Warstwowy przeszczep rogówki pobranej od dawcy, znacznie zmniejsza ryzyko jej odrzucenia w przeciwieństwie do całkowitego przeszczepu tego organu. Bez względu jednak na rodzaj zabiegu, Polska jest na szarym końcu Europy, jeśli chodzi o przeszczepy rogówki. Wykonujemy zaledwie 1/3 średniej europejskiej – alarmują specjaliści. Pacjenci muszą czekać nawet 3 lata na taki zabieg. To im odbiera im szanse na przeszczep warstwowy i normalne widzenie.
Statystyki europejskie są nieubłagane – mówi prof. Robert Rejdak szef lubelskiej Kliniki Okulistyki, a jednocześnie prezes Stowarzyszenia Chirurgów Okulistów Polskich. – Mamy za mało narządów do przeszczepu, przez co za mało ich przeszczepiamy. Zgodnie ze standardami europejskimi zamiast 1000-1200 rocznie, powinnyśmy ich wykonywać ponad 3000 – szacuje profesor.
Dlaczego jest to takie ważne? Ponieważ z każdym miesiącem oczekiwania zmniejszają się szanse na tzw. przeszczep warstwowy. To nowoczesna metoda stosowana coraz bardziej powszechnie i w przeciwieństwie do przeszczepu drążącego, zdecydowanie bardziej korzystna dla pacjenta. – Przeszczep drążący to nic innego, jak usunięcie całej rogówki i wszczepienie organu od dawcy. Wiążą się z tym ryzyko odrzutu, ciężkie powikłania i znacznie gorsze rokowania, co do jakości widzenia. Przeszczepy warstwowe polegają na przeszczepieniu jedynie tylnej warstwy rogówki, przez co nie ma ryzyka odrzutu, rekonwalescencja jest znacznie szybsza, a jakość widzenia lepsza – tłumaczy prof. Rejdak. Jak dodaje, nie można jej stosować, jeśli pacjenci czekają po 2-3 lata w kolejce. Wtedy kwalifikują się tylko na przeszczep drążący, czyli całkowity.
– W Lublinie wykonujemy rocznie 100-120 przeszczepów rogówki, a mamy potencjał na 300 – mówi prof. Tomasz Żarnowski, konsultant wojewódzki z dziedziny okulistyki. Nie wykonuje się więcej przeszczepów, mimo że to właśnie w Lublinie są największe doświadczenia w Polsce. To właśnie tam już w 1993 roku powstał pierwszy w kraju Bank Tkanek Oka założony przez prof. Zbigniewa Zagórskiego.
Wąskie gardło zaczyna się od pobrania – wyjaśnia prof. Żarnowski. Banki tkanek oka nie są traktowane w identyczny sposób. Przykład banku centralnego w Warszawie, który jako jedyny z wielu ośrodków w Polsce ma zapewnione finansowanie z Ministerstwa Zdrowia. Pozostałe są utrzymywane z budżetów szpitalnych, w których powstały. Mało tego, w przypadku pobrania organów takich jak rogówka – muszą one być przesłane do Warszawy i tam ocenione, a dopiero później jedna z dwóch rogówek pobranych przez zespół np. ze Szczecina, Sosnowca, czy Lublina wraca do ośrodka. Drugą warszawski bank zatrzymuje dla siebie nie ponosząc kosztów ich pozyskania – tłumaczy prof. Żarnowski.
Same procedury przeszczepu są niedoszacowane o około 20 proc. Finanse to nie wszystko, chociaż jedna z ważniejszych, ale również uregulowanie spraw prawnych. Obecnie można pobierać narząd tylko w ciągu 24 godzin, co w niektórych przypadkach jest zbyt krótkim czasem, żeby zebrał się zespół wyjazdowy, pojechał na miejsce i dokonał pobrania. Czas można by wydłużyć do 48 godzin bez utraty jakości soczewki. Powinien być system zgłaszania potencjalnych dawców. Trzeba za to płacić – zaznacza prof. Żarnowski. Dodaje, że skuteczne przeszczepienie to tylko 1 na 10 pobrań.
Trwają prace zespołu specjalistów, żeby wprowadzić zmiany systemowe, bo bez nich lepiej nie będzie – mówi Żarnowski. Zwłaszcza, że w ogólnej skali nie byłyby bardzo kosztowne. Na usprawnienie potrzeba około 20 mln złotych rocznie, podczas, gdy na operacje zaćmy wydaje się 500 mln.
Autor: Krzysztof Kot