Nie wszyscy do końca rozumieją czym jest wyszywanka dla Ukraińców. Wyszywanka to nie tylko koszula haftowana, to symbol Ukraińców, jaki stoi w jednym rzędzie z godłem, flagą i hymnem. Roksolana Szymczuk jest projektantką ukraińskiej biżuterii damskiej i męskiej, etnografem i kolekcjonerką historycznych ubrań z całej Ukrainy. Właścicielka galerii we Lwowie opowiada o swojej miłości do wyszywanki i pozwala zrozumieć, czym jest wyszywanka dla Ukraińców.
Niedawno, 21 maja,
świętowaliśmy Dzień Wyszywanki na Ukrainie. Czy obchodzi pani to święto, a
jeżeli tak, to w jaki sposób?
Tak, oczywiście. Ogólnie biorąc,
specyfika mojej pracy jest taka, że prawie codziennie świętuję to święto. Nie
mogę powiedzieć, że jakoś specjalnie przygotowuję się do niego, po prostu w tym
dniu ja, mąż, dzieci, moja rodzina ubieramy się w koszule haftowane.
Niezależnie, czy idziemy do pracy, czy na spacer – jesteśmy cały dzień w
koszulach haftowanych. Jeśli chłopaki idą pojeździć na rowerze to ubierają
prostą wyszywankę – czarną, a jeżeli idziemy kogoś odwiedzić, to już ubieramy
świąteczną! Tak się składa, że w przeddzień Dnia Wyszywanki, jak i w przeddzień
Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, zawsze mam bardziej intensywną pracę, dlatego
wtedy bardziej odczuwam to święto. Dobrze znam autora tego święta – Lesia
Voroniuka. Mieliśmy okazję zagrać w jego filmie „Kod Nacji” i dla mnie to stało
się kolejną okazją, aby złożyć hołd tej niesamowitej tradycji ukraińskiej
sztuki. Wyszywanka jest symbolem Ukrainy. Wiele narodów haftowało, nie tylko
Ukraińcy umieli trzymać igłę w rękach. Na całym świecie symbolami nacji jest
godło, flaga i hymn. U nas haftowana koszula stoi w jednym rzędzie razem z tymi
symbolami. Uważam, że jest to bardzo piękne święto, zainicjowane przez młodych
ludzi, które stało się międzynarodowym. Jest inspirujące i piękne, dlatego
spodobało się światu. Ja oczywiście wspieram i promuję to święto, jak tylko
mogę.
Kiedy pojawiła się miłość do wyszywanki?
Myślę, że ta miłość jest z dzieciństwa. Bardziej jest to zasługa mojej
matki, ponieważ ojciec ciężko pracował na kolei, w tym trudnym czasie trzeba
było zarabiać pieniądze dla rodziny. Z matką (pamiętam, prawdopodobnie jak
tylko zaczęłam chodzić i rozmawiać) odwiedzałyśmy wszystkie proukraińskie
teatry, koncerty, wydarzenia kulturalne. Wtedy był Związek Radziecki – państwo
totalitarne, chociaż już w tym czasie istniały tak znane grupy, jak Chór
Bandurzystów (Хор бандуристів), Chór im. G. Wieriowki i inne. Kiedy oni
przyjeżdżali do Lwowa i dawali, na przykład, trzy wieczory występów, to chodziłyśmy
na wszystkie trzy wieczory. Z dzieciństwa znałam cały ich repertuar, tańczyłam
i śpiewałam będąc dzieckiem w przejściach na parterze lub w pierwszych rzędach.
Kiedy byłam w pierwszej klasie rodzice posłali mnie do szkoły muzycznej, żeby uczyłam się grać na bandurze. Jest
to wyłącznie instrument ukraiński. Trudno mi powiedzieć, kiedy pojawiła się
miłość do wyszywanki. To jest tak samo, jak święcić Paschę i kolędować na Boże
Narodzenie. Nie mogę powiedzieć, kiedy zaczęłam świętować Wielkanoc,
prawdopodobnie od urodzenia. I tak samo jest z wyszywanką, ona była zawsze. Później
przyszło zainteresowanie etnografią. Zaczęłam jeździć na wyprawy etnograficzne.
Wtedy pojawiła się wiedza i poczucie tożsamości, a także zarodziła się pasja do
kolekcjonowania koszul haftowanych. Można powiedzieć, że zaczęłam kolekcjonować
wyszywanki będąc jeszcze studentką, a miłość do wyszywanki była we mnie zawsze.
