Pandemii COVID-19 towarzyszy „infodemia” o ogromnej szkodliwości – ostrzegają lekarze, WHO i ONZ. Szum informacyjny wytworzył wrażenie, że nauka zawiodła i miota się, zamiast dać rozwiązania. Jak walczyć z naukową antypropagandą? Komu na rękę jest „naukowa” dezinformacja i jakie mogą być jej skutki? Zasięg fake newsów na temat koronawirusa publikowanych na Facebooku jest ogromny. Zaledwie 100 wziętych pod lupę fałszywek zostało udostępnionych aż 1,7 miliona razy i dotarło do 117 milionów osób. Eksperci medyczni domagają się od platform społecznościowych bardziej zdecydowanych działań wobec dezinformacji.
Dziennikarz i bloger Piotr Stanisławski zapraszamy do lektury felietonu „Nauka czy wieki ciemne – co wybierzemy za rok”? Autor jest współtwórcę bloga popularnonaukowego Crazy Nauka, na którym wraz z żoną Aleksandrą, od kilku tal tropią fake newsy związane z nauką.
Na platformie obywatelskiej Avaaz oraz w formie ogłoszenia w „New York Times” ukazał się list ekspertów ze środowisk medycznych zaadresowany do gigantów technologicznych, w którym postulowane jest podjęcie zdecydowanych kroków wobec fake newsów związanych ze zdrowiem. W dobie pandemii COVID-19 przybrały one rozmiary tsunami.
Jak podkreślają autorzy listu – lekarze, wirusolodzy, epidemiolodzy i inni pracownicy medyczni z wielu krajów – w mediach społecznościowych nietrudno znaleźć opowieści o tym, że na koronawirusa „lekarstwem jest kokaina lub że COVID-19 został opracowany jako broń biologiczna przez Chiny lub USA. […] Na Facebooku widzieliśmy opinie o tym, że dwutlenek chloru pomaga osobom cierpiącym na autyzm i raka; że milionom Amerykanów zaaplikowano „wirusa raka” za pomocą szczepionek przeciw polio; że ADHD zostało „wymyślone przez wielkie koncerny farmaceutyczne. […] Jeden post na Facebooku, w którym ktoś twierdzi, że imbir jest 10 tysięcy razy skuteczniejszy w walce z rakiem niż chemioterapia, zebrał prawie 30 tysięcy reakcji: polubień, udostępnień i komentarzy”.
Pracując w szpitalach klinikach i przychodniach całego świata, aż za dobrze znamy realne konsekwencje tej infodemii. A chociaż walczymy z reperkusjami tych kłamstw, to właśnie nas często obarcza się winą. Dezinformacja godzi w morale ludzi, którzy i tak pracują często na skraju wyczerpania, a koszty jej zwalczania i skutków są coraz większym obciążeniem dla topniejących budżetów zdrowia publicznego – piszą autorzy listu.
Kiedy koronawirus zaczynał się szerzyć na świecie, Światowa Organizacja Zdrowia zauważyła, że doświadczamy nie tylko pandemii, ale i „infodemii”, czyli nawału dezinformacji związanej z COVID-19. Fake newsy szerzą się szybciej i łatwiej niż wirus i są równie niebezpieczne – stwierdził dyrektor generalny WHO w lutym tego roku podczas konferencji na temat bezpieczeństwa.
Problem dezinformacji w czasach pandemii za poważny uważa również Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ), która wzywa do korzystania ze sprawdzonych źródeł informacji, a więc tych przekazywanych przez WHO, ECDC i CDC. My w naszych artykułach i wideo o COVID-19 opieramy się właśnie na publikowanych tam wskazaniach. Prowadzimy też specjalną sekcję tematyczną poświęconą obalaniu mitów i fake newsów.
A tymczasem w internecie… Organizacja obywatelska Avaaz przeprowadziła analizę sytuacji na Facebooku w obliczu tej „infodemii”. W marcu aktywiści wzięli pod lupę 100 fałszywych informacji spośród tysięcy fake newsów na temat COVID-19, jakie są rozpowszechniane w sieciach społecznościowych. Do analizy skierowano informacje w sześciu językach. Weryfikację tych doniesień przeprowadziły niezależne zespoły zajmujące się fact-checkingiem, które uznały je za potencjalnie szkodliwe.
Wnioski z badania są przygnębiające. Okazuje się, że ta w sumie niewielka próbka 100 fake newsów na temat koronawirusa została udostępniona na Facebooku aż 1,7 miliona razy, gdzie została obejrzana 117 milionów razy. To ogromna liczba!
Autorzy raportu podają, że 41 proc. fake newsów widniało na Facebooku bez etykiet informujących o ich fałszywości, mimo że spora część tych informacji (65 proc.) została wcześniej zdemaskowana przez partnerów Facebooka zajmujących się fact-checkingiem. Co gorsza, reakcje serwisu na zgłaszanie szkodliwych treści były bardzo powolne i przypisanie im ostrzegawczych etykiet zajmowało Facebookowi nawet 22 dni. Przez ten czas wiele fałszywek zdążyło się roznieść wiralowo. W kwietniu, po apelach ze strony przedstawicieli Avaaz, Facebook podjął bardziej zdecydowane kroki w celu ukrócenia dezinformacji na temat koronawirusa, co nieco zmniejszyło zasięg fake newsów.
Co zatem zrobić z dezinformacją?
Eksperci medyczni podpisani pod opisanym na początku tego artykułu listem otwartym opublikowanym w „New York Times” i Avaaz proponują, aby platformy społecznościowe, przede wszystkim Facebook, powiadamiały każdą osobę, która w ich serwisach zetknęła się z fake newsem na temat zdrowia, o tym, że to miało miejsce. Chodzi o to, że zanim jakaś informacja zostanie opatrzona etykietą „fake news”, mija niekiedy sporo czasu, w którym mnóstwo ludzi może zobaczyć lub przeczytać to fałszywe doniesienie. Do tych właśnie użytkowników powinna być kierowana informacja o tym, że to, co widzieli, zostało sprawdzone i zaklasyfikowane jako wiadomość fałszywa i szkodliwa.
Po drugie, platformy społecznościowe powinny zmodyfikować swoje algorytmy w taki sposób, aby obniżały widoczność tych stron, osób czy grup, które rozsiewają fake newsy. Te spośród nich, które robią to nagminnie, powinny być zdecydowanie pomijane przez algorytmy polecające treści innym użytkownikom social mediów.
Firmy technologiczne, które zarówno ułatwiły rozpowszechnianie się różnych idei, jak i czerpały z tego korzyści, mają obowiązek i możliwości, aby przeciwdziałać groźnemu rozprzestrzenianiu się dezinformacji oraz powstrzymać media społecznościowe od szkodzenia naszym społecznościom. Aby służyć ratowaniu życia i przywrócić zaufanie do opartej na nauce opieki zdrowotnej, giganci technologiczni muszą przestać wspierać kłamstwa i pomówienia, które zagrażają nam wszystkim – piszą autorzy listu otwartego.