Proponowane przez rząd rozliczanie energii z domowej fotowoltaiki grozi załamaniem prężnie rozwijającego się sektora odnawialnych źródeł energii w Polsce. To zarazem koniec marzeń milionów Polaków o własnej, tańszej i czystej energii. Protest w sprawie fotowoltaiki wystosowało ponad czterdzieści społecznych i branżowych organizacji. Zaapelowano w nim między innymi o wprowadzenie okresu przejściowego oraz i społeczne konsultacje nowych zasad rozliczeń prosumentów.
Protest przesłany premierowi oraz członkom rządu, Sejmu i Senatu wskazuje negatywne skutki zapowiadanej zmiany rozliczeń w zakresie fotowoltaiki. Ucierpi na tym rynek produktów i usług instalacyjnych, tempo transformacji energetycznej oraz ceny energii.
– Zaproponowany nowy system rozliczeń nie pozwala na określenie opłacalności inwestycji w instalację fotowoltaiczną. – mówi Paweł Lachman prezes PORT PC – Może to na kilka lat skutecznie zablokować rozwój energetyki obywatelskiej. Zmiany dotkną też rozpoczęte samorządowe projekty finansowane z funduszy unijnych. Na dodatek zmniejszą zaufanie społeczne wobec państwa chroniącego interes spółek energetycznych, a nie obywateli.
Skutki forsowanych zmian odbiją się również na walce o czyste powietrze, a więc i o zdrowie publiczne. Osoby wymieniające przestarzałe piece węglowe często decydują się na instalację pompy ciepła zasilanej instalacją fotowoltaiczną. – Co szósty właściciel fotowoltaiki zainstalował w swoim domu pompę ciepła, czyli najczystsze, bezemisyjne źródło ogrzewania. Kolejne 14 proc. właścicieli planuje zakup pompy ciepła wraz z fotowoltaiką – wskazuje Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego – Teraz ci ludzie zostaną pozbawieni wsparcia, co będzie miało negatywne skutki w walce ze smogiem – dodaje.
Ucierpią najbiedniejsi
Na zmianach szczególnie ucierpią mniej zamożne gospodarstwa domowe, mieszkańcy mniejszych miejscowości i wsi, którzy ze względu na brak dostatecznych funduszy odkładali decyzję o takiej inwestycji na przyszłość. Tymczasem, jak pokazują badania, 59 proc. właścicieli domów jednorodzinnych, którzy nie zainstalowali jeszcze paneli fotowoltaicznych, planuje taką instalację w przyszłości.
Przyłączanie rosnącej liczby instalacji do przestarzałej sieci energetycznej może stać się problemem. Jak podkreślają jednak sygnatariusze apelu, to do obowiązków spółek energetycznych należy takie planowanie i modernizacja sieci dystrybucyjnych. Ma to umożliwić podłączenie jak najwięcej mocy ze źródeł odnawialnych. – Rozwiązania problemu należy upatrywać w modernizacji sieci, a nie blokowaniu rozwoju energetyki obywatelskiej – wskazuje Jan Ruszkowski specjalista ds energetyki obywatelskiej z Polskiej Zielonej Sieci.
Sprzeciw strony społecznej budzi też tryb pracy nad proponowanymi zmianami. Z projektu rządowego niekorzystne dla prosumentów propozycje zostały przeniesione do procedowanego równolegle projektu poselskiego (druk 1382), całkowicie zmieniając jego sens. Ścieżka legislacyjna projektów poselskich jest znacznie krótsza. Szczególnie niepokoi nas pośpiech towarzyszący pracom legislacyjnym nad tak ważną ustawą oraz bardzo krótki okres przejściowy. – Ponadto, procedowanie projektów poselskich wiąże się z rezygnacją z przeprowadzenia oceny skutków regulacji oraz konsultacji publicznych – podkreśla Anna Frączak, prawniczka z Fundacji ClientEarth Prawnicy Dla Ziemi.
Zbyt mało czasu na zmiany
Dzisiejsi prosumenci nadmiar energii, której nie zużywają, przekazują do sieci energetycznej. Następnie bezpłatnie odbierają od 70 proc. do 80 proc. oddanej wcześniej nadwyżki. Według zaproponowanych zasad (tzw. net-billingu), nowi prosumenci nadmiar energii sprzedawaliby do sieci po cenach hurtowych. Za to brakującą energię kupowaliby już po cenach detalicznych – zwykle około dwukrotnie wyższych. Co istotne, hurtowa cena zakupu prądu z instalacji PV byłaby zmienna. Po roku 2024 ma być ustalana co godzinę. Oznacza to, że w długim okresie praktycznie nie będzie się dało jej przewidzieć.
Autorzy rządowych poprawek chcą, by nowe zmiany weszły w życie w wyjątkowo krótkim terminie – już od początku 2022 roku, czyli za niecałe 2,5 miesiąca. Przy zachowaniu konstytucyjnych terminów dla Sejmu, Senatu i Prezydenta RP, okres vacatio legis nowych przepisów mógłby wynieść zaledwie kilka dni. Rząd motywuje ten pośpiech koniecznością wdrożenia przepisów tzw. dyrektywy o rynku energii (IEMD). Dyrektywa przewiduje okres przejściowy nawet o dwa lata dłuższy (do końca 2023 roku), o co stanowczo apeluje strona społeczna i branżowa.
Źródło; smoglab.pl