Czy pani sama nabyła umiejętności hafciarskich czy ktoś panię uczył?
Po pierwsze, nie jestem mistrzynią, jestem kolekcjonerem. Umiem haftować
jeszcze ze szkoły, ale przychodzą do mnie rzemieślniczki, które wiedzą i umieją
znacznie więcej. Pojawiają się z mojej kolekcji, ponieważ nie we wszystkich
muzeach można zobaczyć odwrotną stronę starej haftowanej koszuli, zrozumieć
technikę szycia, zobaczyć odtworzone utracone szwy lub nacięcia. Sama restaurowałam
wyszywanki, ale teraz nie mam na to czasu. Mam największą galerię we Lwowie. Dziennikarze
piszą, że to muzeum, chociaż nie lubię jej tak nazywać. Wolę mówić o niej
ekspozycja prywatnej kolekcji historycznych ukraińskich ubrań. Muzeum ma
wsparcie państwa i ma bardziej rozbudowane funkcje, dlatego moja galeria nie może
figurować jako prywatne muzeum. Chociaż, prawdopodobnie lepiej nazywać ją
ekspozycją z prywatnej kolekcji, tak będzie lepiej. A czy będzie to kiedyś
muzeum to czas pokaże. Z wykształcenia jestem inżynierem systemowym. Etnografii
nikt mnie nie uczył. To hobby, które przekształciło się w działalność galerii,
hobby stało moim zawodem. Mogę powiedzieć, że robię już to profesjonalnie.
Ludzie z całego świata zwracają się do mnie: piszą, konsultują się w
sieciach społecznościowych, bezpośrednio przyjeżdżają. To było hobby, które
rozwijało się, rozwijało, a następnie uświadomiłam sobie, że ludzie tego
potrzebują, i przekształciło się w moją pracę.
Kiedy pani po raz pierwszy kupiła haftowaną koszulę? Jak ona wyglądała?
Pierwszy swój strój kupiłam w 1989 roku na festiwalu „Czerwona Ruta”. Był
to proukraiński festiwal. W rzeczywistości była to akcja polityczna, bo wtedy
zgromadziły się wszystkie proukraińskie siły w Czerniowcach. W tym czasie byłam
członkiem Bractwa Studenckiego. Była to publiczna organizacja polityczna –
alternatywa komsomołu i ja byłam członkiem towarzystwa „Lew”. I my, oczywiście
jako progresywne młodzieżowe organizacje, pojechaliśmy do Czerniowiec na ten
proukraiński festiwal. Już w tym czasie
marzyłam o prawdziwym autentycznym stroju, bo kolędowaliśmy, reprodukowaliśmy
obyczaje narodowe i śpiewaliśmy zapomniane piosenki. Dowiedzieliśmy się, że
taki strój można kupić w wioskach na Bukowinie. Wstaliśmy rano, pojechaliśmy do
pierwszej lepszej wioski i tam kupiłam swój pierwszy strój. Na tle
współczesnych koszul haftowanych, koszula ta jest bardzo skromna, z kwiatami na
rękawie. Ona jest bardzo piękna i delikatna – klasyczna Bukowina. Oczywiście,
że mam teraz wiele bogatszych, rzadszych koszulek, ale ta jest bardzo
droga dla mnie, ponieważ wszystko zaczęło się od niej. A potem jeździliśmy do
regionu Huculskiego, obwodu Winnickiego, regionu Czerkaskiego, na Zachodnie
Podilla i na Pokutia. Podróżowaliśmy wszędzie po Ukrainie, zbieraliśmy zapomniane
piosenki, zwyczaje i stroje.
Ile w sumie Pani ma wyszywanek?
Nie wiem, ile mam koszul haftowanych. Ponieważ, kolekcja jest jak dziecko,
to żywy organizm. Ona stale rośnie jak dziecko.
To jak wycięcia na drzewie, jeżeli przez jakiś czas nie postawisz na nim nacięcia,
to zgubisz się, nie będziesz znać dokładnego wzrostu dziecka, ponieważ dorasta.
Mam kilka tysięcy. Oprócz ukraińskich ubrań mam w kolekcji także biżuterię,
ubiory główne, różne elementy ukraińskich ubrań. I powiedzieć, ile eksponatów
mam w kolekcji nie mogę, prawdopodobnie kilka tysięcy.
Czy mężczyźni również haftowali koszule czy to była praca wyłącznie dla
kobiet?
