Poparcie środowisk naukowych dla kandydatury prof. dr. hab. n. med. dr hc multi Henryka Skarżyńskiego w czerwcowych wyborach na stanowisko przewodniczącego Rady Głównej Instytutów Badawczych (RGIB), było imponujące – ani jednego głosu sprzeciwu. Rekomendacja prof. dr inż. Leszka Rafalskiego, który przez 15 lat przewodniczył RGIB, w której światowej sławy otochirurg, audiolog, foniatra i prekursor nowatorskich metod w leczeniu wrodzonych oraz nabytych uszkodzeń słuchu pełnił funkcję wiceprzewodniczącego, była jedynie formalnością. Z nowym przewodniczącym RGIB, reprezentującej 91 instytutów badawczych, w tym 32 tworzące Sieć Badawczą Łukasiewicz, prof. Jerzym Skarżyńskim, twórcą i dyrektorem Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu oraz Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach pod Warszawą, rozmawia Jolanta Czudak
Spodziewał się pan profesor takiego wyniku głosowania na wybór przewodniczącego RGIB?
Nie spodziewałem się takiego wyniku, ponieważ głosowanie było w trybie tajnym. Dziękując środowisku naukowemu za okazane zaufanie powiedziałem, że wierzę, iż mamy szansę odnieść sukces. I będzie to nasz wspólny sukces. Muszę być też przygotowany na ewentualne niepowodzenia. To będą wtedy tylko moje niepowodzenia. Obejmując funkcję przewodniczącego Rady Głównej Instytutów Badawczych powiedziałem, że jestem zaszczycony, że mogę reprezentować środowisko badawcze zgromadzone w tak licznej grupie jednostek naukowych i działać na jego rzecz, a tym samym mieć wpływ na promocję polskiej nauki i wdrożeń w świecie. Przede mną Radą Główną kierowali znakomici naukowcy, badacze, osoby, które dokonały wielu wdrożeń w różnych obszarach gospodarki. Podczas mojej kadencji chciałbym skoncentrować się na maksymalnym wykorzystaniu potencjału, który posiadają polskie instytuty badawcze, a także na owocnej współpracy z organami rządowymi, uniwersytetami i szkołami wyższymi, towarzystwami naukowymi oraz organizacjami pozarządowymi tak, aby jak najlepiej realizować politykę naukową oraz innowacyjną Polski.
Międzynarodowa aktywność pana profesora nie będzie przeszkodą w pełnieniu tej ważnej i odpowiedzialnej funkcji? Nie osłabi też działalności naukowej z powodu dodatkowych obowiązków?
Głęboko wierzę, że nie. Przed głosowaniem powiedziałem, że jestem lekarzem klinicystą, pracownikiem naukowym i z tego nie zrezygnuję. Jestem mikrochirurgiem, więc chyba jest i będzie mi łatwiej. Ta dziedzina medycyny wymusza przywiązywanie olbrzymiej wagi do każdego, najmniejszego detalu. Jednak zasada „sukces rodzi sukces” to tylko część prawdy o osiągnięciach jakich dokonaliśmy. Ta zasada nie działa jak perpetuum mobile, nie ma i nie może być tak, że ktoś, kto raz sukces osiągnął w jednej sprawie będzie nim niesiony w przyszłości bez uzasadnienia w innych dziedzinach. Dla mnie tym uzasadnieniem jest słowo „praca” i kolejne słowa: „sukces motywuje sukces”. Nie „rodzi” a „motywuje”. To znaczy wyleczenie pacjenta nową, innowacyjną metodą zawsze potraktować należy jako próg startowy do przemyślenia jak rozwinąć i upowszechnić tę metodę, by pomóc innemu pacjentowi, któremu dziś jeszcze pomóc nie potrafimy. Muszę przyznać, że działalność kliniczna zawsze była dla mnie najważniejsza, bo jestem przede wszystkim lekarzem, dlatego tak wielką wagę przykładam do organizacji pracy. Przykładem niech będzie blok operacyjny w zarządzanym przeze mnie Światowym Centrum Słuchu Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu. Zwykle jest tak, że inny chirurg lub zespół przygotowuje pacjenta do operacji. Operują najlepsi w danych dziedzinach, a osoby asystujące wykonują prace końcowe lub zakładają pooperacyjny opatrunek.
