Zakazy i nakazy to dwa najbardziej popularne zwroty ostatnich tygodni. Wyjście do sklepu stało się największą przygodą o jakiej mogliśmy pomarzyć. Teraz nadchodzi prawdziwa „rewolucja” czasów pandemii. 18 maja to data, z której zapewne najbardziej cieszy się damska część społeczeństwa. Od poniedziałku, otworzą się wszystkie salony piękności.
Wreszcie będziemy mogły wyjść z jaskini i zrobić się na bóstwo. Nowe paznokcie czy balejaż na włosach nie będzie dłużej problemem. Zadajmy sobie kluczowe pytanie, dlaczego to panie wykazują największy entuzjazm? Bo panowie, w czasie pandemii postanowili się zsolidaryzować i w większości obciąć „na łyso”, czyli tak jak najwygodniej. Chyba każdy widział w Internecie dumne żony wstawiające „przezabawne” zdjęcia z ich fryzjerskich poczynań. No, a zanim włosy panom odrosną to panie mają okazję zrobić się na ósmy cud świata. Oczywiście, nie mówimy o wszystkim osobnikach płci męskiej – są też tacy, którzy zapuszczali swoje dumne czupryny i z wytrwałością doczekali wielkiego dnia chwały. Teraz tylko pytanie – jak długie będą kolejki do salonów? Ale zanim o radości wszystkich przedsiębiorców tej branży, to musimy sobie powiedzieć o jeszcze jednej grupie naszego społeczeństwa. Po radości i dalszym oczekiwaniu na nowe włosy, paznokcie i co tam jeszcze się robi, przyszła pora, aby wspomnieć tych co przez okres pandemii korzystali z „szarej, podziemnej” strefy. Tak, taka istniała. Nie oszukujmy się, że nikt nigdzie nie skorzystał z usług domowych. Pierwszy argument jaki się nasuwa to debata polityczna 2020 – politycy nie wyglądali jakby im zamknęli salony fryzjerskie. No, ale są równi i …. no właśnie. Dobrze, zostawmy temat polityki. Doszliśmy do momentu, aby powiedzieć o zadowolonych przedsiębiorcach. Bo, kto by się nie cieszył z otwarcia swojego biznesu i dochodów jakie on niesie. Do zarobków dodajmy trochę pasji i tęsknoty za wykonywanym zawodem w przyzwoitych warunkach. Polski cud miód. Przepis idealny. Nic, tylko się cieszyć. Chyba, że i koronawirus potrzebuje nowej fryzury albo paznokci – wtedy czeka nas zagłada.
Autor: Wiktoria Stefańska, studentka dziennikarstwa na UKSW