym w Dziekanowie Leśnym pod Warszawą. Infekcje te na ogół nie mają nic wspólnego z zakażeniami szpitalnymi. Przedstawione podczas konferencji prasowej dane Centrum Kontroli Chorób (CDC) w USA wykazały, że 2018 r. 80 proc. z nich wywołały zakażenia pozaszpitalne.
Szczególnie niebezpieczne są infekcje menigokokowe typu B, powodujące najwięcej inwazyjnych zakażeń występujących pod postacią sepsy lub sepsy z zapalaniem opon mózgowo-rdzeniowych. Według Światowej Organizacji Zdrowia, aż co piąty przypadek sepsy menigokokowej kończy się śmiercią, a co trzeci ma długotrwałe następstwa. Mogą to być zaburzenia psychiczne i deficyty poznawcze oraz utrata słuchu, jak również padaczka i konieczność wykonania amputacji kończyn.
Przed patogenami, które mogą doprowadzić do sepsy, chronią dostępne w naszym kraju szczepionki. Część z nich jest refundowanych z budżetu państwa. W 2007 r. do kalendarza szczepień obowiązkowych wprowadzono preparaty chroniące przed pałeczką hemofilną typu b, a w 2017 – przed pneumokokami. Zalecane, ale jeszcze u nas nie refundowane, są szczepienia przeciwko meningokokom typu B, dostępne w Europie od 2014 r. Można je zastosować od 2. miesiąca życia dziecka.
Eksperci zwrócili uwagę, że większa zapadalność na sepsę wypada w okresie jesienno-zimowym.
Więcej na PAP – Nauka w Polsce