Wprowadziliśmy takie procedury, nie tylko po to, aby jak najefektywniej wykorzystać umiejętności najlepszych lekarzy specjalistów w zakresie otochirurgii, fonochirurgii i rynochirurgii, ale także, by nie musieli zajmować się wszystkimi detalami i mogli koncentrować się wyłącznie na najtrudniejszych, kluczowych elementach operacji. Podobnie jest z diagnostyką. Zdarza się, że mój kontakt z chorym ogranicza się do kilku minut, a ja po prostu krążę między gabinetami, w których czekają przygotowani, podłączeni – gdy jest taka potrzeba – do odpowiedniej aparatury pacjenci. Czeka na mnie również gotowy raport z opisem przypadku albo taki raport referowany jest przez naszego pracownika. Jest zdjęcie na ekranie, wynik badania słuchu na blacie biurka. To jest możliwe, dlatego że udało nam się skompletować młody, znakomity i zgrany zespół. Nie muszę się zatem obawiać, że gdy odejdę od pacjenta, ktoś nim źle pokieruje dalej. To dzięki temu, w naszej przychodniach otolaryngolodzy, audiolodzy, foniatrzy, logopedzi, surdopedagodzy, psycholodzy, inżynierowie kliniczni oraz technicy udzielają i przeprowadzają rocznie ponad 200 000 konsultacji i badań. A na szczególną uwagę zasługuje wszczepienie dotychczas ponad 12 500 implantów słuchowych, co sytuuje Instytut w czołówce światowej. Od 20 lat wykonujemy najwięcej w świecie operacji poprawiających słuch i to się nie zmieni z racji moich nowych obowiązków w RGIB i wielu innych organizacjach. Sukces tkwi w dobrze zorganizowanej pracy całego zespołu.
Wieloletnia współpraca z prof. Leszkiem Rafalskim przez 15 lat przewodniczącym RGIB, w której pan profesor pełnił funkcję wiceprzewodniczącego, ułatwi działalność w tej nowej roli?
Prof. dr hab. inż. Leszek Rafalski był trzecim przewodniczącym RGJBR (obecna nazwa Instytutu Badawczego) w latach 2007–2022. We współpracy z Radą powstał wówczas projekt nowoczesnej ustawy o instytutach badawczych przyjęty przez Sejm w 2010 r. Rada uczestniczyła także aktywnie w pracach nad projektem Sieci Badawczej Łukasiewicz, przyjętym przez Sejm w 2019 r. oraz prezentowała aktywność instytutów badawczych w działalności na rzecz bezpieczeństwa Państwa. To niezmiernie ważne wydarzenia, w których miałem przyjemność i zaszczyt uczestniczyć. Ta współpraca otworzyła mnie na inne, poza medyczne instytuty, ich problemy oraz liczne sukcesy, które nie zawsze są dostrzegane. Niewątpliwie to ułatwia start po objęciu nowego stanowiska. Bardzo dużo poznałem dzięki współpracy z obecnie Honorowym Przewodniczącym Rady.
W kierowaniu RGIB będzie zachowana dotychczasowa formuła działalności, czy wprowadzi pan profesor jakieś zmiany w jej funkcjonowanie w przyszłości?
Zmieniające się uwarunkowania zewnętrzne nigdy nie omijały instytutów badawczych. Zmiany prawa nie zawsze gwarantowały stabilne, kadencyjne, a tym samym przewidywane dla kadry instytutu i otoczenia, kierowanie poszczególnymi jednostkami. Ostatnia istotna reforma w nauce pozwoliła na wyłonienie nowej struktury zarządzania i kierowania większymi zespołami badawczymi, które mają szansę na konkurowanie o środki finansowe na arenie międzynarodowej i krajowej. Kilka lat funkcjonowania Sieci Badawczej Łukasiewicz nie pozwala na wyciągnięcie daleko idących wniosków. Zgromadzonym tam zespołom badawczym i pojedynczym liderom oraz kierownictwu należy życzliwe kibicować, by zamiary i cele, które były u podstaw powołania sieci przyniosły spodziewane efekty, dały jasny, pozytywny przekaz takiej udanej fuzji dla innych. Zdajemy sobie sprawę, że często – nie do końca zrozumiała konkurencja na arenie krajowej wytrąca napęd, który powinien być nakierowany na działania zewnętrzne i konkurowanie o granty naukowe na arenie międzynarodowej. Należy odnotować, że pewne pozytywne zmiany w prawie, formalnie dają możliwość zacieśnienia współpracy międzyinstytutowej i międzyośrodkowej pozwalającej na uzyskanie lepszych efektów. To może i powinno być jedną z podstaw dobrego, efektywnego wykorzystywania środków oferowanych na badania i rozwój nauki przez NCN, NCiBR, ABM oraz instytucje unijne.
