Leczenie onkologiczne jest w Polsce bardzo rozproszone. Prowadzi je ponad 2 tys. ośrodków, ale jego skuteczność przy pogłębiających się brakach kadrowych i technologicznych, budzi wiele zastrzeżeń . Koncentracja leczenia ponad połowy przypadków raka dokonywana jest w ok. 40 wielospecjalistycznych placówkach onkologicznych, dysponujących zapleczem chirurgicznym. Niestety, jeśli nawet ośrodki dysponują najbardziej zaawansowanymi technologiami do leczenia chorych na raka, nie mogą z powodów formalnych, przyjąć tylu pacjentów, ilu mogliby skutecznie leczyć. Taka sytuacja jest w małopolskim Centrum Cyklotronowym Bronowice, które posiada akcelerator protonowy, zakupiony za 300 mln zł. Lekarze biją na alarm.
„Mamy w Polsce super zaawansowany sprzęt, który umożliwia niszczenie komórek nowotworowych wewnątrz ciała praktycznie bez naruszania okolic guza, którym można napromieniać wnętrze mózgu, kręgosłupa, wrażliwych narządów, ale wykorzystujemy go sporadycznie” – mówią bezradni lekarze.
Polska to kraj pełen absurdów. Zdesperowani ludzie zbierają 200 tys. dolarów na leczenie w USA sprzętem, który jest w Polsce i gdzie terapia kosztuje 80 tys. zł. Cyklotronem zakupionym za 300 mln zł mogą się leczyć tylko nieliczni chorzy na nowotwory. Narodowy Fundusz Zdrowia refunduje terapie jedynie 5 rodzajów nowotworów, wskazanych przez konsultanta krajowego ds. onkologii. Pozostałych nie można w ten sposób leczyć. Prywatnie też się nie można korzystać z tego sprzętu, ponieważ został zakupiony z pieniędzy unijnych.
Otwarcie małopolskiego Centrum Cyklotronowe Bronowice miało być dumą Polski. Jest to zaledwie jedno z siedmiu takich miejsc w Europie, które dysponuje sprzętem zakupionym za 300 mln zł, umożliwiającym skuteczne leczenie raka. Sprzęt ten pozwala skierować wiązki protonów z dokładnością do pół milimetra w komórki rakowe i doprowadzić do rozerwania nici DNA nowotworu, bez naruszenia zdrowej tkanki.
Pomimo bardzo dobrego sprzętu w Centrum Cyklotronowym Bronowice, leczy się tylko 15 proc. chorych. Pozostali pacjenci są skazani na długie cierpienie lub śmierć. Centrum działa cztery godziny dziennie, a mogłoby pracować szesnaście, przyjmując rocznie co najmniej 500 poważnie chorych pacjentów. Nikt rozsądnie myślący nie wierzy, że tej sytuacji nie można zmienić dla ratowania życia chorych na raka.