A proszę powiedzieć, czy dzisiaj
mężczyźni haftują? Niewiele, ale haftują. Są bardzo znani hafciarze, ponieważ
wyszywanka jest stanem duszy (umysłu). Znam wielu mężczyzn, którzy haftują,
nawet na Facebooku jest grupa „Haftują mężczyźni”. Jestem przekonana, że haft
ukraiński jest medytacją. Oczywiście, że ogólnie haftowały kobiety, ponieważ
wtedy były takie tradycji, że dziewczyna powinna wyhaftować koszulę dla
ukochanego, wyhaftować ręcznik ślubny, opiekować się dziećmi. Haft – to
cała kultura. Jeśli pytasz kto zazwyczaj haftował, to jednak kobiety. Mężczyźni
zajmowali się cięższymi rzemiosłami, praca wtedy wymagała dużej siły fizycznej.
Na przykład, weźmy Huculszczyzną, mężczyźni zajmowali się rzeźbą w drzewie,
metalu, skórze. Rzemiosła Hucułów są niesamowite. Sam sposób życia dyktował
tradycje i warunki rozwoju. Jeśli weźmiemy za przykład stepowe grupy etnograficzne, to
oni mieli rok podzielony na cykle, a to także prowadziło do pewnego modelu
zachowania się, do pewnych zwyczajów. Kiedy Hucuł udawał się na łąkę i
wypasał tam owce przez sześć miesięcy i miał przy sobie jakieś podręczne
materiały, to w tym czasie, kiedy owce się pasły robił niesamowite rzeczy z
drzewa. Nie mogę zagwarantować, że gdzieś jakiś Hucuł, siedzący przez
sześć miesięcy na łące nie haftował, ale uważam, że haft był bardziej typowy
dla kobiet.
O ile mi wiadomo, wcześniej nie było gotowych kolorowych nici i ludzie sami
je farbowali. Jak wyodrębniało się różne kolory?
W XIX wieku kupcy importowali nici na Ukrainę, transportując je wzdłuż Dniestru. W rzeczywistości importowane materiały były zawsze. Na przykład, suche złoto przywoziło się ze wschodu, szkło weneckie z Włoch, ale oczywiście lwią część ludzie robili sami. Znana zachodnio-podilska koszula, Burszcziwska koszula była haftowana wełną. Wełna czarnych owiec szła na czarne nici, a wełna białych – na kolorowanie. Na przykład, za pomocą buraków można było wydobyć wiśniowy kolor, za pomocą brzozy – zielony, za pomocą marchwi – pomarańczowy, a za pomocą dębu – brązowy. Był nawet taki chrząszcz, którego trzeba było przygotować, aby otrzymać kolor fioletowy. W cebuli również gotowało się nitki, tak samo jak my teraz gotujemy jajka na Wielkanoc.
Czy te kolory coś
ozanczają?
Powiedziałabym, że bardzie
ornamentyka zawiera w sobie jakieś kodowanie, chociaż kolory też miały
swoje znaczenia. Na przykład, żółty na Bukowinie oznaczał, że kobieta jest wdową.
W przeciętnym regionie Ukrainy najbiedniejsza dziewczyna miała około 30
haftowanych koszul. Były to koszule na co dzień, na wieczorne (święto Ivana
Kupała), na Wielkanoc, na Boże Narodzenie. Były też wyszywanki na Wielki Post.
Podczas Wielkiego Postu były noszone smutniejsze koszule niż zwykle. Kiedyś po
haftowanej koszuli można było powiedzieć społeczny status ludzi, czy to
dziewczyna, kobieta czy wdowa. Odzież była otwartą książką, z której można było
odczytać stan osoby.
Teraz większość ludzi wybiera taką koszulę haftowaną, która im najbardziej się podoba, a nie tę, która opisuje ich status społeczny.
Tak, zgadzam się. Rozmawiałam o tym z wieloma nowoczesnymi projektantami. Jeżeli osoba zna i dotrzymuje swojej tradycji, to i wyszywanka będzie bardzo piękna i interesująca. Czasem ubierają dzieci w haftowane koszule z makiem, chociaż mak był kwiatem żałoby. To nie jest haft ukraiński, to nie jest nasze. Ale to nie jest wina ludzi, po prosu w czasach radzieckich wszystko robiło się dla tego, aby zapomnieliśmy o naszej tożsamości. Więc teraz musimy to nadrobić i wyjaśnić ludziom. Jeżeli starsze kobiety ubierają wieńce na głowę i wyglądają śmiesznie, to należy im to na spokojnie wyjaśnić i kiedy im to wyjaśniasz, to ludzie zaczynają to postrzegać.