Na jakich sprawach i działaniach zamierza się pan profesor skoncentrować w pierwszej kolejności?
Jednym z ważnych priorytetów działalności Rady Głównej na najbliższe lata będzie koncentracja na maksymalnym wykorzystaniu potencjału, który posiadają instytuty badawcze. Konieczna jest owocna współpraca z organami rządowymi, samorządami, uniwersytetami i szkołami wyższymi, towarzystwami naukowymi oraz organizacjami pozarządowymi, by jak najlepiej realizować politykę naukową i innowacyjną Polski.
Liczę, że najlepsze zespoły i liderzy odnajdą się w środowisku naukowym. Instytuty badawcze to nie prehistoria, ale przede wszystkim przyszłość. Nie możemy w pierwszej kolejności w tym trudnym czasie zawieść pokładających w nas nadziei tysięcy współpracowników. Stanowią oni wraz z zapleczem infrastrukturalnym ogromny kapitał, który musi być widziany i doceniany, nie tylko w kraju, lecz i na arenie międzynarodowej. Pierwszą okazją do pokazania nas na arenie naukowej kraju było jubileuszowe spotkanie z okazji 30 lecia funkcjonowania RGIB (Politechnika Warszawska, 12.09.2022). Prezentowaliśmy tam nasze osiągnięcia, z których trzeba tylko powszechnie korzystać.
30 lat funkcjonowania Rady Głównej to nie jeden, a raczej kilka okresów, które można wydzielić na zasadzie – od reformy do reformy. Istotną bolączką całej nauki w naszym kraju, co również odnosi się do instytutów jest zapewnienie stabilnego finasowania. Przy takich nakładach, jak obecnie, trudno jest oczekiwać spektakularnych sukcesów. Jeżeli one są, a są, to efekt wielkiej pracy zespołów, otwartych głów liderów, a czasami sprzyjających okoliczności i zwykłego szczęścia, które zawsze jest potrzebne każdemu naukowcowi.
Potwierdzeniem, że potrafimy dużo niech będzie Instytut kierowany przeze mnie, w którym od prawie 20 lat wykonywanych jest najwięcej na świecie operacji poprawiających słuch
i dokonało się wiele przełomów w światowej nauce i medycynie. Takich zespołów instytutowych jest więcej. Przez ostatnie cztery lata niezwykle aktywnie włączyły się one, wraz z całą Radą, w organizację kolejnych edycji Kongresu „Zdrowie Polaków”, kreując postawy prozdrowotne wśród Polaków i promując w kraju i na świecie najnowsze wdrożenia naukowe.
Czy istnieje jakaś recepta na dobrą współpracę instytutów badawczych z organami rządowymi, od których zależy poprawa dramatycznie niskiego obecnie poziomu finansowania badań naukowych w Polsce?
Jeśli powiem, że jej nie ma to byłaby to nieprawda. Oczywiście, że istnieje, tylko czasem nie potrafimy jej właściwie zapisać by, posługując się językiem medycyny, ordynowany lek działał skutecznie. Organy rządowe to ludzie, a nie maszyny i trzeba im pokazać nasze umiejętności, możliwości oraz realne efekty. Nie możemy uciekać przed krytyką naszych działań. Nie wszyscy są wspaniali i nie wszyscy będą pasjonatami pracy. Jeśli chcemy by na naukę, jej efekty patrzono z nadzieją na lepszą przyszłość, musimy być kreatywni i przekonywać do siebie społeczeństwo. Wtedy z samorządami i organami rządowymi będzie łatwiej. Niech przykładem ponownie będzie Światowe Centrum Słuchu – obecnie największe, nie tylko z nazwy, centrum tego typu na świecie. Jest ono w 80% efektem pracy zespołu naszego Instytutu. To nadal bardzo młody zespół wzrastał wraz z przysłowiowymi murami, bo zadziwić świat. Przełomowe kroki milowe w nauce i medycynie przyszły same i nikt nam nie klaskał. Ale podejmowane działania uwiarygodniły nasze zamiary, choć przyznam – łatwiej było uzyskać uznanie na arenie międzynarodowej niż krajowej. Historia powstania i rozwoju Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu to jedna z gotowych recept na odniesienie sukcesu.
