Ludność 210 krajów cierpi z powodu pandemii koronawirusa. Umierają setki tysięcy ludzi. Paradoksalnie w tym samym czasie Ziemia odpoczywa. Powietrze staje się przejrzyste, oczyszcza się woda i odżywa przyroda. Świat fauny i flory zyskuje na epidemii.
Jak podają belgijscy sejsmolodzy szum sejsmiczny, czyli drżenie naszej planety zmniejszył się o 1/3. W Indiach po raz pierwszy od wielu lat powietrze jest tak czyste i przejrzyste, że można zrobić (dobrej jakości) zdjęcie oddalonych o 200 km Himalajów.
Zmianom podlega nie tylko klimat, ale również sytuacja zwierząt.
We wspomnianej już Republice Indii ponownie pojawiła się wiwera malabarska, dotychczas
uznawana za gatunek wymarły, a w RPA lwy śpią na środku drogi. W Santiago de
Chile pumy poczuły się bardzo swobodnie i wyszły na ulice miasta. Filipińska
wyspa Palawan jest otoczona przez tysiące różowych meduz. W Hong Kongu
zacieśniła się relacja mieszkających na jednym wybiegu pand, co mimo oczekiwań
turystów nie miało miejsca przez 10 lat.
Uznawana dotąd za jedno z brudniejszych miast świata, Wenecja odzyskała
czystość wody, dzięki czemu do wybrzeży wróciły delfiny, których nie widziano
tam od bardzo dawna.
To chyba czas, aby ludzie wreszcie nauczyli się właściwie współegzystować z naturą. To doświadczenie powinno nam pokazać, że czasami wystarczy po prostu nie przeszkadzać. A świat fauny i flory potrzebuje od człowieka przede wszystkim spokoju. Bo historia pokazuje, że kiedy realizuje się człowiek cierpi natura. Kiedy człowiek musi się wycofać, natura odżywa. Obyśmy zbyt szybko o tym nie zapomnieli.
Autorka: Ewa Karpińska