A jaki haft jest teraz najbardziej popularny?
Myślę, że to kwestia gustu. Cieszę się z tego, że autorska koszula haftowana nabiera popularności. Haftowana koszula musi się rozwijać tak samo jak i państwo, technologie, mowa czy tradycja. Na przykład, wyszywanka XIX wieku radykalnie różniła się od wyszywanki XV czy XIII wieku i jest to normalnie. Pani wie, że tworzę także biżuterię w ukraińskim stylu. Niedorzecznie będzie, jeśli ludzie zaczną nosić kilogramy korali na swojej szyi, dlatego szukamy nowych lżejszych form, lżejszych tkanin, wygodniejszego kroju. Dla wyszywanki to jest również typowe i dobre, że w XXI wieku wyszywanka otrzymuje nowe wzornictwo. Ważnym jest to, aby ono nie zmieniło się w kicz. Na koszuli może być mało haftu, ale będzie ona pyszna i delikatna, a może być haft na całym rękawie, ale nie będzie ona już tak pięknie wyglądać. Dlatego nasi przodkowie mieli tę estetykę, rodzili się z nią, żyli z nią, odczuwali formy i kolory. Rozmawiamy teraz o modzie wiejskiej, bo moda w mieście była nieco inna i tkaniny fabryczne pojawiły się tam wcześniej. Nasza ukraińska inteligencja, aby podkreślić swoją ukraińskość, dodawała haft do swoich ubrań. Wiemy, że Iwan Franko jako pierwszy nosił gerasiwkę, Lesia Ukrainka bardzo szanowała ukraińskie ubrania i wyraźnie podkreślała je. Ale my mówimy o etnografii, a etnografia była najbardziej wyrażona nie w megapoliach, nie we Lwowie i nie w Kijowie, ale w okolicznych regionach. Na przykład, w pobliżu Lwowa znana jest Sokalska wyszywanka, Żowkiwska wyszywanka, Żydacziwska wyszywanka, która wygląda zupełnie inaczej. Myślę, że wyszywanka stała się właśnie Ukraińskim symbolem, (chociaż wiele narodów haftowało), dlatego że nikt nie miał takiej różnorodności jak Ukraińcy, form, tekstur, kolorów. U nas nie to, że region od regionu się różni, u nas wieś od wsi się różni. A to jest naprawdę żmudna praca. Do mojej galerii przyjeżdża dużo ludzi, którzy nie mają korzeni ukraińskich i oni po prostu wzruszają się naszymi rzeczami, bo one są niesamowite.
Czego jeszcze można się dowiedzieć ze wzorów wyszywanki?
Wzory w ogóle jeszcze w przedchrześcijańskim okresie naszej historii miały sakralne znaczenie. Na przykład, jeśli haftowali kwadrat i kropkę po środku – było to zaorane pole, dla płodności. Takie koszule mogły nosić kobiety, które chciały zajść w ciąże lub już oczekiwały na dziecko. Znak nieskończoności jest bardzo popularnym symbolem w wielu krajach, nie tylko na Ukrainie. Jest także swarga. Na przykład, Hitler zajmował się ezoteryką, dlatego wziął swargę jako swój symbol. Wiemy, że wierzył w życie pozagrobowe, uczył się artefaktów, ezoteryki, astrologii. Swarga była odwrócona w dwóch kierunkach (w prawo i w lewo), co symbolizowało dwuznaczność wszechświata. On sięgnął tylko po prawą stronę, czyli stronę zła. Podobnie jak w kulturach wschodnich „yin-yang”, tak i w naszej starożytnej kulturze istniała nierozdzielność dobra i zła, nocy i dnia, światła i ciemności. Nacja ukraińska jest bardzo stara, niewiele narodów może pochwalić się taką historią. Na naszych ziemiach 5000 lat temu mieszkali Trypolcy, chociaż nie możemy wiele powiedzieć o ich życiu oraz o ich zniknięciu. Ale ich symbolika bardzo jest podobna do symboli, które do nas dotarły. Jednym słowem, Ukraińcy są fajni, potężni, tylko z sąsiadem wschodnim nam się nie poszczęściło, bo zawsze byliśmy tarczą dla Europy, ale wyszywanka łączy nas ze światem.
Dziękuję bardzo za i życzę pokoju w całej Ukrainie.
Z Roksolaną Szymczuk rozmawiała Romana Rafalon, studentka dziennikarstwa na UKSW