Obserwując dość powszechne ubolewanie, że nakłady na naukę są zbyt niskie, nie chcę utyskiwać. Chciałbym by instytuty swoją efektywną działalnością, ceniąc kreatywność swoich liderów, pokazały, jakie znaczenie ma nauka i wdrożenia w rozwoju naszego społeczeństwa. Nikt nie może liczyć na szczególne względy. Instytuty też. Zatem od aktywnej postawy naszych zespołów zależeć będzie, jak zostaniemy ocenieni i będziemy finansowani. Bezpośrednich dotacji jest mało, ale można skorzystać z innych form dostępnych środków finansowych, do czego zachęcam instytuty badawcze.
W jaki sposób RGIB będzie układać swoje relacje z organizacjami pozarządowymi, w tym z FSNT-NOT, która skupia w swoich szeregach wiele stowarzyszeń nauko-technicznych? Jakie znaczenie może mieć taka współpraca w realizacji polityki gospodarczej i społecznej?
Zmieniająca się rzeczywistość w kraju nie omija nauki, techniki, gospodarki, kultury i sportu. Dotyczy to nas wszystkich: instytutów, uniwersytetów, towarzystw naukowych i organizacji pozarządowych, których wysyp obserwujemy w ostatnich 30. latach. Tak jak musimy zmieniać się my, tak samo powinni i inni partnerzy naszej współpracy. Ta współpraca jest niezbędna dla nas i dla wymieniowych przez panią redaktor instytucji i organizacji. Dobre ułożenie współpracy jest niezbędne, bo może nie tylko zwielokrotnić nasze wspólne i rozdzielne osiągnięcia. Jeżeli nie znajdziemy wspólnego języka i zabraknie komuś chęci lub możliwości do dobrej komunikacji zostanie zmieciony przez wiatr historii.
Międzynarodowy autorytet pana profesora będzie furtką do promocji polskich instytutów badawczych i polskiej nauki w świecie?
Chciałbym by tak było, ale wiąże się to z ogromem pracy, wieloma wyrzeczeniami. By przekonać, że wykonane przeze mnie pierwsze w świcie operacje nie są wymysłem lub mrzonką, przeprowadziłem w Kajetanach i w innych ośrodkach na 4 kontynentach ponad 1300 operacji pokazowych. Musiałem znaleźć w sobie siłę i odwagę by zmierzyć się ze światem. Ponad 8 000 specjalistów odwiedziło podwarszawskie Kajetany by 20 – 30 operacji (wykonywanych dziennie), a następnie ćwiczyć moją metodę leczenia głuchoty na unikalnych stanowiskach do pracy na kościach skroniowych wyposażonych w szeroką gamę różnorodnych preparatów głowy i szyi zarówno naturalnych, jak i sztucznych w formie odlewu oraz wydruku w technologii 3D. To spowodowało, że staliśmy się znani i zdobyliśmy uznanie. Przyznanie nam – w ciągu 10 lat – praw do organizacji dwóch europejskich i trzech światowych kongresów przez międzynarodowe towarzystwa naukowe nie zostało nam podarowane. Wygraliśmy rywalizację, bo byliśmy lepsi, skuteczniejsi, słowem – ambitni marzyciele. Czy jest to do powtórzenia w innych obszarach nauki? Oczywiście, że nie w każdym detalu, ale jesteśmy dobrze dokumentowym przykładem dla innych. Czy ktoś zechce z tych wzorców skorzystać? Nie wiem, ale zrobię wszystko, by połączyć siły polskich naukowców z różnych dziedzin i organizacji z moimi doświadczeniami, tak aby można było mnożyć sukcesy. Wtedy będzie to nasz wspólny sukces.
Rozmawiała Jolanta Czudak